Skrócenie lekcji w szkołach – dlaczego ten pomysł w ogóle się pojawił?
Ostatnio pisaliśmy, iż padła propozycja skrócenia lekcji w szkołach. Niezależny Związek Zawodowy Oświata Polska (NZZOP) zaproponował, by lekcje trwały 40 minut zamiast standardowych 45. Skąd się wziął taki pomysł? Związkowcy zaproponowali go z uwagi na trudną sytuację nauczycieli, którzy mimo podwyżek pensji, nie odczuwają realnej poprawy. Związki zawodowe zauważają, iż choć pensje nauczycieli wzrosły o 5% od stycznia 2025 roku, to i tak nie nadążają za inflacją, a realna wartość pensji nauczycielskich w ostatnich latach spadła o 18%.
Dla wielu nauczycieli ta symboliczna podwyżka nie wystarczy, by zrekompensować
rosnące koszty życia. W związku z tym, zamiast liczyć na większe wynagrodzenia, związki proponują skrócenie czasu pracy, co, według nich, pozwoliłoby poprawić jakość pracy nauczycieli oraz efektywność nauczania. W szczególności chodzi o to, by uczniowie
nie musieli siedzieć na lekcjach przez pełne 45 minut, ponieważ coraz trudniej im skupić uwagę przez ten czas.
Skrócone lekcje miałyby na celu także zmniejszenie obciążenia nauczycieli i poprawienie atmosfery w klasach. Propozycja zyskała dużą popularność wśród nauczycieli, którzy uważają, iż takie zmiany mogłyby pozytywnie wpłynąć na codzienną pracę w szkołach.
Co na to MEN?
Ministerstwo Edukacji Narodowej gwałtownie zdementowało informacje, twierdząc, iż decyzja o skróceniu lekcji nie została podjęta. MEN zaznaczyło, iż zmiana wymagałaby nowelizacji rozporządzenia, a na razie obowiązuje zasada 45 minut lekcji, którą można skrócić tylko w wyjątkowych sytuacjach.
– MEN nie miał i nie ma takich planów – przekazał resort w rozmowie z portalem konkret24.tvn24.pl.
Co ja o tym sądzę?
Myślę, iż propozycja skrócenia lekcji o 5 minut to temat wart uwagi, zwłaszcza w kontekście trudnej sytuacji nauczycieli. Z jednej strony, rozumiem zaniepokojenie związków zawodowych – niskie podwyżki, które nie nadążają za inflacją, to rzeczywiście poważny problem, który odczuwają nie tylko nauczyciele, ale również inni pracownicy w sektorze publicznym.
Propozycja skrócenia lekcji to dość pragmatyczne podejście – zamiast oczekiwać nierealnych podwyżek, postanowiono zmniejszyć czas pracy, co mogłoby poprawić samopoczucie nauczycieli i dać im więcej przestrzeni do odpoczynku. Z drugiej strony, wydaje mi się, iż kwestia skrócenia lekcji wymaga jeszcze dokładniejszego przemyślenia.
40 minut to naprawdę krótki czas, zwłaszcza w kontekście złożoności materiału, który nauczyciele muszą przekazać. Pamiętajmy, iż szkoła to nie fast food. Takie podejście może prowadzić do problemów z odpowiednim tempem nauczania, szczególnie w przedmiotach wymagających głębszej analizy lub większego zaangażowania. Ponadto, nie jestem przekonana, czy krótsze lekcje rzeczywiście rozwiążą problemy związane z koncentracją uczniów.
Może warto jednak skupić się na szukaniu metod nauczania, które bardziej angażują młodzież, zamiast skracać czas, który i tak wydaje się dość krótki na realizację całego programu?