Mąż chciał wracać do "normalnego życia". Ja próbowałam mu wytłumaczyć, iż ono już nie istnieje

mamadu.pl 3 godzin temu
"Narodziny dziecka wywracają wszystko do góry nogami – codzienność, relacje, choćby sposób, w jaki patrzymy na siebie nawzajem. Normalność, którą znaliśmy przedtem, umarła razem z tamtym etapem naszego życia". Tak brzmi początek poruszającej wiadomości od Asi, która przyszła na naszą redakcyjną skrzynkę. Przeczytajcie całość.


Gdzie się podziało nasze "normalne życie"?


"Pamiętam moment, w którym mój mąż zapytał, kiedy wrócimy do tego, co było 'przedtem'. Do spontanicznych wyjść do kina, nocnych rozmów przy winie, spokojnych poranków z kubkiem kawy w dłoni.

Chciałam mu odpowiedzieć delikatnie, ale prawda była brutalna – już nigdy. Bo w miejscu, gdzie kiedyś była swoboda, teraz stoi łóżeczko, stos pieluch i nieustanna czujność.

Dwa światy pod jednym dachem


On wciąż miał w głowie obraz nas sprzed narodzin dziecka. Ja czułam, iż moje ciało, emocje i rytm dnia nie należą już tylko do mnie.

Dla niego 'normalne' oznaczało powrót do tego, co było. Dla mnie – znalezienie nowej równowagi, w której nie ma powrotów, są tylko początki.

To brzmi dramatycznie, ale narodziny dziecka to też rodzaj żałoby. Po beztrosce, spontaniczności, swobodzie. Nie oznacza to jednak, iż nowe życie jest gorsze. Ono jest inne – pełne miłości, ale też ograniczeń, które trudno zaakceptować, jeżeli wciąż tęskni

się za dawnym 'ja'.

On chce wychodzić, ja chcę przetrwać


Mąż chciał znów zapraszać do domu przyjaciół, pojechać na weekend, wyjść na koncert lub kolację. Ja chciałam przespać trzy godziny pod rząd i mieć pewność, iż mam czyste body na rano.

Spotkaliśmy się gdzieś w połowie drogi: on udawał, iż jest cierpliwy, ja udawałam, iż mam siłę. Ale w środku wiedziałam, iż to już nie jest ta sama para. To są rodzice – ludzie, którzy muszą się na nowo nauczyć siebie.

Z czasem zrozumiałam, iż 'normalność' to nie powrót, tylko redefinicja. Że jeżeli będziemy szukać dawnych schematów, będziemy się tylko frustrować. Nasze życie już zawsze będzie miało w tle dziecięcy płacz, planowanie drzemek i odwieczny rachunek sumienia: 'czy jestem dobrą matką, dobrym ojcem?'.

To jest nasza nowa baza i dopiero na niej możemy budować kolejne etapy.

Miłość w nowych warunkach


Paradoksalnie, dopiero gdy oboje zaakceptowaliśmy, iż dawna normalność nie wróci, zaczęliśmy na nowo uczyć się bliskości. To trudne, bo łatwiej tęsknić niż tworzyć coś od zera.

Ale zrozumieliśmy, iż miłość to nie tylko randki i rozmowy po nocach, ale także zmęczone spojrzenia nad przewijakiem i ciche 'damy radę' wypowiedziane w kuchni o trzeciej nad ranem".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału