Dzień jak każdy inny, aż tu nagle TAKI SMS
"To był zwyczajny dzień – poranek jak każdy inny. Wstałam, obudziłam dziecko, przygotowałam mu śniadanie i wyprawiłam je do szkoły. Potem zajęłam się resztą obowiązków. Na chwilę zapomniałam o wszystkim, aż do momentu, kiedy mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na ekran, a tam SMS od nauczycielki mojej córki.
'Ola znowu spóźniła się na lekcję. Tak nie może być".
Przeczytałam wiadomość i poczułam, jakby ktoś walnął mnie w twarz. W tym SMS-ie nie było żadnego 'dzień dobry' i żadnej próby wyjaśnienia sytuacji, jakby to była jakaś formalna nota o nieobecności. Czułam się, jakby to było moje zaniedbanie, jakby
to ja zawiniłam, iż moje dziecko nie było punktualnie na lekcji.
Nie mogłam uwierzyć, iż nauczycielka w taki sposób się ze mną skontaktowała. Czułam
wstyd. Zaczęłam się zastanawiać, czy może to ja zaniedbałam coś w wychowywaniu córki, iż takie rzeczy się dzieją. Zawsze uczyłam ją, by była odpowiedzialna, by szanowała czas innych i nie spóźniała się do szkoły. A teraz? Teraz czułam, jakby to moja wina, iż się spóźniła.
Ulga, iż w końcu ktoś zauważył problem
Ale po chwili przyszła też do mnie refleksja i... ulga. Chociaż ta wiadomość była bezczelna, to jednak w końcu ktoś zauważył, iż coś jest nie tak. Tak, poczułam ulgę, bo dzięki temu SMS-owi dowiedziałam się, co się dzieje z moją córką.
Nadal jednak nie mogłam zrozumieć tonu tej wiadomości. Wydaje mi się, iż nauczycielka
mogła to wszystko załatwić inaczej. Mimo iż wiedziałam, iż praca w szkole bywa trudna, a czasem nie ma czasu w wyczerpujące rozmowy, to wciąż oczekiwałam od niej większej kultury i empatii. Może nauczycielka po prostu miała zły dzień? Zrozumiałam, iż takie sytuacje zdarzają się w każdej szkole. Jednak wciąż nie mogłam pozbyć się wrażenia, iż można było to zrobić lepiej – bardziej delikatnie i z większym szacunkiem".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).