Matka narzeka, iż sąsiedzi bezustannie się czepiają. "Niemal codziennie, o wszystko"

gazeta.pl 2 godzin temu
Życie w dużym mieście ma wiele zalet - bliskość pracy, szkół, sklepów czy placów zabaw. Ale ma też swoje cienie. Mieszkanie w blokach, wśród ludzi, sprawia, iż często jesteśmy "na świeczniku". A jeżeli mamy dzieci, sytuacja potrafi się jeszcze bardziej skomplikować. Zdarza się, iż przypadkowi przechodnie, sąsiedzi czują się w obowiązku, by zwracać nam uwagę.
Na grupie Mamy Mamom jedna z kobiet (mama trzech chłopców w wieku 5, 7 i 8 lat) opisała swoją historię, która poruszyła setki innych osób. Rodzina mieszka w dużym mieście i podobno niemal codziennie ktoś ją o coś upomina.


REKLAMA


Zobacz wideo Łączy karierę naukową z macierzyństwem. "Miała nianię w Stanach"


Dzieci rzucają kamykami do kałuży - ktoś podchodzi z pretensjami, iż mogą ochlapać psa. Gonią się na placu zabaw - sąsiadka otwiera okno i krzyczy, iż ma być cisza. Skaczą przez rów - ktoś zwraca uwagę, iż nie wolno. Budują z patyków i kamyków tor dla rowerów - od razu słyszą, iż "śmiecą". choćby gdy najmłodszy musi pilnie skorzystać z toalety i idą za krzaczek, zaraz pojawia się ktoś, kto mówi, iż "to wstyd". - Jestem tym strasznie zmęczona. Naprawdę nie śmiecimy, nie hałasujemy, nikomu nie przeszkadzamy. Czy robimy coś aż tak złego? - pyta kobieta.


"Najlepiej dzieci pozamykać w domach"
Pod jej wpisem pojawiły się setki komentarzy. Wiele matek nie kryło oburzenia i współczucia. "Zapomniał wół, jak cielęciem był. Najlepiej dzieci pozamykać w domach i niech jeszcze szeptem oddychają. Ten świat coraz bardziej dziwaczeje" - napisała jedna z kobiet. Inne mamy z kolei dodawały, iż w dzisiejszych czasach dzieci są często traktowane jak intruzi, mimo iż po prostu się bawią. Niektóre zwracają uwagę jeszcze na inną kwestię: - Ciesz się, iż chłopcy wolą plac zabaw niż konsole. To naprawdę powód do dumy, a nie do wstydu - czytamy pod wpisem.
Część mam przyznała, iż doskonale zna takie sytuacje. Jedna z nich opisała, iż przez długi czas starała się być miła i spokojna, aż w końcu straciła cierpliwość. "Zawsze byłam uprzejma, przepraszałam, przytakiwałam. Ale w pewnym momencie nie dało się już choćby głośniej odetchnąć, żeby ktoś nie miał pretensji. W końcu zaczęłam odpowiadać. Raz, drugi – może niezbyt miło, ale odczepili się i wreszcie mam spokój. jeżeli czujesz, iż nie robisz nic złego, to nie przepraszaj. Bądź asertywna" - radziła kobieta.
Podobne historie powtarzały się wielokrotnie. Niektóre mamy przekonywały, iż zamiast ustępować wszystkim dookoła, warto postawić granicę i nie dać się wciągnąć w niepotrzebne tłumaczenia.


"Dzieci też mają prawo do przestrzeni"
Nie zabrakło też głosów od osób, które jak same przyznały, nie przepadają za dziećmi, ale mimo to nie widzą niczego złego w ich naturalnym zachowaniu. "Nie przepadam za dziećmi, ale nie rozumiem, co złego jest w tym, iż się bawią. To przecież normalne. Dzieci to też ludzie. A zatrzymać się na chwilę na chodniku? Robią to wszyscy - czy to, żeby zawiązać buta, czy posprzątać po psie" - napisała jedna z komentujących.


"Kupcie dywan, bo dzieci słychać"
O podobnych historiach opowiadają też nasze czytelniczki. Pani Małgosia wspomina, iż gdy mieszkała w bloku, sąsiedzi potrafili przyjść i zwrócić jej uwagę… iż dzieci biegają po mieszkaniu. - Słyszałam, iż powinnam kupić dywan, bo hałasują. Kiedyś sąsiadka przyszła i powiedziała, iż dzieci chodzą za głośno. A to przecież mieszkanie, nie biblioteka - opowiada. Po kilku latach Małgosia wraz z rodziną przeprowadziła się pod miasto, do własnego domu. - To była najlepsza decyzja. Dzieci wreszcie mogą biegać, śmiać się, być sobą. Mają ogród, podwórko, przyjaciół. W końcu mają prawdziwe dzieciństwo, a ja odetchnęłam z ulgą - dodaje.
A jak to wygląda u Ciebie? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału