MEN zdecydował o edukacji domowej. "To forma dyskryminacji najsłabszych"

mamadu.pl 15 godzin temu
Od 2026 roku szkoły dostaną mniej pieniędzy za uczniów w edukacji domowej. Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło nowe przepisy, które mogą sprawić, iż placówki będą mniej chętnie przyjmować dzieci uczące się w tym trybie. Rodzice i politycy ostrzegają, iż zmiany uderzą w rodziny wielodzietne i dzieci ze specjalnymi potrzebami.


Mniej pieniędzy dla szkół za uczniów w edukacji domowej


Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło zmiany w finansowaniu edukacji domowej. Od 2026 roku szkoły, które zapisują uczniów do tego trybu nauki i organizują dla nich egzaminy końcowe, otrzymają z tego tytułu mniej pieniędzy niż dotychczas. Może to spowodować, iż placówki będą mniej chętnie przyjmować dzieci na edukację domową.

Pod koniec lipca minister edukacji podpisała rozporządzenie w sprawie podziału środków oświatowych na rok 2026. Zmiany dotyczą m.in. obniżenia progu liczby uczniów, dla których szkoła może otrzymać wyższe finansowanie – z dotychczasowych 200 osób do 96. jeżeli szkoła ma więcej uczniów w edukacji domowej, pieniądze będą naliczane według niższego przelicznika.

W uzasadnieniu resort edukacji podkreśla, iż celem jest "zrównoważenie finansowania w odniesieniu do rzeczywistych kosztów funkcjonowania szkoły". Jednak ta argumentacja nie przekonuje części polityków i organizacji wspierających edukację domową.

Oburzeni i poszkodowani mogą się czuć też rodzice, bo to kolejny zamach na rozwiązanie, jakim jest edukacja domowa. Wcześniej krzywdzące przepisy chciał wprowadzić minister Czarnek ze swoją ustawą Lex Czarnek, teraz MEN ograniczył finansowanie szkół w tym zakresie.

Szkoły przyjmą mniej uczniów w ED


Krzysztof Bosak z Konfederacji ostro ocenił te zmiany.

– Zgodnie z tym nowym rozporządzeniem mają być drastycznie ograniczone możliwości finansowania edukacji domowej dla szkół, które mają w edukacji domowej powyżej 96 uczniów; mają być ograniczone środki, mają być wprowadzone różnego rodzaju ograniczenia. Uważamy, iż te decyzje są nieodpowiedzialne, pochopne i nieuzasadnione – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Bosak przypomniał, iż już teraz edukacja domowa jest finansowana na niższym poziomie niż tradycyjna szkoła – to 80 proc. stawki przeznaczanej na ucznia uczęszczającego do placówki stacjonarnej. – Pójście jeszcze dalej w kierunku ograniczeń nie znajduje uzasadnienia – dodał.

Według Klaudii Domagały, działaczki Konfederacji, nowe przepisy najbardziej uderzą w rodziny wielodzietne i dzieci ze specjalnymi potrzebami, ale także w tych uczniów, którzy osiągają ponadprzeciętne wyniki w nauce lub sporcie i wybierają nauczanie domowe z powodów organizacyjnych.

Zagrożenie dla edukacji domowej


Z kolei Monika Kamińska-Wcisło z Centrum Nauczania Domowego uważa, iż wprowadzone zmiany to "forma dyskryminacji i szukania finansów wśród najsłabszych".

"To nie jest efemeryda, to nie jest wymysł rodziców, to jest prawo naszych dzieci do tego, żeby mogły uczyć się poza placówką" – czytamy jej słowa w portalu "Strefa Edukacji". Jej zdaniem, "takie ograniczenia sprowadzą nas do miejsca, gdzie edukacja domowa jest zagrożona".

Edukacja domowa w Polsce z roku na rok staje się coraz popularniejsza – wybierają ją rodzice, którzy chcą indywidualnego podejścia do dziecka, większej elastyczności w planie dnia czy ochrony przed presją rówieśniczą.

Nowe przepisy mogą jednak spowolnić ten trend, jeżeli szkoły – ze względu na niższe finansowanie – będą mniej otwarte na przyjmowanie uczniów w tym trybie.

Zmiany wchodzą w życie od 1 stycznia 2026 roku. To oznacza, iż rodzice, którzy myślą o przejściu na edukację domową, powinni wziąć pod uwagę, iż w przyszłości znalezienie szkoły chętnej do współpracy może być trudniejsze niż obecnie.

Źródło: strefaedukacji.pl, pap.pl


Idź do oryginalnego materiału