Mój syn przestał się do mnie odzywać… Nie wiem, kiedy stał się obcy.

newskey24.com 9 godzin temu

Mój jedyny syn nie chce już ze mną rozmawiać… Nie wiem nawet, kiedy stał się dla mnie kimś obcym.

Mam tylko jego. Moje jedyne dziecko, moja duma. On ma trzydzieści lat, ja sześćdziesiąt jeden. Całe życie poświęciłam jemu. Harowałam jak wół, nie dosypiałam, modliłam się, żeby tylko było mu dobrze. To dziecko z pierwszego małżeństwa. Teraz założył własną rodzinę — ma żonę, a niedawno urodziła im się upragniona córeczka, moja wnuczka. Powinnam się cieszyć, prawda? Tym bardziej iż mieszkamy niemal na wyciągnięcie ręki, tylko podwórko nas dzieli. Ale nie… Nie rozmawiamy już prawie wcale.

Zanim przyszła na świat wnuczka, było inaczej. Byliśmy blisko. Synek często wpadał na herbatę, radził się, czasem po prostu siadaliśmy i gadaliśmy o wszystkim. Czułam, iż jestem mu potrzebna. A teraz między nami wyrosła ściana. Jest zimny, jakbym go w czymś zawiodła. Widzę, iż ma do mnie żal, ale nie mam pojęcia — o co?

Próbowałam delikatnie wypytać jego samego — milczy. Zapytałam żonę, ale ona tylko rzuca: „Niech państwo sami się dogadają”. Jak mam się dogadać, skoro on unika choćby zwykłej pogawędki?

Gdy był mały, ciągle chorował. Wszystko ciągnęłam sama. Drugi mąż, choć dobry, był zbyt miękki. Syn nigdy nie uznał go za ojca, a ten specjalnie się nie narzucał. Więc cała odpowiedzialność — i ta twarda, i ta trudna — spadła na mnie. Byłam i matką, i ojcem. Przechodziliśmy różne etapy: złe towarzystwo, podejrzenia o narkotyki, bunt nastoletni… Musiałam być twarda. Nie z złośliwości, ale ze strachu. Bałam się go stracić. Nie byłam idealną matką, oczywiście. Ale byłam jedyną osobą, która zawsze stała przy nim, bez względu na wszystko.

A teraz? Wszystko się posypało przez głupstwo. Poprosiłam go, żeby pomógł mi z komputerem. No bo co ja tam się znam na tych aktualizacjach, tych aplikacjach… Zwykle pomagał bez gadania. A tu — westchnął, wstał, zawołał żonę i wyszedł. choćby pierogów, które mu przygotowałam, nie wziął. Tak po prostu — wyszedł. I od tamtej pory cisza.

Myślałam: ochłonie, sam wróci. Ale minął miesiąc, drugi, trzeci… Nic. choćby nie mówi, kiedy wyjeżdża za granicę — dowiaduję się przypadkiem od znajomych. Wnuczkę widuję tylko wtedy, gdy przyprowadza ją synowa. Jest grzeczna, ale zimna jak lód. Ani słowa więcej niż trzeba. A gdy pytam o syna, tylko powtarza: „To nie moja sprawa. Niech mama sama z nim porozmawia”.

Przestałam choćby dzwonić — boję się, iż pomyśli, iż się narzucam. Myślałam, iż może dać mu przestrzeń, a zatęskni. Ale nie… Im bardziej milczę, tym bardziej on znika.

Wie pani, co jest najgorsze? Nie to, iż jest zły czy obrażony. Najgorsza jest ta cisza. Obojętność. Jakbym przestała dla niego istnieć. Nie przychodzi, nie dzwoni, nie pyta, co u mnie, czy zdrowa. choćby nie spytał, gdy niedawno leżałam w szpitalu — dowiedziała się synowa, i to przez przypadek.

Nie rozumiem. Nie awanturowałam się, nie wtrącałam do ich rodziny, nie narzucałam się. Pomagałam, gdy prosili. Pożyczałam pieniądze, wspierałam. Czy nie zasłużyłam choćby na zwykłą rozmowę?

Nie śpię po nocach. Przewracam w głowie każde słowo, każdą rozmowę, szukając, gdzie popełniłam błąd. Może czegoś nie zauważyłam? Może uraziłam niechcący? A może po prostu stałam się niepotrzebna?

Mówią, iż dzieci dorastają i się oddalają. Ale nie tak… Nie w grobowej ciszy. Przecież ja nie jestem dla niego obcą kobietą. Ja jestem jego matką.

Teraz chodzę jak po rozbitym szkle — każde wspomnienie o nim boli. Patrzę na zdjęcia, na jego dziecięce rysunki, i nie mogę uwierzyć, iż ten roześmiany chłopiec teraz odgradza się ode mnie jak od wroga.

Nie oczekuję wiele. Nie potrzebuję prezentów, pieniędzy ani poklasku. Chcę tylko, żeby był. Żebym usłyszała jego głos. Zwykłe: „Mamo, cześć”.

Powiedzcie, co mam robić? Jak go odzyskać, skoro sam postanowił odejść? Co powiedzieć, skoro nie chce słuchać? A może… zostawić to tak? Ale jak żyć, gdy serce pęka z bólu, a własne dziecko zachowuje się, jakbyś już nie istniała?

Idź do oryginalnego materiału