Moda w polskich szkołach prawie zabiła Łukasza. A czy twoje dziecko wie, co jest w woreczku?

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Biorą w łazienkach i za szkołą, czasem nawet w domu. Mefedron znają już w podstawówkach. Fot. Karol Porwich/East News (ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE)/ policja.gov


Piątkowy uczeń, klasa siódma, nic nie zwiastowało tragedii. Zupełnie jak w filmie. "Zawsze uśmiechnięty, sąsiadom mówił 'dzień dobry', miejsca starszym w autobusie ustępował. Nikt by nie podejrzewał, iż coś bierze". Łukasza dwa tygodnie temu znalazł tata, wrócił "z nocki", chłopak powinien być w szkole. Nie był. Wisiał w przedpokoju. Cudem go odratowali. Wziął mefedron "Nie wiem nawet, co to jest" - mówił później ojciec.


Moda na mefedron jak wirus rozprzestrzenia się w polskich szkołach. Nie ma już chyba podstawówki, w której dzieci nie wiedziałyby, co to jest.

Narkotyk gwałtownie uzależnia, powoduje psychozy, nierzadko prowadzi do prób samobójczych.

Mefedron biorą coraz młodsi. Nikt nie może być pewien, iż jego dziecka to nie dotyczy.


"To pomyłka" - lamentowała matka. Przecież Łukasz choćby nie popalał, piwa w ustach nie miał. Wzorowe zachowanie, czerwony pasek na świadectwie, koleżeński, towarzyski, z dobrego domu, miał wszystko, czego potrzebuje chłopiec w jego wieku. Rodzice nie rozumieją, nauczyciele też nie. Koledzy konsekwentnie milczą.

Chłopak trafił na oddział zamknięty, po próbie samobójczej czeka go dłuższe leczenie, rodzice dostali od szkoły wsparcie psychologa. W szkole przetacza się mówione szeptem: "Ale iż po dropsach?". Dropsy, kryształki, tabletki, witaminki, mef... Mefedron - zabójca, który rozprzestrzenił się po szkołach jak zaraza.

Biorą coraz młodsi


W wywiadzie, którego "Dużemu Formatowi" udzielił Adam Nyk, szef Rodzinnej Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień "Monar" w Warszawie, czytamy, iż dwa lata temu kolejka młodych ludzi oczekujących tam na pomoc to było 50-60 osób, dziś 600... "(Rodzice) mówią: 'Dzwonię w sprawie 15-latka, który potrzebuje pomocy'. A my mamy w kolejce choćby 13-latki. Tyle też miała najmłodsza pacjentka, kiedy zacząłem z nią pracować. Wtedy już od roku paliła marihuanę" - mówił w rozmowie z Krystyną Pytlewską Nyk.

Najgorsze chyba jest to, iż jego słowa wcale nie szokują. O ile nikogo nie dziwi zatrzymanie w Ełku 16- i 17-latka, którzy mieli przy sobie mefedron, to, co przyznają ze smutkiem terapeuci, takie historie, jak ta z Łukaszem, zaczynają być przerażającą normą.

- Tylko proszę nie pisać, która to szkoła - mówi Natalia. Jej córka chodzi z Łukaszem do klasy, bardzo przeżyła to, co stało się z jej kolegą. - Zapytałam Oliwię, czy wie, co to jest mefedron. Nie zawahała się, mówiła o kryształkach, tabletkach, promocji w szkolnej toalecie. Zapytałam, czemu nic nie mówiła. Odparła, iż nikt nie chce być 'sześćdziesioną', ale iż ona nigdy. Łukasz pewnie to samo mówił rodzicom... - twarz chowa w dłoniach.

Moda, która zabija


Szkoła, o której mowa znajduje się w miejscowości, gdzie mieszka półtora tysiąca osób. To nie jest wielkie miasto, gdzie dealer staje się cieniem. Tu się nie wtopisz. Wszyscy się znają. Jak po wielkiej tragedii, która wstrząsnęła społecznością, przyznały dzieciaki, zaczęło się w poprzednie wakacje. W parku nad stawem spotykali się wszyscy, ktoś opowiedział, iż dostał kryształki od kuzyna, iż są super.

Po nich można szybciej myśleć, działać, totalny odlot, nic cię nie denerwuje, nic cię nie obchodzi. Miał trochę kryształków, dał spróbować kolegom. Potem kupili od kuzyna, a potem od kogoś innego.

- W końcu we wrześniu ktoś dawał spróbować innym w szkolnej łazience, ci, którzy nie chcieli, przestawali być cool. Tak mówiła Oliwia. I ten Łukasz wziął, bo chciał być fajny. Tłumaczył, iż to modne, no i w końcu wziął tyle, iż włączyła mu się psychoza - mówi Natalia.

Nie chce myśleć, co by było, gdyby ojciec siódmoklasisty nie wrócił na czas do domu. Nikt nie chce myśleć. Szkoła robi, co może. Są pogadanki z uczniami, warsztaty dla rodziców, był policjant z psem, nic nie znaleźli. Oficjalnie nikt nie wie, skąd mefedron wziął Łukasz. Czy ta historia czegoś nauczy inne dzieciaki? Czas pokaże.

W liceach to norma


Nauczycielka ze szkoły podstawowej z 200-tysięcznego miasta przyznaje, iż regularnie mają spotkania ze specjalistami od uzależnień. - Mówią, iż dziecko jest po tym pobudzone, gadatliwe, iż bardzo się ośmiela. Nie da się określić profilu ucznia, który po to sięga. Mefedron biorą zamożni i ubodzy, piątkowi uczniowie i ci z ogona. Jest tani, łatwodostępny i cholernie modny - mówi.

- Znalazłam go w pokoju córki. Zarzeka się, iż nie wzięła, nie zauważyłam zmiany w jej zachowaniu, ale kto wie? Jest w pierwszej klasie liceum, zabiega o akceptację rówieśników, a to jest wszędzie i jest naprawdę obrzydliwe. Wyniszcza i zabija powoli, ale nie tylko, mówi się, iż pod wpływem mefedronu dzieciaki robią się tak odważne, iż robią głupoty albo zabija je psychoza. Nie wiem, czy ktoś prowadzi statystyki, ale to nie wygląda dobrze... - dodaje.

Co można zrobić


Odpowiedź jest jak zwykle prosta - rozmawiać. Ale nie tylko o narkotykach, o wszystkim, być w życiu dziecka, znać jego znajomych, być świadomym problemów, ale i czujnie obserwować. Bo moda na mefedron jak rak niesie się po szkołach. Sięgają po niego coraz młodsi.

Jak na swoich warsztatach dla rodziców przestrzega prof. Mariusz Z. Jędrzejko, większym ryzykiem sięgnięcia po narkotyki są obarczone dzieci, które sięgają po energetyki i nie wypuszczają z ręki telefonu, bo mechanizm uzależnienia jest podobny. Ale czy to wyklucza innych? Nie.

Moda, rówieśnicy, brak zainteresowania rodziców, uczucie samotności, ciekawość... Powodów, żeby "spróbować" jest wiele. Tylko iż ta próba może kosztować najwyższą cenę. Nie rób podchodów, zapytaj dziecko wprost, wyjaśnij, czym to się może skończyć. Nie mów: "Narkotyki są złe" - to frazes. Powiedz, iż wpływają na biochemię ludzkiego mózgu, na początku wydaje się, iż jest fajnie, tylko potem może to być droga bez powrotu.

Idź do oryginalnego materiału