— Mamo, tato, cześć, prosiliście, żebyśmy wpadli, co się stało? — Marzena z mężem Tomkiem nagle wpadli do rodzicielskiego mieszkania.

twojacena.pl 20 godzin temu

Mamo, tato, cześć, prosiliście nas, żebyśmy wpadli, co się stało? Marinka i jej mąż Tolik nagle wpadli do mieszkania rodziców. adekwatnie to wydarzyło się już dawno. Mama zachorowała, miała poważną chorobę, drugi etap
Mama przeszła chemioterapię, potem radioterapię. Uzyskała remisję, włosy trochę odrosły. Jednak spokój był przedwczesny, jej stan znów się pogarszał.
Marinko, Tolek, dobry wieczór, proszę, wejdźcie mama, blada i chuda, jak mała dziewczynka.
Dzieci, wejdźcie, usiądźcie. Mamy do was niezwykłą prośbę, posłuchajcie mamy tata był nieco zdezorientowany.
Marina i Tolik usiedli na kanapie, niecierpliwie patrząc na mamę. Irena westchnęła, zerknęła na męża Borysa, jakby szukając wsparcia.
Marinko, Tolek, nie zdziwcie się, mam do was dość dziwną prośbę. w uproszczeniu Błagamy was.
Przyjmijcie dla nas z tatą chłopca, proszę! Nie damy go ze względu na wiek i inne przyczyny.
Zapanowała chwilowa cisza.
Pierwsza odzyskała przytomność córka:
Mamo, myślę, iż się bardzo zdziwisz, od dawna planowaliśmy to powiedzieć, ale baliśmy się. My z Tolikem bardzo chcemy syna, a mamy już dwie córeczki twoje i tatowe wnuczki.
Nie ma żadnej pewności, iż trzecie dziecko będzie chłopcem. Ale to nie wszystko, po prostu zdrowie już nie jest takie, jak dawniej,
Maszyna jest w sekcji cesarskiej. Lekarze odradzają kolejne porody. My rozważaliśmy, może naprawdę przygarnąć chłopca z domu dziecka.
Do naszej rodziny, małego, kochanego synka. A nagle ty, mamo, mówisz nam to samo. Skąd bierzesz takie myśli?
Marinko, choćby nie wiem, od czego zacząć Irena drgnęła nerwowo palcem po rosnących włoskach, sprawa w tym, iż znów poczułam się gorzej.
Wtedy przyszedł do mnie przyjaciel, ciotka Nadya ze starej pracy, pamiętasz ją? Kiedyś miała nad okiem znamionkę, prawie zasłaniającą oko.
Leczono ją, iż trzeba ją usunąć, bo może się przekształcić. A Nadya przyjechała nie ma znamionki, wygląda świetnie.
Jechała do babci Ziny na wieś, rozmawiała z nią. I wtedy Nadya podeszła pojechaliśmy do babci Ziny i tyle! Do niej z innych miast jeżdżą, pomogła wielu. Pomyślałam, co tracę i pojechaliśmy.
Marina i Tolik słuchali maminy opowieści, wstrzymując oddech, nie do końca rozumiejąc, dokąd to zmierza.
No więc, dzieci kontynuowała Irena babcia Zina od razu zadała mi dziwne pytanie: czy mam syna?
Usłysząc, iż mam jedną córkę Marinkę i dwie ukochane wnuczki, Masz i Tańuszkę, babcia Zina natarczywie dopytywała a co z córką?
Zdziwiłam się, bo nikt poza mną i tatą nie wiedział, iż miałam poronienie w późnym terminie. Miał przyjść chłopiec, pierworodny, dla ciebie, Marinko.
Lecz nie przeżył Irena nerwowo drapała krawędź koszulki.
Co dalej? Marina patrzyła na mamę wielkimi oczami.
A dalej to, co babcia Zina powiedziała: adoptuj chłopca. Odwróciła się i poszła. Łzy popłynęły, jakbym była winna, iż nie udało mi się zachować synka, pierworodnego.
Teraz muszę dać ciepło i miłość innemu chłopcu, by przywrócić zaburzoną równowagę.
I wiecie, potem wsłuchałam się w siebie naprawdę tego chcę. My z tatą możemy dać dziecku ciepło, miłość i wszystko, czego potrzebuje!
Nie po to, by się wyleczyć. Po prostu pojawiło się świadome pragnienie uratować przynajmniej jedno małe życie przed sierotą i samotnością. Rozumiecie mnie?
Mamusiu, rozumiem cię i w pełni cię wspieram Marina ze łzami rzuciła się do mamy zróbmy tak!
Marina i Tolik wcześniej uzgodnili z dyrekcją domu dziecka, iż chcą adoptować małego chłopca. Zaproszono ich, by zobaczyli dzieci.
Irena i Borys oczywiście pojechali. W pokoju zabaw na dywanie bawiły się dzieci w wieku trzech lat i starsze.
Mamo, patrz, jaki rudy chłopiec, przypomina cię, jak starannie układa piramidkę. Z taką starannością choćby język wystawił Marina cicho wskazała na jednego malucha leżącego na podłodze.
Irena spojrzała i też mu się spodobało. Nagle z kąta pokoju dobiegły niejasne słowa.
Irena odwróciła się w rogu, obok nich stał starszy chłopiec z smutnym spojrzeniem, szepcząc coś ledwo słyszalnie.
Mówisz do nas? Powiedz nieco głośniej, nie zrozumiałam poprosiła Irena.
Chłopiec podszedł i powtórzył: Ciociu, proszę, weźcie mnie, obiecuję, iż nie pożałujecie. Weźcie mnie
Marina i Tolik gwałtownie załatwili wszystkie formalności i adoptowali Mykała. Masza i Tania były bardzo dumne, iż mają nowego braciszka.
Mykał gwałtownie się przyzwyczaił i nazwał Marinę i Tola mamą i tatą. Często odwiedzał babcię Irenę i dziadka Borisa, bo mieszkali niedaleko i do szkoły można było chodzić od nich.
Irenę nazywał dziwnie, nie babcią, a mamą Ira. Sam nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak mówi. Ona, wstrzymując oddech, patrzyła na Mykała, i wydawało jej się, iż to naprawdę on, jej syn, który wtedy nie przeżył.
Zaleceniem lekarzy Irena rozpoczęła nowy cykl leczenia, ale nie przynosiło to efektu, czuła się coraz gorzej.
Mykał patrzył jej w oczy, gładząc krótkie włosy.
Mamo Iro, czemu chorujesz? Chcę, żebyś wyzdrowiała!
Nie wiem, Mykałku, tak bywa, ale postaram się wyzdrowieć, obiecuję Irenie bardzo podobało się, jak go nazywał mama Ira.
Borys rozmawiał z lekarzem, który nalegał na operację.
Jakie szanse? zapytał Borys.
Lekarz nie owijał w bańkę:
Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Zrobimy wszystko, co możliwe, i to ją uratuje.
I Borys z Ireną podjęli decyzję.
W dniu operacji wszyscy byli nerwowi. Marina nieustannie dzwoniła do taty. Tata umówił się z lekarzem, by ten poinformował go, gdy będzie to jasne, a Borys był jak na kolcach.
Nie od razu zorientował się, iż nie wie, gdzie jest Mykał. Borys znalazł chłopca w swojej sypialni przy krześle z szlafrokiem Ireny.
Mykał nie usłyszał, jak Borys wszedł, siedział na podłodze, twarz w szlafroku Ireny, płakał i cicho powtarzał:
Mamo Iro, nie odchodź, nie chcę cię znowu stracić, proszę! Chcę, żebyś była zawsze przy mnie, mamo Iro!
Dzwonek telefonu poruszył zarówno Borysa, jak i Mykała.
Dzwonił lekarz, głos był zmęczony i bez radości, a serce Borysa zamarło jakby na pięć
Czy to wszystko? Czy Irenka nie przetrwała operacji?
Borysie? Tu Michał Iwanowicz, operacja była trudna, ale w sumie zakończyła się sukcesem, twoja żona przetrwała.
Była na krawędzi, pierwszy raz to widzę, jakby ktoś z góry pomagał jej w chwilach, gdy wydawało się, iż życie może się przerwać.
Gratulacje, widać, iż ma jeszcze życie przed sobą, widać, iż jest za co…
Dziękuję, dziękuję, doktorze! Borys objął Mykała.
Zrozumiałeś, wszystko dobrze, nasza mama Ira żyje, żyje! Jakie szczęście, iż jesteś z nami, mały.
Przepraszam, ale słyszałem, iż prosiłeś za mamę Iru, dziękuję ci, mój drogi synku!

Idź do oryginalnego materiału