Cała burza rozpętała się na dobre we wrześniu wraz z nowelizacją Karty Nauczyciela. Pedagodzy, którzy od lat brali na siebie całodobową odpowiedzialność za uczniów na wyjazdach, liczyli na korzystne dla nich zmiany. Zwłaszcza po przełomowym orzeczeniu Sądu Najwyższego. Zamiast tego dostali zapisy, które w praktyce kilka zmieniały i doprowadziły do... odwoływania wycieczek szkolnych w całej Polsce.
Zmiany w Karcie Nauczyciela a „godziny basiowe”
Orzeczenie Sądu Najwyższego z lutego 2025 r. sugerowało, iż praca na wycieczce to płatne nadgodziny. Nauczyciele liczyli więc, iż niedługo będą za to wynagradzani, tak jak w przypadku innych zawodów. Tymczasem resort edukacji… pominął ten zapis w ustawie, co wywołało falę oburzenia.
Jak tłumaczyło się MEN? Twierdziło, iż nauczycieli obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy zapisany w Karcie Nauczyciela (a nie Kodeks Pracy, jak właśnie w przypadku innych zawodów), a wyjazdy i opieka nad uczniami się w tym mieszczą.
Nowelizacja gwarantowała jedynie, iż nauczyciel nie straci pieniędzy za lekcje ponadwymiarowe, które w tym czasie "przepadłyby" mu w szkole (np. gdyby klasa poszła na wagary). Środowisko nazwało to wprost "kpiną", a godziny ponadwymiarowe "basiowymi". Belfrowie po prostu chcieli zarabiać za dodatkową odpowiedzialność i swój czas, a nie tylko "nie tracić".
Odwołane wycieczki szkolne i reakcja Donalda Tuska
W efekcie przez nauczyciele zaczęli prowadzić włoski strajk. W całej Polsce, od Warszawy po mniejsze miejscowości, zaczęto odwoływać wyjścia do kin, teatrów, muzeów i, przede wszystkim, kilkudniowe wycieczki szkolne.
Na sporze, jak zwykle, najbardziej ucierpieli uczniowie. Głos zabrała Akcja Uczniowska, alarmując, iż dzieci "pozbawiane są kluczowych elementów edukacji poza murami szkoły", a dla wielu z nich, szczególnie z uboższych rodzin, jest to "jedyna okazja do kontaktu ze sztuką czy historią".
Presja medialna i społeczna przyniosła jednak skutek. Na doniesienia zareagował premier Donald Tusk, który po spotkaniu z nauczycielami przyznał, iż kwestia godzin ponadwymiarowych jest dla nich "bardzo dotkliwa" i zapowiedział szybkie prace nad nowymi przepisami.
Ministra przyznała rację nauczycielom. Będą pieniądze za nadgodziny
Barbara Nowacka w podcaście Kancelarii Premiera "Na pierwszej linii" na YouTube została zapytana o kwestię "godzin za gotowość". Ministra przyznała rację protestującym. – Dałam słowo nauczycielkom, nauczycielom z pełnym przekonaniem, iż racja jest po ich stronie. Nie będzie tego problemu – zadeklarowała.
Tłumaczyła, iż chaos wynikał co prawda z "dobrych chęci", ale też z "nieporozumień" dotyczących tego, jak w praktyce stosowana jest Karta Nauczyciela. Dodała, iż dotychczasowe regulacje były niespójne.
Szefowa MEN ujawniła, iż odbyła konsultacje ze "wszystkimi radami dyrektorów szkół podstawowych i ponadpodstawowych" i zobaczyła, jakie są nierówności w kraju. – Jeden samorząd płacił za to, iż nauczyciel idzie do ucznia na nauczanie indywidualne i gdy ucznia nie ma, jeden dostaje wynagrodzenie, a 10 km dalej może nie dostać – opisywała.
Dlatego też zdecydowano się na najszybszą drogę legislacyjną, czyli poselską, "żeby ta zmiana była taka, iż za każdą gotowość do pracy po prostu nauczyciel będzie dostawał wynagrodzenie". Ma to więc raz na zawsze zamknąć temat "godzin basiowych".











