MEN mięknie w sprawie zakazu telefonów w szkołach. "Potrzeba realnych ograniczeń"

dadhero.pl 1 dzień temu
Wystarczyło jedno spotkanie, na którym Szymon Hołownia ogłosił pomysł ustawy zakazującej używania telefonów w szkołach, by MEN zmieniło zdanie w tej kwestii. Resort do tej pory nie widział potrzeby wprowadzania ograniczeń, teraz już je dostrzega. – Być może zmienimy prawo – zapowiedziała wiceministra Katarzyna Lubnauer.


Używanie telefonów w szkołach powinno być zabronione – tak według marcowego badania CBOS uważa aż 73 proc. Polaków. Niemal tyle samo twierdzi, iż decyzja o zakazie nie powinna należeć do szkół, tylko potrzebne są odgórne przepisy, takie same w całym kraju.

Ban na telefony


Te "antysmartfonowe" nastroje postanowił gwałtownie wykorzystać Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu, a jednocześnie kandydat na prezydenta uznał, iż jeżeli większość ludzi chce zakazu, to trzeba im go dać. – To my, dorośli, stworzyliśmy świat, w którym telefon stał się integralną częścią życia najmłodszych. Mamy obowiązek ustanowić jasne zasady korzystania z technologii, chroniące dzieci przed zagrożeniami cyfrowymi – stwierdził. I dodał, iż skoro do szkół nie można wnosić noży, to nie powinno w nich być też telefonów, bo one też mogą się stać niebezpiecznym narzędziem.

Hołownia nie zamierza sięgać po miękkie ograniczenie. Jak sam zapowiedział, przepisy przygotowywane przez jego partię będą prawdziwym "banem" na telefony w szkołach. To może oznaczać, iż dzieciaki nie będą mogły sięgać po telefony nie tylko na lekcjach, ale też na przerwach. Takie ostre restrykcje obowiązują już m.in. we Francji, Norwegii, Portugalii, a od września całkiem wolne od telefonów będą szkoły w Finlandii.

MEN dołącza do wyścigu


Inicjatywa Hołowni podziałała motywująco na szefowe ministerstwa edukacji. Do tej pory zarówno Barbara Nowacka, jak i jej zastępczynie stanowczo zapowiadały, iż nie planują wprowadzać przepisów zakazujących uczniom korzystania z telefonów, chcą jedynie "mocno ograniczyć" dostęp do elektroniki przedszkolakom i dzieciom w klasach I-III. W pozostałych przypadkach decyzję o zakazie powinni podejmować dyrektorzy szkół po konsultacjach z nauczycielami i rodzicami.

Teraz jednak MEN nie jest już tak stanowcze w tej sprawie. Wiceszefowa tego resortu Katarzyna Lubnauer, którą zapytano o pomysł Hołowni, stwierdziła co prawda, iż dziś prawo pozwala dyrektorom szkół skutecznie walczyć ze "smartfonozą", ale jednocześnie zapowiedziała, iż jej resort rozważa zaostrzenie przepisów. – Być może zmienimy prawo tak, żeby rzeczywiście wzmocnić możliwości szkół dotyczące tych ograniczeń – powiedziała w wywiadzie dla Polskiego Radia.

Lubnauer stwierdziła też, iż w pierwszej kolejności MEN chce się zająć przepisami regulującymi dostęp do elektroniki w przedszkolach i pierwszych klasach podstawówki. – Chcemy bardzo ograniczyć korzystanie z jakiegokolwiek sprzętu przez przedszkolaki. Tutaj akurat chcemy to ograniczyć do zera. Chcemy też bardzo wyraźnie to ograniczyć w przypadku klas I-III – stwierdziła wiceszefowa MEN.

Mniej lub bardziej restrykcyjne zakazy używania telefonów wprowadziło w ostatnich latach aż 60 państw, z czego 15 w Unii Europejskiej, m.in. Holandia, Węgry, Włochy i Grecja. Niebawem podobne przepisy zostaną wprowadzone również w Austrii, na Łotwie i w Luksemburgu.

Źródło: Polskie Radio


Idź do oryginalnego materiału