– To co teraz, mama już nie jest potrzebna? – pytam wprost mojego syna.
A on stoi ze spuszczonymi oczami, nie wie, co powiedzieć, bo przecież mam rację – zbudowałam duży dom i stałam się niepotrzebna własnym dzieciom. Jako matce jest mi tak przykro to czuć i rozumieć, iż brakuje mi słów, by opisać to, co teraz przeżywam.
Całe życie się starasz dla dzieci, odmawiasz sobie wszystkiego, a na koniec okazuje się, iż jesteś zbędna. I to przy tym, iż moje dzieci są dobre, porządne, nie mają nic przeciwko mnie, ale nie chcą, żebym z nimi mieszkała.
Nie było mnie w domu od wielu lat, bo od dawna pracuję za granicą, w Grecji. Moją pomyłką było to, iż mając dwoje dzieci – syna i córkę – zaczęłam budować dom z dwoma osobnymi wejściami. Moje rozumowanie było proste: chciałam, żeby dzieci mieszkały blisko mnie, ale nie pomyślałam, gdzie sama będę mieszkać.
Zostawiłam dzieci, gdy były jeszcze w starszych klasach szkoły. Chciałam zarobić coś, póki były młode, bo trzeba było zadbać o ich edukację, urządzić im porządne wesela, zapewnić im mieszkanie.
Różnica wieku między moimi dziećmi jest niewielka – syn jest starszy od córki tylko o dwa lata. On pierwszy poszedł na studia, a po nim córka wyjechała do miasta, żeby zdobyć wykształcenie. Oboje ukończyli studia dzięki mnie, a to kosztowało niemało, bo oboje studiowali na płatnych kierunkach.
Potem córka wyszła za mąż. Zorganizowałam jej takie piękne wesele, iż wszyscy krewni byli zachwyceni. Trafił jej się dobry mąż – pracowity, porządny człowiek – i pozwoliłam im zamieszkać z nami.
Zwołałam wtedy naradę – syna i córkę – i zaproponowałam, iż będę wysyłać pieniądze, a oni niech budują dom – duży, ale z dwoma wejściami.
Mój pomysł spodobał się dzieciom. Syn powiedział, iż zajmie się projektem, a potem budową. Wszystko ustaliliśmy i zaczęliśmy budować. Dzięki pieniądzom, które wysyłałam, prace szły szybko, i już po kilku latach dzieci wprowadziły się do naszego nowego domu – każde do swojej części.
Ja dalej zostałam w Grecji i przez cały czas wysyłałam pieniądze, które dzieci dzieliły po równo.
Nie wiem, o czym myślałam, ale o sobie nie pomyślałam wcale. Chyba liczyłam na to, iż skoro tak bardzo im pomogłam, to któreś z nich mnie przygarnie do swojej części domu.
Oświeciło mnie dopiero niedawno, kiedy przyjechałam do domu i powiedziałam, iż tym razem zamieszkam u syna, bo w jego części domu jest bardzo przytulny pokój z wyjściem do ogrodu, który bardzo mi się podoba.
Syn posmutniał, ale nic nie powiedział. Od razu zauważyłam jednak po jego minie, iż nie spodobał mu się ten pomysł.
Moje przypuszczenia potwierdziły się, gdy syn zaprosił mnie na poważną rozmowę.
– Mamo, tylko się nie obrażaj, ale myślę, iż lepiej będzie, jeżeli zamieszkasz z Anną. W końcu lepiej mieszkać z córką niż z synową – powiedział.
Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi, ale potem dotarło do mnie – on nie chce, żebym mieszkała z nim.
– Widzę, iż się obraziłaś, ale mamo, to przecież normalne, iż jeżeli jest córka, to lepiej mieszkać z nią. My z Tanią zawsze będziemy cię mile widzieć, jeżeli wpadniesz w gości. Ale zrozum, teraz moja rodzina to Tania i dzieci, muszę dbać o ich komfort.
Po tych słowach syna przepłakałam całą noc, tak mi było siebie żal. Tyle lat harówki na obczyźnie, żeby teraz być niepotrzebną?
Córka też mnie rozczarowała – nie różni się zbytnio od brata. Powiedziała mi to samo: „Mamo, możesz mieszkać u nas, ile chcesz, nikt cię nie wygania, ale rozumiesz, iż mamy swoją rodzinę i chcielibyśmy mieszkać sami”.
– To co mam robić? – zapytałam swoje dzieci. – Gdzie mam mieszkać?
– Wracaj do Grecji, za kilka lat uzbierasz na kawalerkę – zaproponowała córka.
– Tak, mamo, Anna ma rację, to najlepsze rozwiązanie – poparł ją syn.
– Dobrze, dzieci, tak zrobię, ale nie oczekujcie już ode mnie żadnej pomocy – powiedziałam im ze łzami w oczach.
Nie myślałam, iż spotka mnie taki los jak wiele innych zarobkowiczek – oddać wszystko dzieciom i zostać niepotrzebną.