Matka czwartoklasisty: Mam dość szkoły. Zafundowano mi drugi etat

gazeta.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock, autor: Elena Chevalier


- Odkąd moje dziecko chodzi do szkoły, nie cierpię jej bardziej, niż gdy sama byłam mała. Jestem ciągle zmęczona, ciągle przeglądam zeszyty, odpytuję, tłumaczę, to jak drugi etat. Już po kilku tygodniach miałam dość - mówi Iza, matka Gabrysia, ucznia czwartej klasy szkoły podstawowej.Są dzieci, które lubią chodzić do szkoły i takie, które wręcz przeciwnie, na samo to słowo dostają gęsiej skórki. Okazuje się, iż podobnie bywa też w przypadku rodziców. Iza (nazwisko do wiadomości redakcji) ma syna, który chodzi do czwartej klasy szkoły podstawowej. Przyznaje, iż jest wykończona szkołą.
REKLAMA


Mój syn nie umie się uczyć sam. A może ja nie potrafię go tego nauczyć, wcale nie przeczę. Jakby nie było, jest tak, iż codziennie po pracy robię obiad, a potem siadam z nim do książek. I tak do 20.00-22.00. Oczywiście w międzyczasie często wożę go jeszcze na zajęcia dodatkowe- opowiada Iza. - Jest połowa roku, a ja od października marzę o wakacjach. Mam dość szkoły. Wiem, iż to śmieszne, bo takie rzeczy to dzieciaki mówią, ale naprawdę, mam dość. Jestem totalnie wykończona, mam wrażenie, iż od poniedziałku do piątku działam jak robot. Wszystko, co mam zrobić, notuję w kalendarzu, a i tak wiem, iż z wszystkim pewnie się nie wyrobię, bo nie wiem, o której skończymy lekcje odrabiać.


Zobacz wideo


Dni wolne w roku szkolnym 2024/25. Czeka nas rekord. 17 dni laby w grudniu


Iza przyznaje, iż ją zakaz prac domowych "otwarcie bawi", ponieważ ani u jej syna, ani u dzieci znajomych nie ma tak, iż nie przynoszą nic do domu. - U nas za brak pracy domowej są normalnie oceny wystawiane, więc ja nie wiem, o jakim zakazie my mówimy - oburza się."Mam jedno dziecko i nie wyrabiam. Czuję się fatalnie"Iza przyznaje, iż często ma wyrzuty sumienia, iż chyba nie jest dobrą matką, bo jest ciągle sfrustrowana, zmęczona i na nic nie ma ochoty.Syn często namawia mnie i męża, żeby gdzieś iść w weekend, a ja mam ochotę poleżeć, zaszyć się pod kocem z książką albo pospać. Głupio mi jednak powiedzieć dziecku, iż nie pójdę z nim na łyżwy, bo będę cały dzień chodzić w piżamie. Czasem mąż zabiera go sam, ale ja też chcę brać udział w tych wyjściach i spędzać z nimi czas


Smutna kobieta Shutterstock, autor: megaflopp


Iza przyznaje też, iż śmieje się z siebie, gdy myśli, jak kilka lat temu mówiła, iż "jak syn będzie starszy, to będzie lżej". - Nie wzięłam pod uwagę faktu, iż będę jeszcze raz przerabiała zadania matematyczne, uczyła się zasad ortografii i innych szkolnych rzeczy, których jako dziecko nie lubiłam. No cóż, czasem żartujemy sobie z mężem, iż dzięki tym lekcjom możemy sobie młodość przypomnieć. Oczywiście to taki śmiech przez łzy, ale co zrobić - dodaje.Niewidzialny etat matek. Nie zapominajmy o nim!Rozmawiając z kobietami często zauważam jedną kwestię - wiele z nich ma mnóstwo dodatkowych obowiązków, tzw. niewidzialnych etatów. Są przemęczone, ponieważ robią milion rzeczy jednocześnie. I najgorsze jest to, iż wiele osób tego nie dostrzega. A kto zwykle prowadzi kalendarz, zapisuje dzieci na obozy letnie i upewnia się, iż lista zakupów jest zaplanowana i przygotowana? Często zajmuje się tym mama. Lekarze, nauczyciele i trenerzy często najpierw dzwonią do mamy. choćby weterynarz zwykle dzwoni do mamy, a nie do taty!- trafnie zwraca uwagę w HuffPost Laura Danger, edukatorka, która prowadzi warsztaty dotyczące prac domowych. I trudno się z nią nie zgodzić. Ojciec nie "pomaga", ale partycypujeDziś wiele matek może liczyć na większe wsparcie ojców, niż kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Po moich rozmówczyniach widzę jednak, iż jest wiele spraw, którymi zajmują się tylko one. A dotyczy to, chociażby umawiania spotkań, wizyt i pilnowanie poszczególnych terminów. Matki wciąż mają poczucie, iż powinny być domowymi menadżerkami, dlatego mimowolnie biorą na siebie więcej zadań. I to głównie tych "niewidzialnych", które pozornie zajmują "tylko chwilę".
Idź do oryginalnego materiału