Mój Mąż Zapłakał, Gdy Powiedziałam, Że Dziecko Może Być Innego — Odpowiedziałam: „Przynajmniej Nie Jest Twoje”

newsempire24.com 4 dni temu

Dzisiaj zrobiło się naprawdę ciężko. Mój mąż, Marek, rozpłakał się, gdy powiedziałam, iż dziecko może nie być jego. „Przynajmniej nie jest twoje” – dodałam, nie rozumiejąc, dlaczego mężczyźni tak przejmują się DNA. Przecież wiedział, iż nie byłam święta, gdy się poznaliśmy. A teraz to ja jestem zła, bo okazałam się szczera? Proszę was.

Marek snuł wizje uczenia naszego dziecka jeździć na rowerze i grać w piłkę nożną. Uznałam, iż muszę go przygotować na to, iż rzeczy mogą potoczyć się inaczej. Odłożyłam telefon, spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam łagodnie: „Jest szansa, iż dziecko może nie być twoje”.

Cisza, jaka zapadła, była przytłaczająca. Jego tablet wypadł z rąk i upadł na stolik kawowy. Patrzył na mnie, jakbym właśnie ujawniła, iż jestem kosmitką w przebraniu. Próbował coś powiedzieć, ale wydobywał z siebie tylko urywane dźwięki.

Spodziewałam się pytań o szczegóły, o to, co to oznacza dla naszego małżeństwa. Zamiast tego w jego oczach pojawiły się łzy. Nie krzyczał, nie rzucał się – tylko płakał cicho, jakbym złamała coś najważniejszego w jego świecie.

„Co masz na myśli?” – zapytał drżącym głosem. „O co ci chodzi, Zosiu?”

Wzruszyłam ramionami i oparłam się o poduszki kanapy. „Nie zachowuj się, jakbym kogoś zabiła – powiedziałam, starając się zachować spokój. – Przynajmniej nie jest twoje”.

Jego spojrzenie zmieniło się z bólu w całkowite zagubienie. „Jak to ma mnie pocieszyć?”

Wytłumaczyłam, iż jeżeli dziecko nie jest jego, nie będzie musiał się martwić, iż odziedziczyło rodzinne skłonności do depresji czy choroby. Że to czysta karta genetyczna.

Marek otarł łzy i zadał pytanie, którego się bałam: „Więc czyje jest?”

Odpowiedziałam, iż nie chcę wdawać się w szczegóły, iż powinniśmy skupić się na przyszłości. Ważne, iż będzie dziecko, o którym zawsze marzył.

„Czy to naprawdę takie ważne?” – spytałam, szczerze zdezorientowana. „To ty chciałeś dziecka. Ja ci je daję. Dlaczego DNA ma aż tak znaczyć?”

Wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju, czochrając włosy i mamrocząc coś pod nosem. W końcu odwrócił się i powiedział: „Przez miesiące mnie okłamywałaś?”

Zaprzeczyłam – to nie było kłamstwo, tylko strategiczne zarządzanie informacją. Powiedziałam, iż jestem w ciąży, co było prawdą. Pozwoliłam mu myśleć, iż to jego dziecko, bo wydawało mi się to życzliwsze niż rzucanie podejrzeń od razu.

„Kiedy to się stało?” – jego głos stał się ostrzejszy. „Kiedy byłaś z kimś innym?”

Odpowiedziałam, iż roztrząsanie dat nikomu nie pomoże. Jesteśmy małżeństwem teraz, a dziecko będzie nasze, niezależnie od biologii.

Zaśmiał się, ale nie było w tym ani krzty radości. „Przeszłe związki? Chyba zdradę. Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę z innym”.

Zaprotestowałam – słowo „zdrada” było zbyt obciążające. Miałam z kimś bliższy kontakt, gdy nasz związek przeżywał kryzys. To się po prostu wydarzyło.

„Jaki kryzys?” – spytał. „Kiedy cię zaniedbywałem?”

Przypomniałam mu wiosnę, gdy pracował do późna, a ja czułam się samotna. Gdy ktoś okazał mi uwagę, odpowiedziałam na nią.

„Mówisz o czasie, gdy pracowałem nad projektem w pracy, żebyśmy mogli kupić ten dom?” – patrzył na mnie, jakbym mówiła w innym języku.

Wyjaśniłam, iż jego dobre intencje nie zmieniały faktu, iż był nieobecny. Potrzebowałam wtedy wsparcia, a gdy go nie dostałam, znalazłam je gdzie indziej.

Wstał i wyszedł bez słowa. Wołałam, iż ucieczka nic nie rozwiąże, ale drzwi już się zamknęły.

Czekałam do północy, potem zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Kasi. Gdy opowiedziałam jej sytuację, odparła, iż musi już iść spać. choćby ona zdawała się myśleć, iż to ja zawiniłam.

Nazajutrz Marek nie wrócił. Po trzech dniach zadzwoniła jego siostra, Weronika – był u niej, ale nie chciał rozmawiać.

Z czasem przyjaciele zaczęli się oddalać. Koledzy z pracy unikali tematu ciąży. Gdy opublikowałam na Instagramie post o „prawdzie, której niektórzy nie potrafią znieść”, reakcje były ostrzejsze, niż się spodziewałam.

Dwa tygodnie później przyszły papiery rozwodowe. Marek zażądał testu ojcostwa. Gdy próbowałam skontaktować się z tym drugim mężczyzną – Jackiem – okazało się, iż zniknął bez śladu.

Gdy wyniki testu potwierdziły, iż Marek nie jest ojcem, napisał tylko: „Nie ma znaczenia. Koniec”.

Dom, który miałyśmy z Markiem, stał się pusty. Pokój dziecięcy, który razem przygotowywaliśmy, teraz wyglądał jak muzeum złudzeń.

Zrozumiałam wtedy, iż zostałam zupełnie sama.

Idź do oryginalnego materiału