Mój syn ożenił się, gdy miał 28 lat, i przyprowadził żonę do mnie – bo w tym wieku kupić własne mieszkanie to prawie nierealne. Tak więc mieszkamy we czwórkę w moim dwupokojowym mieszkaniu: syn, synowa, ich dziecko i ja. I muszę przyznać, iż takie wspólne życie nie jest łatwe

przytulnosc.pl 22 godzin temu

– Uważam, iż najlepiej żenić się dopiero wtedy, gdy się już jakoś stanie na nogi. Bo sprowadzać żonę do rodziców – w dzisiejszych czasach to średni pomysł – powiedziała jedna z dwóch sześćdziesięcioletnich kobiet, które spokojnie spacerowały ulicą, rozmawiając o życiu.

– No tak, mieszkamy razem. Czwarty rok już leci od ślubu syna – westchnęła druga.

– I nie ma żadnych perspektyw, żeby się wyprowadzili?

– Początkowo były rozmowy o kredycie na mieszkanie. choćby coś tam odkładali… Ale potem synowa poszła na urlop macierzyński, urodziło się dziecko i wiadomo – pieniądze zaczęły znikać szybciej niż się pojawiały. Teraz pracuje tylko mój syn, a jego pensja… no cóż, nie jest wysoka. Ja już też nie pracuję – od zeszłego roku jestem na emeryturze. Pomóc im za bardzo nie mogę…

– No, rzeczywiście trudna sytuacja… I jak wam się udaje żyć pod jednym dachem?

– Właśnie się nie udaje. Z synową ciągle się nie dogadujemy. Często jej mówię, żeby więcej czasu poświęcała dziecku. Bo teraz młodzi jacyś leniwi są… Jak się ich nie pogoni, to cały dzień w telefonie, a dziecku tylko bajki na tablecie. Przecież tak nie można! Mówię jej wprost – zachowujesz się, jakby to dziecko cię nie obchodziło. Wyłącz tablet, pakuj się i idź na spacer! Dziecko potrzebuje świeżego powietrza!

Wczoraj znów się pokłóciłyśmy. Teraz nie odzywamy się do siebie. Już nie mam siły, żeby ją wychowywać. Taka „teściowa z piekła rodem” to chyba właśnie ja. Ale naprawdę, trafiła mi się synowa… ech.

– A nie myśl o tym tak bardzo. To jej dziecko, niech je wychowuje, jak uważa. Albo każ im się wyprowadzić – teraz za rozsądne pieniądze można wynająć małą kawalerkę.

– Wynajem? Czyli wyrzucanie pieniędzy w błoto. Będą oddawać większość pensji i ledwo wiązać koniec z końcem – a mają małe dziecko…

Myślałam już o tym, żeby zamienić moje mieszkanie. Ale nic z tego. Nie kupisz dwóch jednopokojowych mieszkań, choćby bardzo skromnych, za cenę mojego.

– A czemu ty w ogóle myślisz o dwóch mieszkaniach? Tobie potrzebne jest jedno – i to nie najgorsze! Resztę możesz ewentualnie dopłacić synowi w ramach pomocy. A co zrobi z tą pomocą – to już nie twoja sprawa. Ożenił się? Ma rodzinę? No to niech teraz sam myśli, jak sobie poradzić!

Szczerze mówiąc – nie rozumiem twojego syna. Przepraszam, ale tak uważam.

– A co on tu winien?

– Jak to co? Przecież to on przyprowadził żonę i „posadził” ją matce na głowie. Po co się było żenić, skoro ani dachu nad głową, ani planu na przyszłość?

– Elu, ale co ty mówisz? To znaczy, iż jak ktoś nie ma mieszkania, to nie ma prawa się żenić? Mój syn miał 28 lat. W tym wieku zdobyć własne lokum to naprawdę wyczyn. Gdybyśmy czekali, aż każdy będzie miał swoje mieszkanie, to ludzie żeniliby się dopiero po czterdziestce…

Idź do oryginalnego materiału