Ministerstwo będzie dzwoniło do rodziców? MEN chce poznać powody

warszawawpigulce.pl 5 godzin temu

Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada szczegółową analizę powodów, dla których rodzice masowo wypisują dzieci z edukacji zdrowotnej. Nie wiadomo, jak to sprawdzenie ma wyglądać, bo rodzice nie podawali przyczyn, a jedynie wyrażali zgodę na udział w przedmiocie lub nie. W niektórych miastach na lekcje chodzi zaledwie co trzeci uczeń, a są szkoły gdzie frekwencja wynosi zero. Barbara Nowacka tłumaczy, iż to konsekwencja nieobowiązkowości przedmiotu, ale obiecuje działania i sprawdzenie przyczyn.

Fot. Shutterstock

Dane z całej Polski nie pozostawiają złudzeń

Pod koniec września minister Barbara Nowacka zapowiedziała, iż 10 października będzie wiadomo, ilu uczniów wypisało się z edukacji zdrowotnej. Rodzice mieli czas do 25 września na złożenie pisemnej rezygnacji z zajęć dla swoich dzieci. Wstępne dane z największych miast pokazują skalę problemu, z jakim mierzy się resort edukacji.

W Kielcach edukację zdrowotną wybrało zaledwie 23% uczniów. W Gdańsku na zajęcia chodzi 31,6% dzieci, w Krakowie 33,41%. Rzeszów odnotował 81% rezygnacji, co oznacza iż tylko co piąty uczeń pozostał na zajęciach. Dane z Lublina pokazują 70% wypisów. Minister Nowacka szacuje, iż w skali całego kraju frekwencja będzie poniżej 50%.

Są jednak szkoły, gdzie sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. W niektórych placówkach na edukację zdrowotną uczęszcza 100% uczniów, a rodzice entuzjastycznie przyjęli nowy przedmiot. To pokazuje ogromne rozwarstwienie i brak jednolitego podejścia w całym kraju.

Ministerstwo Edukacji zbiera teraz pełne dane ze wszystkich szkół. Podczas konferencji prasowej 8 października Barbara Nowacka zapowiedziała, iż kompletne statystyki będą dostępne pod koniec tego tygodnia albo na początku przyszłego. Rodzice i opinia publiczna zostaną poinformowani bezpośrednio przez MEN.

Co poszło nie tak z nowym przedmiotem

Edukacja zdrowotna zastąpiła od września 2025 roku dotychczasowe wychowanie do życia w rodzinie. Przedmiot ma przekazywać wiedzę o zdrowiu w wymiarze fizycznym, psychicznym, intymnym, społecznym i środowiskowym na wszystkich etapach życia. Jest nauczany w szkołach podstawowych w klasach od czwartej do ósmej oraz w szkołach ponadpodstawowych przez dwa lata.

Nowacka nie ukrywa, iż burza polityczna rozpętana przez Episkopat i polityków prawicy spowodowała, iż przedmiot został w tym roku wprowadzony jako nieobowiązkowy. To właśnie nieobowiązkowość jest, według minister, główną przyczyną niskiej frekwencji. Argumentuje, iż tak samo byłoby z matematyką, fizyką czy chemią, gdyby te przedmioty przestały być obowiązkowe.

Problemem jest też organizacja zajęć. W wielu szkołach edukacja zdrowotna trafia na dziewiątą godzinę lekcyjną w piątek lub siódmą godzinę rano. Nowacka komentowała, iż propozycja przełożenia przedmiotu na godzinę 7 rano nie jest zachęcająca dla dzieci i młodzieży. To pokazuje, jak trudno wpleść dodatkową godzinę w już przepełniony plan lekcji.

Rodzice nie tylko z przekonań politycznych

Interesujący jest fakt, iż z edukacji zdrowotnej wypisują dzieci także rodzice popierający ten przedmiot. Minister Nowacka przyznaje, iż wielu z nich po prostu nie chce, aby ich dzieci spędzały kolejną godzinę w szkole. To pragmatyczne podejście pokazuje, iż nie zawsze idzie o światopoglądowy sprzeciw.

Presja społeczna odgrywa też swoją rolę. Jak wskazuje szefowa MEN, to konsekwencja tego, co mówili politycy i przedstawiciele Kościoła. Rodzice mieli poczucie niepewności i często decydowali się na wypis, kierując się obawami zasilanymi przez media społecznościowe i publiczne wypowiedzi hierarchów kościelnych.

Z edukacji zdrowotnej wypisał się publicznie prezydent Karol Nawrocki, co wywołało lawinową reakcję w mediach. Taka postawa osoby publicznej automatycznie wpłynęła na decyzje setek czy tysięcy rodziców, którzy zaufali opinii przyszłej głowy państwa.

MEN nie odpuszcza i zapowiada działania

Ministerstwo Edukacji traktuje ten rok jako czas na dobre przyjęcie się przedmiotu i zwalczanie fake newsów. Nowacka zaapelowała, by dać przedmiotowi szansę, żeby uczniowie chociaż spróbowali posłuchać, czego się tam mogą dowiedzieć. Rodzice powinni zapoznać się z podstawami programowymi, a nauczyciele z materiałami dostępnymi na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej.

Przyczyny niskiej frekwencji będą analizowane. Nie wiadomo jednak, jak ta analiza ma wyglądać, skoro rodzice jedynie wyrażali bądź nie wyrażali zgodę na wypisanie dzieci z lekcji. Nie podawali powodów swojej decyzji ani nie wypełniali żadnych ankiet. Tytuł sugerujący, iż ministerstwo będzie dzwoniło do rodziców może być więc nadinterpretacją, choć sama minister wspomina o rozmowach i ewaluacjach.

Pytana o to, czy w przyszłym roku szkolnym edukacja zdrowotna stanie się przedmiotem obowiązkowym, Nowacka odpowiedziała dyplomatycznie. Decyzja zostanie podjęta po badaniach, ewaluacjach i rozmowach. To zostawia drzwi otwarte dla różnych scenariuszy. Ministerstwo wyraźnie czeka na reakcję społeczną i będzie obserwować, jak przedmiot przyjmie się w tym pierwszym, testowym roku.

Minister pytana była także o decyzje personalne, jeżeli z pełnych danych wynikać będzie niska frekwencja na edukacji zdrowotnej. Odpowiedziała z przekąsem, iż bardzo jej ciężko wyciągnąć konsekwencje wobec polityków PiS czy Episkopatu, natomiast myśli, iż historia im to zapamięta. To wyraźny sygnał, gdzie według szefowej MEN leży odpowiedzialność za porażkę nowego przedmiotu.

Czego uczą na edukacji zdrowotnej

Nowy przedmiot obejmuje 11 działów tematycznych. To między innymi profilaktyka zdrowia, zdrowie psychiczne, bezpieczeństwo i pierwsza pomoc, aktywność fizyczna, odżywianie oraz system ochrony zdrowia w szkołach ponadpodstawowych. Zajęcia mają przygotować młodych ludzi do świadomego dbania o zdrowie przez całe życie.

Nowacka podkreśla, iż w przedmiocie, który mówi o zdrowiu, diecie, ruchu, higienie osobistej i profilaktyce, nie ma żadnych treści, które mogłyby być przeznaczone dla dorosłych. Przyznają to zarówno duchowni, którzy się z tym zapoznali, jak i prawicowi publicyści.

Ośrodek Rozwoju Edukacji przygotował cyfrowe materiały edukacyjne, w tym scenariusze lekcji, które są opublikowane na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej. Nauczyciele mają dostęp do szczegółowych komentarzy metodycznych i mogą korzystać z gotowych pomocy dydaktycznych. Resort edukacji zapewnia, iż przedmiot jest bardzo dobrze przygotowany merytorycznie.

Co to oznacza dla rodziców i uczniów

Jeśli wypisałeś dziecko z edukacji zdrowotnej, ale zaczynasz mieć wątpliwości, możesz zmienić zdanie w trakcie roku szkolnego. Przedmiot nie jest obowiązkowy, więc teoretycznie dziecko może dołączyć do zajęć w dowolnym momencie. Warto porozmawiać z dyrekcją szkoły o takiej możliwości.

Jeśli twoje dziecko uczęszcza na edukację zdrowotną, obserwuj jakie są efekty. Rozmawiaj z dzieckiem o tym, czego się dowiaduje na lekcjach. Poznaj materiały dostępne na Zintegrowanej Platformie Edukacyjnej. Tylko w ten sposób możesz samodzielnie ocenić, czy przedmiot jest taki, jak go przedstawiają zwolennicy, czy taki, jak malują go przeciwnicy.

Dla uczniów, którzy pozostali na zajęciach, to może być komfortowa sytuacja. Mniejsze grupy oznaczają więcej uwagi ze strony nauczyciela i lepsze warunki do nauki. Z drugiej strony, jeżeli w klasie zostało tylko kilkoro dzieci, może pojawić się dyskomfort wynikający z bycia w mniejszości.

Sytuacja jest szczególnie trudna w szkołach, gdzie na edukację zdrowotną nie chodzi praktycznie nikt albo jest to garstka uczniów. Szkoły muszą organizować zajęcia choćby dla dwóch czy trzech osób, co komplikuje planowanie i może prowadzić do łączenia grup z różnych klas.

Nauczyciele w trudnej sytuacji

Dla nauczycieli edukacji zdrowotnej to pierwszy rok pracy z nowym przedmiotem. Ministerstwo zorganizowało szkolenia, ale przygotowanie się do prowadzenia zajęć z tak wrażliwych tematów wymaga czasu. Niska frekwencja może być dla nich demotywująca.

Z drugiej strony, nauczyciele którzy mają pełne grupy i zaangażowanych uczniów, mają szansę prowadzić wartościowe zajęcia. Mogą dostosować tempo do potrzeb grupy i skupić się na najważniejszych zagadnieniach bez pośpiechu.

Problem pojawia się w szkołach, gdzie edukacja zdrowotna trafiła na ostatnie godziny lekcyjne. Uczniowie są wtedy zmęczeni, a sama godzina w planie lekcji może sugerować, iż przedmiot jest mniej istotny od innych. To podkopuje autorytet zajęć i sprawia, iż choćby ci, którzy na nie chodzą, traktują je mniej poważnie.

Porównanie z innymi krajami

Polska nie jest pierwszym krajem, który próbuje wprowadzić kompleksową edukację zdrowotną w szkołach. W wielu państwach europejskich podobne przedmioty funkcjonują od lat i są obowiązkowe. Szwecja, Holandia czy Niemcy mają długą tradycję nauczania o zdrowiu i relacjach międzyludzkich.

Różnica polega na tym, iż w tych krajach wprowadzano zmiany stopniowo i z szerokim poparciem społecznym. W Polsce próba wdrożenia nowego przedmiotu od razu w całym systemie edukacji, w atmosferze politycznego konfliktu, przyniosła rezultaty, których nikt sobie nie życzył.

Doświadczenia innych państw pokazują, iż kluczem do sukcesu jest przede wszystkim transparentność i komunikacja z rodzicami. jeżeli rodzice wiedzą dokładnie, czego uczą ich dzieci, mają możliwość zadawania pytań i zgłaszania uwag, są znacznie bardziej otwarci na nowe treści programowe.

Co dalej z edukacją zdrowotną

Ministerstwo czeka na pełne dane i będzie podejmować decyzje. jeżeli frekwencja rzeczywiście będzie poniżej 50%, co sugeruje minister Nowacka, trudno będzie uznać wprowadzenie przedmiotu za sukces. Z drugiej strony, resort może argumentować, iż to dopiero pierwszy rok i trzeba dać więcej czasu.

Kluczowe będą najbliższe miesiące. jeżeli nauczyciele wykażą się umiejętnością prowadzenia zajęć, a uczniowie którzy uczęszczają na lekcje będą zadowoleni, może rozpocząć się pozytywna zmiana w postrzeganiu przedmiotu. Rodzice którzy wypisali dzieci mogą zmienić zdanie, jeżeli usłyszą dobre opinie od sąsiadów czy znajomych.

Resort edukacji zapowiedział walkę z dezinformacją. To oznacza prawdopodobnie kampanię informacyjną pokazującą, czym naprawdę jest edukacja zdrowotna i czego uczą na lekcjach. Ministerstwo może też zorganizować dni otwarte, gdzie rodzice będą mogli osobiście zobaczyć jak wyglądają zajęcia.

Decyzja o ewentualnej obowiązkowości przedmiotu od września 2026 roku zapadnie prawdopodobnie wiosną przyszłego roku. jeżeli MEN uzna, iż przedmiot sprawdził się i jest potrzebny, może zdecydować się na odważny krok i uczynić go obowiązkowym. jeżeli jednak frekwencja pozostanie dramatycznie niska, może zadecydować o modyfikacji programu albo dodatkowym roku nieobowiązkowości.

💬 „Ten rok traktujemy jako czas na dobre wdrożenie przedmiotu edukacja zdrowotna i walkę z dezinformacją na jego temat. Kolejne decyzje podejmiemy po analizie wyników badań, ewaluacji i rozmowach ze środowiskiem szkolnym” – mówiła Ministra Edukacji @barbaraanowacka na…

— Ministerstwo Edukacji Narodowej (@MEN_GOVPL) October 8, 2025

Idź do oryginalnego materiału