Mój mąż płakał, gdy powiedziałam, iż dziecko może być kogoś innego — odparłam: „Przynajmniej nie twoje”.
Nie rozumiem, dlaczego mężczyźni tak przejmują się DNA. Wiedział przecież, iż nie byłam świętą, gdy się poznaliśmy. A teraz to ja jestem zła, bo wspomniałam, iż dziecko może nie być jego? Proszę was. Przynajmniej miałam tyle przyzwoitości, żeby mu powiedzieć, zamiast pozwolić, by dowiedział się z testu na ojcostwo. Szczerze, myślałam, iż będzie wdzięczny. No bo widzieliście jego zdjęcia z dzieciństwa?
Kamil snuł plany, jak będzie uczył nasze dziecko jeździć na rowerze i grać w piłkę nożną, więc uznałam, iż muszę zmwiężyć jego oczekiwania, zanim zbyt się przywiąże do wizji, które mogą się nie spełnić. Odłożyłam telefon, spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam tak delikatnie, jak tylko umiałam: „Jest szansa, iż dziecko może nie być twoje”.
Cisza, która zapadła, była przytłaczająca. iPad Kamila wypadł mu z rąk i z hukiem uderzył w stolik kawowy. Patrzył na mnie, jakbym właśnie wyznała, iż jestem kosmitą w ludzkiej skórze. Otwierał i zamykał usta, ale nie wydał ani dźwięku.
Czekałam, aż przetrawi moje słowa, spodziewając się pytań o szczegóły albo o przyszłość naszego małżeństwa. Zamiast tego w jego oczach pojawiły się łzy. Nie krzyczał, nie rzucał się — po prostu płakał cicho, jakbym złamała coś w nim fundamentalnego.
„Co masz na myśli?” — wyszeptał, a głos mu się załamał, jakby znów miał piętnaście lat. „O czym mówisz, Zosiu?”
Wzruszyłam ramionami i oparłam się o poduszki kanapy. Właśnie takiej dramatycznej reakcji chciałam uniknąć, mówiąc wszystko od razu. „Nie zachowuj się, jakbym kogoś zabiła” — odparłam, starając się zachować spokój. „Przynajmniej nie jest twoje”.
Wyraz twarzy Kamila zmienił się z rozpaczy w kompletne zagubienie. „Co to w ogóle znaczy? Jak to ma mi pomóc?”
Wytłumaczyłam, iż jeżeli dziecko nie jest jego, nie będzie musiał się martwić, iż przekazał mu rodzinne skłonności do depresji ani czy odziedziczy alkoholizm po jego ojcu lub cukrzycę po matce. To byłaby czysta karta, genetycznie rzecz biorąc.
Kamil otarł łzy ręką i zadał pytanie, którego najbardziej się bałam: „Więc czyje to jest?”
Odpowiedziałam, iż nie jestem gotowa wchodzić w szczegóły i iż powinniśmy skupić się na przyszłości, a nie na przeszłości. Ważne, iż będziemy mieli dziecko, a przecież tego właśnie pragnął od kiedy wzięliśmy ślub. Biologia wydawała się drugorzędna.
„Czy to w ogóle ma znaczenie?” — zapytałam, szczerze zdezorientowana jego skupieniem na ojcostwie. „To ty tak bardzo chciałeś dzieci. Właśnie ci je daję. Dlaczego DNA jest aż tak istotne?”
Kamil wstał z kanapy i zaczął chodzić po pokoju niczym uwięziony zwierzak. Co chwilę przechodził dłonią przez włosy i mamrotał coś pod nosem. Gdy poprosiłam, by mówił głośniej, odwrócił się i rzucił: „Przez miesiące mnie okłamywałaś?”
Sprostowałam, iż nie okłamywałam, tylko dobierałam słowa. To nie to samo. Powiedziałam mu, iż jestem w ciąży — to prawda. Pozwoliłam mu zakładać, iż to jego dziecko — wydawało mi się to lepsze niż burzenie jego euforii na zapas.
„Kiedy to się stało?” — zapytał, podnosząc głos. „Kiedy byłaś z kimś innym?”
Odpowiedziałam, iż szczegółowa chronologia nikomu nie pomoże. Ważne, iż teraz jesteśmy małżeństwem, iż chcemy być razem, a dziecko będzie nasze — niezależnie od genów. Zaproponowałam, by skupić się na przygotowaniach, zamiast roztrząsać dawne sprawy.
Kamil zaśmiał się, ale bez śladu radości. „Dawne sprawy? Masz na myśli zdradę. Zdradziłaś mnie, będąc moją żoną, i zaszłaś w ciążę z innym”.
Zwróciłam uwagę, iż słowo „zdrada” jest tendencyjne i oceniające. Połączyła mnie z kimś więź, gdy nasze małżeństwo przeżywało kryzys. To nie było zaplanowane — po prostu wydarzyło się, gdy czułam się zaniedbana.
„Kryzys?” — powtórzył. „Jaki kryzys? Kiedy cię zaniedbywałem?”
Przypomniałam mu wiosnę, gdy pracował do późna prawie codziennie i ledwo się widywaliśmy. Był zestresowany projektem w pracy i emocjonalnie nieobecny. Gdy ktoś inny okazał mi uwagę, odpowiedziałam na to.
Kamil patrzył na mnie, jakbym mówiła w obcym języku. „Mówisz o tym, gdy pracowałem nad kontraktem z Morawieckim? Gdy harowałem, żebyśmy kupili to mieszkanie?”
Wytłumaczyłam, iż jego motywacje nie zmieniały faktycznego braku wsparcia. Potrzebowałam wtedy bliskości, a gdy jej nie dostałam, znalazłam ją gdzie indziej. To, iż pracował dla naszej przyszłości, nie znaczyło, iż moje potrzeby przestały istnieć.
„Więc postanowiłaś mieć romans” — stwierdził zimno.
Sprostowałam, iż to nie był romans, tylko krótka relacja. Romans sugerowałby regularne oszustwo i emocjonalne zaangażowanie, a to było coś zupełnie innego.
Kamil podszedł do okna i stał tam plecami do mnie przez długie minuty. Gdy się odwrócił, jego twarz była zupełnie pusta. „Potrzebuję powietrza” — powiedział, sięgając po kluczyki ze stołu.
Zawołałam, iż ucieczka nic nie rozwiąże i iż musimy porozmawiać jak dorośli. Ale on już wyszedł, zostawiając mnie samą w mieszkaniu, które kupiliśmy z taką nadzieją zaledwie półtora roku temu.
Czekałam do północy, aż wróci. W końcu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Mai, by się wygadać. Maja wysłuchała mnie, ale stwierdziła, iż musi się przespać i odezwie się jutro. choćby ona wydawała się sądzić, iż to ja jestem winna.
Rano łóżko Kamila było nietknięte. Nie zostawił żadnej wiadomości.
CZĘŚĆ 2: CO ZA TYM STAŁO
Muszę wyjaśnić, jak doszło do tej sytuacji, bo pewnie wszyscy myślą, iż jestem potworem, który specjalnie niszczy małżeństwa. Prawda jest taka, iż nasz związek od miesięcy był w kiepskiej kondycji, zanim cokolwiek zaszło między mną a Tomkiem. I próbowałam rozmawiać z Kamilem na różne sposoby.
Poznaliśmy się na studiach. Byliśmy razem dwa lata, potem z”Następnego dnia zadzwoniła siostra Kamila i powiedziała, iż podjął decyzję o rozwodzie i nie ma już do mnie żadnych uczuć.”