Mąż przez lata ukrywał, iż żony mogą uczestniczyć w zabawach firmowych

polregion.pl 15 godzin temu

„To byś tylko popsuła”: mój mąż przez lata ukrywał, iż na firmowe imprezy można zabierać żony

Wydawałoby się, iż w małżeństwie nie powinno być tajemnic. Zwłaszcza takich, które nie mają większego sensu. A jednak mój mąż przez kilka lat konsekwentnie mnie okłamywał – zimno, pewnie, niemalże rutynowo. Twierdził, iż w jego firmie obowiązuje zakaz przyprowadzania małżonków na korporacyjne imprezy. Rzekomo taka polityka. Wierzyłam mu. Nie nalegałam szczególnie. Nigdy nie byłam miłośniczką hałaśliwych zabaw, a po urodzeniu syna zupełnie wsiąkłam w domowy rytm.

Ale prawda wyszła na jaw nagle. I nie tylko zabolała – sprawiła, iż w swoim własnym małżeństwie poczułam się obca.

Z Jackiem jesteśmy małżeństwem dopiero pięć lat. Zaraz po ślubie zaszłam w ciążę, nasz Kacper ma teraz cztery lata. Lata minęły gwałtownie – pieluchy, nieprzespane noce, zwolnienia lekarskie. Wróciłam do pracy, jak tylko się dało. Pomagały babcie, z finansami było łatwiej. Staram się wracać wcześniej, być blisko. Ale Jacek… Coraz częściej zostaje w pracy, czasem wraca dopiero nad ranem, zmęczony, z niewyraźnym spojrzeniem. Mówi, iż to przez „zapierdziel” w robocie.

Trzy lata temu dostał posadę w porządnej firmie. Dobra pensja, dwa razy wyższa niż poprzednio. Stał się spokojniejszy, przestał narzekać na szefa czy kolegów. Tylko jedno mnie uwierało: nigdy nie zaprosił mnie na żadną firmową imprezę. Ani na wyjazd za miasto, ani na sylwestra. Zawsze to samo: „U nas to nie wypada. Bez żon. To nic osobistego”.

Ufałam mu. Chciałam wierzyć. Przecież gdyby chciał coś ukryć, to choćby by nie tłumaczył. A tak – niby był szczery. No i nie miałam głowy do imprez. Moje koleżanki – jedne zamężne, inne nie – żyły swoim życiem. Kontakty się rozmyły. Byłam zmęczona. Żadnych wrażeń. Weekendy to pranie, gotowanie, przedszkole, przychodnia.

Aż tu pewnego dnia spotkałam w aptece Agnieszkę, koleżankę ze szkoły. Pogadałyśmy, wstąpiłyśmy do kawiarni, zaczęłyśmy rozmawiać. Okazało się, iż jej mąż pracuje w tej samej firmie co Jacek. Zaśmiałyśmy się – jaki ten świat mały. Zaproponowałam spotkanie w piątek.

„Nie dam rady” – powiedziała. „Bo mam firmową imprezę z mężem”.

„To ty idziesz?” – spytałam, zaskoczona. A ona jeszcze bardziej: „No tak, a co? Zawsze można przyjść we dwójkę”.

I wtedy zrobiło mi się tak zimno w środku. Udawałam, iż wiem, żartowałam, wymamrotałam coś o sprawach do załatwienia, ale w środku wszystko się przewróciło. Czyli po prostu kłamał. Przez wszystkie te lata. Szłam do domu, nie czując pod sobą ziemi. Nie przez samą imprezę. Przez to kłamstwo. Przez to uczucie, iż jestem wstydem. Że wstydzi się mnie pokazać.

Wieczorem przy kolacji, starając się mówić spokojnie, zaczęłam rozmowę:

„Wyobraź sobie, Agnieszka idzie na imprezę firmową z mężem. Mówi, iż u was to normalne”.

Zamarł. Spojrzał na mnie bokiem. Potem zaczął sobie nalewać herbatę, gnieść serwetkę, odwracać wzrok.

„No… to dla nowych. Im się nie odmawia. A my z kolegami znamy się od lat”.

„Ale ty wcześniej też nie zapraszałeś. Trzy lata to nie nowy”.

Westchnął, spojrzał w bok i rzucił:

„Po prostu chciałem odpocząć. Bez pary. Bez tych ‘rodzinnych’ tematów. Bez tego, iż mąż trzeźwy, a żona go kontroluje. Jestem zmęczony. Chcę się rozerwać”.

Poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył. Czyli ja jestem przeszkodą. Czyli z innymi może być sobą, a ze mną – nie. Jestem brzydka? Głupia? Nie potrafię prowadzić rozmowy? Czy po prostu uważa, iż zepsuję mu „zabawę”?

Lepiej by milczał. Kłamstwo boli, ale prawda, która wychodzi po latach, to jak plucie w twarz. Nie urządzałam scen. Po prostu postanowiłam – więcej go nie zaproszę na mój korporacyj. Za tydzień mamy imprezę w mojej pracy. Pójdę sama. Ubiorę się odświętnie. Będę się śmiać, rozmawiać, tańczyć.

Może to nie idealne rozwiązanie. Ale niech zrozumie: tak się nie postępuje z żoną. Ani z tą w sukience na firmowej imprezie, ani z tą, która siedzi w domu z gorączkującym dzieckiem. Przecież nie jesteśmy wrogami. Ale teraz czuję się obca. A obcych się nie zaprasza.

Idź do oryginalnego materiału