Córka marzy o polonistyce, ale... nie znosi lektur
"Moja córka Ola jest w trzeciej klasie liceum. Uczy się dobrze – bez rewelacji, ale też bez wstydu. Jest trochę leniwa, nie będę udawać, iż nie. Zdarza jej się odkładać naukę na ostatnią chwilę, a czytanie lektur to już dla niej prawdziwa katorga. Mówi, iż są
nudne, iż język jest archaiczny, iż nic nie rozumie. Ale jednocześnie… chce iść na polonistykę. Chce studiować literaturę, pisać, uczyć, tłumaczyć – sama jeszcze nie wie co dokładnie, ale wie, iż język polski to jej świat.
Czasem myślę: może to paradoks, iż osoba, która unika lektur jak ognia, marzy o filologii. A potem sobie przypominam siebie w liceum i wiem, iż młodość bywa pełna
sprzeczności.
Nauczycielka, której wiecznie coś nie pasuje
Ola z polskiego radzi sobie nieźle, ale mam wrażenie, iż nauczycielka jej po prostu nie lubi. Może to przez jej styl bycia – moja córka jest trochę zadziorna, ma własne zdanie, nie boi się go wyrażać. Nie jest typem uczennicy, która kiwa grzecznie głową i bez pytania robi wszystko, jak pani każe. No i czuję, iż ta nauczycielka – starsza, bardzo zasadnicza – nie potrafi jej znieść. Każde wypracowanie to czepianie się detali, każda lekcja to szukanie błędów, nie sukcesów.
I teraz, pod koniec roku, sytuacja się zaostrzyła. Nauczycielka zapowiedziała, iż wystawi jej trójkę. Trójkę. Z przedmiotu, który moja córka chce kiedyś studiować. Rozumiem, iż nie zawsze była idealna, ale nie zasłużyła na to. Przecież od kilku tygodni poprawia, zgłasza się, próbuje się ratować. I choć wiem, iż nie wszystko robiła perfekcyjnie, to jednak nie jest uczennicą na tróję.
Nie wytrzymałam. Poszłam do szkoły
Wzięłam ostatnio dzień wolny i poszłam do szkoły. Weszłam do pokoju nauczycielskiego i poprosiłam panią o rozmowę. Byłam wściekła, ale opanowana. Bez krzyków, bez wyzwisk. Próbowałam rozmawiać. Powiedziałam, iż ta trójka może zamknąć mojej córce drzwi do marzeń. Że to nie fair. Że ona się stara, iż zasługuje przynajmniej na czwórkę.
I wtedy usłyszałam coś, co mnie zmroziło. Nauczycielka spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: 'Proszę pani, jeżeli każda matka będzie wymuszać czwórki, to ja mogę od razu przestać uczyć. To nie konkurs sympatii. To nie bazar'. A potem dodała: 'Jak się nie
chce czytać lektur, to nie ma co marzyć o polonistyce'. Poczułam, jak rośnie mi ciśnienie.
Wróciłam do domu i nie mogłam się uspokoić. Próbowałam zrozumieć, czy może faktycznie przesadziłam. Czy bronienie dziecka to zawsze dobra decyzja? Ale potem spojrzałam na córkę, która siedziała nad książką, trochę zrezygnowana, i pomyślałam: ona jeszcze ma czas. Jeszcze wszystko się może zmienić. Jeszcze może dorosnąć
do tych lektur, jeszcze może pokochać czytanie, gdy nikt nie będzie jej go narzucał".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).