Mąż i szwagier obrazili się na teściową, a ja ją rozumiem. Sama postąpiłabym tak samo na jej miejscu

przytulnosc.pl 3 tygodni temu

Mąż i szwagier obrazili się na teściową, a ja ją rozumiem. Sama postąpiłabym tak samo na jej miejscu.

Mąż i jego brat są obrażeni na swoją matkę, ponieważ wyrzuciła nas wszystkich z mieszkania. To znaczy mnie, męża, szwagra i jego żonę. Co myśli o tym żona szwagra, nie wiem, ale obaj synowie są wściekli na matkę.

A ja teściową rozumiem. I tak długo to wszystko znosiła. Na jej miejscu znacznie wcześniej wskazałabym wszystkim drzwi. To właśnie próbuję teraz wytłumaczyć mojemu zrozpaczonemu mężowi.

Dwa lata temu, gdy wzięliśmy ślub, Kosta poprosił swoją mamę, żeby pozwoliła nam na jakiś czas u niej zamieszkać. Musieliśmy odkładać na własne mieszkanie i chcieliśmy to zrobić szybko. Gdybyśmy wynajmowali mieszkanie, pieniądze szłyby w błoto, a na własne lokum oszczędzalibyśmy do końca życia.

Teściowa miała trzypokojowe mieszkanie, w którym mieszkała ona sama i młodszy brat Kosty. Było dla nas miejsce, więc bez większego wahania zgodziła się, żebyśmy się u niej zatrzymali na jakiś czas.

Żyliśmy spokojnie przez ponad rok. Nie było żadnych kłótni. Dokładaliśmy się do jedzenia i rachunków, pomagaliśmy w domu i nikomu nie przeszkadzaliśmy. Na żadne imprezy nie mieliśmy ani czasu, ani sił. Najgłośniejsze, co można było od nas usłyszeć, to chrapanie. W tamtym czasie miałam pracę i dodatkowe zlecenia, a mój mąż pracował na dwa etaty.

Teściowa pracowała, szwagier zajmował się swoimi sprawami i wszystko byłoby przez cały czas spokojnie, gdyby dziewczyna szwagra nie zaszła w ciążę. Nie wiem, czy to było przypadkowe, czy dobrze przemyślane, ale jej stan skłonił go do oświadczyn.

Ponieważ młoda żona i przyszła matka przez cały czas studiowała na uniwersytecie, a szwagier dopiero zaczynał pracę i zarabiał grosze, pojawiło się pytanie: gdzie będą mieszkać?

Brat męża powiedział matce, iż skoro pozwoliła nam mieszkać u siebie, to logiczne, iż jeszcze jedna młoda para też może się tu wprowadzić. Przecież jedna osoba więcej niczego nie zmieni, mówił.

Teściowa nie była zachwycona tym pomysłem, ale przyjęła argumenty młodszego syna. Do jego pokoju wprowadziła się jego ciężarna dziewczyna. I właśnie wtedy nasza spokojna egzystencja zaczęła się zmieniać.

My z mężem rzadko jedliśmy w domu, głównie w weekendy. Rano piliśmy tylko kawę, bo nic więcej nie przechodziło nam przez gardło, a potem uciekaliśmy do pracy i wracaliśmy dopiero po dziewiątej wieczorem. W ciągu dnia jedliśmy gdzieś na mieście, wracaliśmy do domu, myliśmy się i padaliśmy do łóżka. Do kuchni często choćby nie zaglądaliśmy.

Dlatego nie od razu zrozumieliśmy, skąd wziął się skandal z brudnymi naczyniami. Nagle szwagier i jego żona zaczęli oskarżać nas o to, iż nie sprzątamy. Okazało się, iż teściowa zwróciła im uwagę na brudne naczynia zalegające w zlewie przez cały dzień. Ale dla nich zasada „zjadłeś – pozmywaj” najwyraźniej nie istniała.

Młodzi zaczęli się burzyć, mówiąc, iż przecież nie mieszkają tu sami, więc czemu tylko oni mają zmywać? Trzeba ustalić dyżury!

Bardzo interesujące podejście. My jedliśmy w domu tylko w weekendy, wtedy też zmywaliśmy. Rano opłukiwaliśmy po sobie kubki po kawie. Jakie jeszcze naczynia mieliśmy zmywać? Po szwagrze i jego żonie? Teściowa też zawsze myła po sobie od razu, bo nie znosiła pełnego zlewu.

Nie zamierzaliśmy niczego nikomu udowadniać. Powiedzieliśmy, iż każdy powinien myć po sobie, tak jak było, zanim szwagier sprowadził swoją żonę. Nie wiem, co go naszło, iż o tym zapomniał. Może po prostu postanowił się wymigać i stanął po stronie żony, która nie znała domowych zasad.

Potem była kłótnia o sprzątanie. zwykle w sobotę wysypialiśmy się, jedliśmy śniadanie i wszyscy razem sprzątaliśmy. Każdy swój pokój, a potem wspólnie kuchnię, korytarz, łazienkę i toaletę. Wszystko odbywało się spokojnie, bo wszyscy byliśmy dorośli i rozsądni.

Szwagier oczywiście nie był zachwycony sprzątaniem, ale niczego nie podważał i też się angażował. Ale tak było przed ślubem. Po ślubie młodzi kilka razy pomogli, a potem zaczęli sprytnie unikać tego obowiązku.

Wstawali o ósmej rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, i wychodzili na cały dzień. Nie wiem, gdzie się podziewali, ale wracali około dziesiątej wieczorem, kiedy wszystko było już posprzątane.

To, co działo się w ich pokoju, było ich sprawą. Ale fakt, iż wymigiwali się od sprzątania wspólnych przestrzeni, już nas irytował. Pierwszy nie wytrzymał Kosta. Powiedział bratu wszystko, co o tym myśli. Tamten zaczął się bronić, do rozmowy wtrąciła się jego ciężarna żona. Wybuchła awantura.

Teściowa wyszła i wszystkich rozgoniła. Ja nie wtrącałam się w kłótnię, próbując po cichu wciągnąć męża do naszego pokoju. Było jasne, iż to przerodzi się w burzliwą wymianę zdań i nie będzie żadnej konstruktywnej rozmowy. W pokoju powiedziałam jeszcze mężowi, iż jego zachowanie nie rozwiązuje problemu.

I wtedy stało się to, co musiało się stać. Teściowa powiedziała dość. Stwierdziła, iż to jej mieszkanie i skoro nie potrafimy się dogadać, to mamy się wyprowadzić. Wszystkich nas. I wiecie co? Miała rację.

Ale kłótnie wybuchały coraz częściej. Dawało się we znaki również to, iż mąż ostatnio był bardzo zmęczony w pracy, zestresowany i nietrudno było go doprowadzić do sprzeczki. A szwagier puszył się przed żoną i udawał samca alfa.

Teściowa znosiła to przez pół roku, a potem po prostu zebrała synów i oznajmiła im, iż mają miesiąc na opuszczenie mieszkania, bo inaczej nie ręczy za siebie. I obaj bracia się obrazili.

Szwagier obraził się, iż matka go wyrzuca, wiedząc, iż zarabia niewiele, a jego żona jest w ciąży, nie pracuje i lada moment urodzi. Kosta obraził się, iż i on dostał rykoszetem, chociaż nic złego nie zrobił, a wręcz przeciwnie – próbował przywołać brata do porządku.

Ale teściowa była nieugięta. możliwie jak najszybciej szukaliśmy opcji na kredyt hipoteczny, ale nie zdążyliśmy go załatwić, więc przez kilka miesięcy musieliśmy wynajmować mieszkanie. Szwagier i jego żona przeprowadzili się do jej rodziców i teraz tłoczą się w dwupokojowym mieszkaniu. Na wynajem osobnego lokum ich nie stać.

Kupiliśmy własne mieszkanie i zaproponowałam mężowi, żeby zaprosić jego mamę na parapetówkę, ale on przez cały czas się na nią dąsa. A ja ją doskonale rozumiem. Obaj synowie zachowywali się nierozsądnie, ale szwagier zdecydowanie przekraczał granice bardziej. Jednak to przecież jej dzieci, nie mogła wyrzucić jednego, a drugiego zostawić. To byłoby zupełnie niesprawiedliwe.

A iż wyrzuciła ich z mieszkania? Przecież to nie niemowlęta wyrzucone na mróz. Dorośli faceci, którzy mają już własne rodziny. Powinni sobie poradzić. Szczerze mówiąc, uważam, iż teściowa i tak długo to znosiła – ja już dawno bym wszystkich wysłała w diabły.

Teraz muszę tylko przemówić mężowi do rozsądku. Mam nadzieję, iż mnie nie rozczaruje i zrozumie swoją matkę.

Idź do oryginalnego materiału