Mdli mnie od tego pytania zadawanego dzieciom. Moja córka może zostać farfoclem, gdy dorośnie

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Ten mem oddaje wszystkie moje myśli o przyszłości mojej córki. Fot. Instagram.com/Sztuczne Fiołki


W sieci natknęłam się na grafikę, która oddała cały sens moich myśli, kiedy obserwuję początek roku szkolnego. Kiedy czytam posty o przyszłości tych dzieciaków, które teraz przekraczają szkolne progi. Kiedy sama myślę o tym, do jakiej szkoły zapisać córkę, która teraz rozpoczęła zerówkę.


Zapisałam sobie ten obrazek w głowie i w sercu i pozwalam mojej córce odpowiadać na pytanie: "Kim zostanie, kiedy dorośnie?" – "Farfoclem".

Śmiejecie się państwo? To dobrze, śmiech nas wszystkich uleczy z bolączek tego padoku.

O tym właśnie też jest ten mem. O odpuszczaniu. O tym świadomym zdjęciu z siebie ciężaru, który jest wyimaginowany, często iluzjonistyczny. Jest naszą myślą, a ona zawsze jest relatywna.

Zdejmuję z mojej córki własne myśli


Tymczasem ja zdejmuję z mojej córki odpowiedzialność za realizację moich wizji, moich myśli. Ponieważ one należą do mnie, nie do niej. Ona stworzy swoje, a ja będę widzem jej dorosłego życia.

I nie interesuje mnie w tym momencie jej życia, kim zostanie, kiedy dorośnie. Czy będzie zarabiać na życie jako artystka, lekarka, czy niania? Czy będzie tworzyć, leczyć, czy parzyć kawę za barem? Jakie to ma znaczenie? Dopóki będzie zdrowa, silna i wolna, może być, kim tylko zechce. Farfoclem.

Może nie definiować się, poprzez wykonywamy zawód i to też jest ok. Może definiować się przez sztukę, muzykę, związek, wartości, jakie będą jej bliskie. A pracę traktować tylko jako narzędzie, by utrzymać się na powierzchni ekonomicznej. I to też jest ok.

Może będzie podróżniczką, a może jej pasja do koni tak się rozwinie, iż będzie prowadzić niewielką stadninę za miastem? Ta długo, jak będzie wierna swoim marzeniom i potrzebom, będzie miała we mnie wsparcie. Kiedy od nich odejdzie, w jej życiu zrobi się bałagan: również będzie mogła liczyć na moje wsparcie.

Rzadko myślę o przyszłości zawodowej mojej córki. Szczerze? Nie myślę choćby często o własnej, choć wiem, iż jeszcze tyle przede mną. Pracę traktuję jak pasję, możliwość spotkania, rozmowy. Staram się od kilku lat robić wszystko, by była moją przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem.

I to adekwatnie wszystko, co chcę przekazać mojej córce. Pieniądze można zarobić na milion sposobów, nie ma przed nią żadnych granic. Dwa: to elastyczne drogi, mieszają się, zmieniają i każda może być traktowana, jako przygoda, lekcja.

Mądrzy ludzie mówią, iż wszystko w życiu jest zmienne. Ja lubię dodawać sobie po cichu, iż szczególnie to, co na płaszczyźnie zawodowej. Dlaczego? Dlatego, iż rozwój jest zmianą. Jedno zawiera się w drugim. A praca, w której nie ma rozwoju, prowadzi do stagnacji i apatii.

W każdym razie: uwalniam moją córkę od potrzeby realizacji obcych wizji i myśli dotyczących tego, jak powinna wyglądać jej droga zawodowa. Jak dla mnie, może zostać farfoclem.

Idź do oryginalnego materiału