Mamo, on chce, żebym to dla niego zrobiła Mówi, iż wszystkie porządne kobiety to potrafią A ja nie jestem porządną? Naucz mnie Skoro inne mogą, ja też powinnam umieć
Ciągle nie mogę uwierzyć, iż moja siostrzenica znalazła męża i to wszystko za sprawą jej matki.
Kiedy Wioletta była jeszcze małym dzieckiem, moja siostra kategorycznie nie pozwoliła jej chodzić do przedszkola. Jako nastolatka nie mogła nigdzie wychodzić siedziała tylko w domu, zamknięta we własnym świecie. Na studia wybrała się do Warszawy, ale i tak moja siostra pilnowała, żeby córka wracała do domu najpóźniej o osiemnastej. Dziewczyna miała dwadzieścia lat, a matka potrafiła zadzwonić o wpół do ósmej wieczorem, krzycząc, czemu jeszcze nie pojawiła się w domu. To było wręcz niepojęte.
Wioletta poznała swojego przyszłego męża na drugim roku studiów spotykali się podczas nauki w bibliotece. On był o dwa lata starszy, udostępniał jej notatki, pomagał rozwiązywać zadania, a nim się zorientowali zakochał się w niej i zaczął ją zapraszać na randki. Wtedy to Wioletta zaczęła powoli łamać wszystkie sztywne reguły swojej matki.
Pobrali się po trzech latach. Teściowa w końcu dopuściła do głosu rozsądek i pozwoliła córce zacząć własne życie.
A teraz chcę opowiedzieć historię, która wydarzyła się niedawno. Siedziałam właśnie u siostry w mieszkaniu, kiedy zadzwoniła Wioletta jej głos drżał, słychać było, iż z trudem pohamowuje śmiech i płacz jednocześnie:
Mamo, on chce, żebym to dla niego zrobiła! Powiedział, iż wszystkie dobre kobiety to potrafią, a ja nie? Naucz mnie, skoro inne mogą, ja chyba też powinnam
Twarz mojej siostry zrobiła się natychmiast blada jak kartka papieru. gwałtownie poprosiła córkę, żeby się uspokoiła, i zapytała, co to takiego, co według wszystkich dobrych kobiet powinno się umieć.
Zupa, mamo powiedziała Wioletta, a nas obie ogarnął niepohamowany śmiech.
Nie śmiejcie się ze mnie! zawołała, obrażona. Nigdy mnie nie nauczyłaś, jak się gotuje zupę, szukałam przepisów w internecie, ale wychodzą mi jakieś paskudztwa!
Szybko zabrałyśmy się z siostrą do szczegółowych instrukcji, opowiadałyśmy jej przez telefon krok po kroku, jak przyrządzić dobrą, domową zupę, co chwilę przerywając sobie śmiechem.
Wieczorem Wioletta znów zadzwoniła tym razem z radości. Dziękowała, jej mąż zachwycony chwalił obiad, a ona sama mówi teraz, iż wreszcie czuje się prawdziwą żoną!














