Ten list pan Michał przysłał do nas już kilka dni temu. Nie czekał na zakończenie roku szkolnego, bo wiedział, jakie oceny znajdą się na świadectwie jego syna, który kończy pierwszą klasę liceum. "Średnia 4.0, do czerwonego paska sporo zabrakło, więc ktoś mógłby powiedzieć, iż nie ma czym się chwalić. Ale ja jestem dumny" – pisze Michał.
Jestem dumny, iż syn nie ma świadectwa z czerwonym paskiem
Przede wszystkim z tego, iż jego syn nie uległ presji. "Jasiek chodzi do świetnego liceum. Poziom nauczania wysoki, jeszcze większy wyścig szczurów. Napędzany przez rodziców, którzy chcą, by ich dzieci miały same piątki, czerwone paski, bo to otworzy im drogę na najlepsze uczelnie. I te dzieciaki zakuwają na okrągło, żeby zadowolić mamusię i tatusia” – opisuje nasz czytelnik.
Syn pana Michała też zaczął ostro. Już we wrześniu się zorientował, iż jest w klasie prymusów. Nie chciał odstawać, więc adekwatnie nie rozstawał się z podręcznikami. "Uczył się po lekcjach, uczył w weekendy. Nie miał czasu dla znajomych, odpuścił próby swojej kapeli, bo szkoła była najważniejsza. Na półrocze miał świetną średnią. Ale był coraz bardziej zmęczony i zgaszony" – wspomina pan Michał.
Jasiek odetchnął w ferie zimowe. Przez tydzień nadrabiał zaległości towarzyskie, a potem wyjechał z rodzicami na narty do Świeradowa. I to właśnie tam, na stoku, odbyła się ważna rozmowa, która wszystko zmieniła.
"Powiedziałem Jaśkowi, iż się o niego martwię, bo widzę, iż jest przemęczony, iż nie ma energii. Najpierw zapewniał, iż wszystko jest w porządku, ale w końcu pękł. Powiedział, iż jest zmęczony ciśnieniem w szkole, nie ma siły na rywalizację, nie radzi sobie z presją na wyniki, a nie chce nas rozczarować" – napisał Michał.
Odpuść sobie, chłopaku
Ojciec Jaśka zadał wtedy jedno pytanie – jaki przedmiot lubisz, co cie pasjonuje? "Powiedział, iż uwielbia historię i WOS, no i angielski, bo to mu się przydaje. Na co mu poradziłem, żeby tych przedmiotów się uczył na maksa, a resztę odpuścił. Nie musi być dobry ze wszystkiego, powinien być dobry w tym, co go naprawdę interesuje i do czego ma talent" – wspomina nasz czytelnik.
Jego syn posłuchał tej rady. W drugim semestrze już tak nie zakuwał. Wieczory i weekendy poświęcał na swoje pasje, a nie tylko na naukę. Znów zaczął regularnie grać z kumplami z kapeli, wrócił do biegania. Oceny w szkole miał gorsze, ale znów zaczął się uśmiechać.
Na koniec roku szkolnego Jasiek ma szóstkę z WOS-u, historii i angielskiego. Nieźle poradził sobie jeszcze z polskim i francuskim. Ale już z przedmiotów ścisłych jest słabo, zwłaszcza z fizyki, z której nauczyciel z litości wystawił Jaśkowi ocenę mierną.
"I właśnie dlatego jestem dziś z niego dumny. Bo odpuścił ten chory wyścig. Uczył się, starał, ale bez przeginania, bez tej walki o piątki i szóstki za wszelką cenę. Jestem przekonany, iż poradzi sobie w życiu lepiej niż ci prymusi z jego klasy, którzy pewnie jeszcze przed maturą będą psychicznymi wrakami" – kończy swój list pan Michał.