Mąż nie chce przekazać swojej odziedziczonej kawalerki w centrum naszej córce – czy lepiej dać jej mieszkanie, czy sprzedać je i podzielić pieniądze równo między trójkę dzieci?

newsempire24.com 11 godzin temu

27 marca 2024

Dziś znowu mieliśmy z Elżbietą sprzeczkę o mieszkanie po mojej ciotce, które odziedziczyłem kilka miesięcy temu. Mieszkanie jest raczej niewielkie, ale leży w ścisłym centrum Poznania, przez co jest dość cenne, chociaż wymaga gruntownego remontu. Rodzina nam się rozrosła mamy już trójkę dzieci: najstarsza córka, Jagoda, właśnie skończyła 19 lat i studiuje na uniwersytecie. Starszy syn, Wojtek, ma 12 lat, a najmłodszy, Staś, dopiero niedawno obchodził piąte urodziny. Sami mieszkamy w przestronnym, trzypokojowym mieszkaniu na Jeżycach, więc dla nikogo nigdy nie brakowało miejsca.

Elżbieta uważa, iż to doskonały moment, by oddać mieszkanie Jagodzie, żeby mogła się usamodzielnić, poczuć dorosłość, a może niedługo wyjdzie za mąż. Ja jednak mam wątpliwości wydaje mi się to kompletnie niesprawiedliwe w stosunku do chłopaków. Proponowałem, by sprzedać mieszkanie, a pieniądze prawdopodobnie jakieś 450 tysięcy złotych po odjęciu kosztów remontu rozdzielić równo między dzieci, żeby każde mogło w przyszłości zrobić z tym kapitałem, co zechce. Elżbieta uważa, iż to kiepski pomysł podpiera się powiedzeniem, iż lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, czyli według niej lepiej dać przynajmniej jednemu dziecku mieszkanie tutaj i teraz, a o chłopcach dopiero pomyśleć, jak dorosną.

Patrząc logicznie, jeżeli podzielimy tę kwotę na trójkę, to zanim chłopaki dorosną, inflacja sporo uszczknie z wartości pieniędzy, a Jagodzie wystarczy może na używany samochód albo niewielką pomoc przy wynajmie. Ale z drugiej strony, czy jeżeli damy córce mieszkanie, nie zacznie jej to dzielić z rodzeństwem? Boję się, iż w przyszłości mogą mieć do niej żal o to, iż dostała najwięcej.

Z Elżbietą zdecydowaliśmy, iż Jagodzie na razie nic nie powiemy sama jeszcze nie wie o testamencie po ciotce Wandzie, a i tak mieszkanie teraz nie nadaje się do zamieszkania. Bez remontu nie da się tam wprowadzić, a odkładając wszelkie naprawy, i tak nic by z tego nie wyszło. Szczerze mówiąc, nie mamy w tej chwili funduszy, żeby wyłożyć wszystko na generalny remont, a brać kredyt nie mamy odwagi.

Wciąż zachodzę w głowę, kto z nas ma rację. Czy słusznie kieruję się troską o sprawiedliwość między dziećmi, czy może powinienem pójść za radą Eli i pozwolić Jagodzie zacząć nowe życie na swoim? A może ktoś z boku widzi wyjście, którego ja nie potrafię dostrzec?

Z jednej strony nie chcę, by przez jedno mieszkanie rozpadła się rodzinna zgoda od zawsze ceniłem sobie spokój i ciepłą atmosferę w domu. Z drugiej zaś strony wiem, jak trudno młodym o własny kąt w dzisiejszych czasach. Na razie nie podejmiemy decyzji pochopnie. Poczekać, przemysleć, rozważyć wszystkie argumenty może to najlepsze wyjście. Jeden dzień może dużo zmienić. Po dzisiejszej rozmowie wiem, iż najważniejsze to nie popaść w zaciętość, bo rodzina powinna być zawsze ponad sprawami materialnymi.

Idź do oryginalnego materiału