Mam dość tej corocznej zbiórki. Nie jestem sponsorem
"Co roku to samo – maj ledwo się kończy, a już w klasowych grupach na komunikatorach pojawia się temat 'prezentu dla pani'. I nie, nie chodzi o symboliczny kwiatek od dziecka. Mówimy tu o prezentach po 50, 100, a czasem i więcej złotych od rodzica. Zrzutka 'na voucher', 'na perfumy', 'na biżuterię'. Przepraszam bardzo – kiedy to się tak oderwało od rzeczywistości?
Nie jestem przeciwniczką okazywania wdzięczności. Ale wdzięczność nie musi oznaczać portfela wywróconego na drugą stronę. Wdzięczność to szczere 'dziękuję', to laurka od
dziecka, to uścisk dłoni. A nie organizowanie festiwalu zakupów w klasowej grupie, w której jedna matka prześciga drugą w pomysłach, co kupić 'żeby się nie powtarzało'. Czy my naprawdę musimy traktować nauczycieli jak osoby, które trzeba co roku obdarowywać prezentami niczym ciocia z Ameryki?
Zarabiają, to niech sobie kupują
Nauczyciel to zawód. Praca jak każda inna. I tak, wiem – ciężka, odpowiedzialna, niedoceniana. Ale jednak: praca. I w pracy dostaje się wynagrodzenie. Pensję. Premie. Dodatki. Wakacje. Wolne. Ferie. A my, rodzice, też mamy swoje obowiązki, rachunki i
zobowiązania. To nie jest tak, iż każdy z nas pływa w pieniądzach i tylko czeka, żeby dołożyć jeszcze do nauczycielskich giftów.
Nie kupuję prezentów swojej księgowej za to, iż dobrze wypełnia PIT-a. Nie daję bonu do SPA kurierowi, który przywozi mi paczkę. Czemu więc mam kupować nauczycielce zestaw świec zapachowych za kilkaset złotych tylko dlatego, iż robi to, za co jej płacą? Uczciwie, profesjonalnie – super, bardzo doceniam. Ale nie oczekujmy, iż to rodzice będą finansować ich prywatne przyjemności.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż z tej całej akcji robi się obowiązek. Nie masz ochoty – i od razu jesteś tą złą. 'Co, żal ci pięćdziesięciu złotych?', 'Nie stać cię?', 'Jak wszyscy, to wszyscy'. Takie teksty słyszałam nie raz. A może mnie po prostu wkurza to, iż zamiast skupić się na tym, co naprawdę ważne – czyli na pożegnaniu roku szkolnego i docenieniu pracy dzieci – znowu najważniejszy jest prezent. Byle większy, byle droższy, byle bardziej efektowny.
Wiem, iż nauczycielom nie jest im łatwo, iż mierzą się z trudnymi dziećmi, roszczeniowymi rodzicami, iż często pracują ponad program. Ale to nie znaczy, iż mają być traktowani jak święte krowy, którym wszyscy muszą się kłaniać się w pas z prezentami".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).