"Miałam jechać z bratem na urlop, ale wolę stracić zaliczkę. Poznał powód i się obraził"

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Rodzinne wakacje nad morzem mogą być wyzwaniem. Fot. Marek MICHALAK/East News


"Naprawdę myślałam, iż jakoś się do nich przekonam – dlatego też zgodziłam się na wspólne wakacje. Po urodzinach mamy już wiem, iż nie dam rady. Nie znoszę ani żony, ani dzieci mojego brata i nie chcę spędzać z nimi czasu" – pisze w mailu do redakcji Jagoda.


"Rodzinne wakacje zaplanował brat. On i Maciek, mój mąż, gadali o tym już od dawna. Przyjaźnią się od liceum, adekwatnie to dzięki Tomkowi poznałam Maćka. Do tej pory udawało mi się wykręcać, ale w tym roku zostałam przyparta do muru. Tomek i Maciek zgadali się za moimi plecami, Maciek wpłacił za nas zaliczkę, no i mieliśmy jechać. adekwatnie to mamy jechać. 14 dni nad Bałtykiem. Wcześniej zwiedzanie zamku w Malborku, a do tego rejs statkiem, fokarium w Helu.

Wszystko było zaplanowane, bilety wstępu kupione online, wypożyczenie samochodu dogadane, zaliczka za apartament zapłacona. Naprawdę wierzyłam, iż podołam! Nasza 4-letnia córka już się nie mogła doczekać, aż zobaczy foczki... Serce mi pęka, iż jej to odbiorę, ale chyba wolę widzieć ją przez chwilę smutną, niż żeby spędziła dwa tygodnie z tymi potworami. Pardon – dziećmi mojego brata.

Jego żony nigdy nie lubiłam. Zawsze się wywyższała, czasem zastanawiałam się, co ona w ogóle w Tomku widzi. My jesteśmy raczej prości, z ciężko pracującej rodziny, a ona to taka wymuskana paniusia, którą całe życie tatuś-lekarz utrzymywał. Znamy się już z 12 lat, a ona od zawsze próbowała mi pokazać, iż jestem gorsza.

Dogryza mi w takich pierdołach – a to bo nie mam paznokci zrobionych, bo trzeci sezon chodzę w tej samej kurtce – ale też przy grubszych tematach. Od dwóch lat non stop słyszę od rodziny pytania o drugie dziecko, a ta zawsze taka dumna siedzi jak paw, jak ją wszyscy chwalą, iż dała mojemu bratu parkę. Żałosne.

Skoro już o parce mowa – mam wrażenie, iż syn i córka mojego brata przejęli po rodzicach wszystkie najgorsze cechy. Są głośni, niechlujni, nikogo nie słuchają – zupełnie jak mój brat. A przy tym myślą, iż wszystko im się należy, bo są najwspanialsi na świecie – dokładnie jak ich matka. Szczerze, to nie chcę, żeby moja córka się z nimi zadawała, bo potem sama zachowuje się jak rozkapryszony dzikus.

Ostatnio byliśmy na urodzinach mamy. Zośka przy kuzynie i kuzynce zachowuje się, jakby coś ją opętało. Drze się, biega i tarza po trawie, zaczepia. W pewnym momencie wpakowała mi się na kolana, zaczęła gaworzyć jak niemowlę i pokazywać, iż mam ją karmić. Ona ma 4 lata (rocznikowo 5, ale jest z grudnia), umie mówić, umie sama jeść! Ale zobaczyła, jak bratowa kroi kiełbasę swojemu 5-letniemu synalkowi i pakuje mu ją do buzi, to też chciała. To gaworzenie to po kuzynce. Ta mała ma 6 lat, a czasem ciężko ją zrozumieć.

Dodajmy do tego fakt, iż brat i bratowa ładują w te swoje dzieci tonę cukru: żelki, cukiereczki, czekoladki, deserki, lody. Może to przez to one się tak zachowują? Kiedy spędzamy razem czas, Zosia je to, co one, a potem nie może spać do północy, jest nerwowa, rozdrażniona – to na pewno przez ten cukier!

Powiedziałam bratu, iż chyba jednak zrezygnujemy z wyjazdu. Tym razem, zamiast szukać wymówek, powiedziałam mu wprost, iż nie podoba mi się, jaki wpływ na moją córkę mają jego dzieci. Obraził się oczywiście. Wyjazd dopiero w sierpniu, jeszcze może zmienię zdanie, ale nie wiem, co robić. Boję się, iż tego nie wytrzymam".

Idź do oryginalnego materiału