“Mamo, dlaczego mnie nie zaprosiłaś na swoje urodziny?” ścisnęła telefon tak mocno, iż palce zrobiły się białe. Przecież wiesz sama westchnęła matka. Jak odeszłaś od rodziny ojciec nie może ci wybaczyć. A Dima no cóż, zawsze stał po stronie Świetłany, która też cię nie cierpi.
Kasia stała przed lustrem, poprawiając cienie na powiekach. Rzadki wieczór bez dzieci koleżanki namówiły ją na wyjście, żeby się rozerwać. Rozwód jeszcze nie był ostateczny, ale mieszkać z mężem pod jednym dachem już nie potrafiła.
To ty niszczysz rodzinę mówił ojciec.
Zawsze wszystko komplikujesz wtórował brat.
Ona już dawno przestała się tłumaczyć. Po co? Męska solidarność i tak nie pozwoliła im stanąć po jej stronie.
Ale od mamy było szczególnie bolesne słyszeć, iż idealnych ludzi nie ma, iż buja w obłokach. Nikt nie rozumiał, czemu jest niezadowolona. A skoro tak to coś z nią musi być nie tak.
Zadzwonił telefon. W słuchawce rozradowana Lenka wrzeszczała:
Gotowa? Taxi czeka pod blokiem!
Tak, wychodzę.
Dzieci już spały babcia zgodziła się z nimi zostać. Ale nie jej mama ta konsekwentnie karała Kasię za chęć rozwodu, tylko teściowa, która wydawała się jedyną osobą w otoczeniu, co jej nie przeklinała.
Na pewno sobie poradzicie? spytała Kasia już w drzwiach. Dzwonić, cokolwiek się stanie. Bez wstydu!
Oczywiście, idź już! Machnęła ręką teściowa. To nie niemowlaki. Raz do roku możesz odetchnąć.
Skinęła głową, ale w środku coś się ścisnęło. Raz do roku. A ona już trzy lata nie była nigdzie poza porankami w przedszkolu i wywiadówkami.
Klub był głośny, modny. Kasia choćby się trochę denerwowała dawno nigdzie nie wychodziła, nie tańczyła, nie czuła się po prostu kobietą, a nie matką, żoną czy nieudacznikiem, który porzucił “normalną rodzinę”.
Muzyka była tak głośna, iż można było ogłuchnąć. Jasne błyski światła, śmiech, obce ciała, zapach piwa i drogich perfum.
No nareszcie! Olena chwyciła ją za rękę. Zaczęłyśmy już bez ciebie!
Kasia uśmiechnęła się i opróżniła pierwszego drinka jednym haustem. Boże, jak dawno.
Tańczysz?
Może za chwilę, ja
I wtedy zobaczyła.
Przy dużym stole na środku sali jej brat Dymitr, jego żona Świetłana w lśniącej sukience, ojciec z kieliszkiem szampana, ciotka Ludwika, wujek Wiktor Cała jej rodzina.
Co głos utknął jej w gardle.
Olena zauważyła jej wzrok, spojrzała w tę stronę:
O, patrz, to twoi? Ale zbieg okoliczności!
Zbieg?
I nagle trzask w głowie. Środa. Urodziny matki.
Mamo, twoje urodziny są w środę? pytała w weekend. Zawsze obchodziliśmy w sobotę. W tym roku też tak będzie?
Matka starannie unikała jej wzroku.
Och, jaka tam sobota, co roku świętować? W tym roku nie wyjdzie, Kasia, różne sprawy
Sprawy? Tak. Sprawy, żeby zebrać się wszystkim bez Kasi. Żeby świętować. Ona tu jest niepotrzebna. Ta, co wszystko psuje.
Wszystko w porządku? Olena spochmurniała.
Powoli się cofnęła.
Ja? Tak muszę wracać do domu.
Co?! Dopiero przyszłaś!
Ale Kasia już szła do wyjścia, serce waliło, w oczach stały gorące łzy. Nikt z rodziny jej nie zauważył.
W taksówce wtuliła się w okno i w końcu pozwoliła sobie zapłakać. Cicho, bezgłośnie. Nie chcieli jej widzieć. I chyba nigdy nie chcieli.
Taksówka zatrzymała się pod jej blokiem, ale nie miała ochoty wysiadać. Wszystko w środku płonęło od złości, od wstydu, od tego wiecznego pytania: dlaczego? Co jest ze mną nie tak?
Nie zdążyła zatrzasnąć drzwi auta, gdy zapiszczał telefon. Wiadomość od brata: *Cześć. Dzisiaj mama ma urodziny. Przywitałaś ją?*
Usiadła na ławce pod blokiem, napisała w odpowiedzi:
*Byłam tam. Nie zauważyliście mnie.* Zamknęła oczy. Oddychała. Usunęła wiadomość.
Telefon znowu zawibrował. Mama.
Halo? Głos jej zadrżał.
Wszystko w porządku? Matka szeptała, jakby bała się, iż ją usłyszą. Dima powiedział, iż nie odpowiadasz
Byłam w klubie.
Cisza.
W jakim klubie?
W tym samym, w którym wy wszyscy teraz jesteście.
Milczenie. Potem szum, jakby matka zakryła słuchawkę dłonią.
Ty widziałaś nas?
Tak.
Znowu cisza. Długa.
Mamo dlaczego? Ścisnęła telefon tak mocno, iż palce zrobiły się białe.
Przecież wiesz sama westchnęła matka. Jak odeszłaś od rodziny ojciec nie może ci wybaczyć. A Dima no cóż, zawsze stał po stronie Świetłany, która też cię nie cierpi.
A ty?
Milczenie.
Odpowź brzmiała jasno.
W domu dzieci spały. Teściowa, widząc jej twarz, nic nie pytała tylko nalała herbaty z miodem:
Pij. Cała drżysz.
Kasia wzięła kubek i nagle rozpłakała się jak dziecko:
Oni byli w klubie. Urządzili wielkie przyjęcie. Beze mnie. Specjalnie. Nie chcą mnie widzieć.
Teściowa ścisnęła jej dłoń:
Przykro mi. Popłacz, będzie lżej. A potem zapytaj siebie czy chcesz być wśród takich ludzi? Czy są warci twoich łez?
Trudno powiedzieć, chyba od dawna jestem sama, tylko teraz oficjalnie wszystko mi wolno odparła Kasia. Powiedz, dlaczego ty jesteś po mojej stronie? Od dawna chciałam zapytać.
Znam swojego syna, kochanie. I od razu widziałam, iż jesteście z innego ciasta. Ale bardzo się starałaś, dziewczyno, a to budzi szacunek. No i potem, dałaś mi takie cudowne wnuki.
Kasia uśmiechnęła się. Prawda, bardzo starała















