Mój syn został ojcem w wieku 15 lat, ale to nie to mnie przeraża najbardziej

polregion.pl 4 dni temu

Mój syn został ojcem w wieku 15 lat, ale to nie to najbardziej mnie przeraża.
Kiedy Jakub wysłał mi tę wiadomość ze szkoły: Możesz mnie odebrać? To poważne, nie spodziewałem się, co nastąpi.
Wszedł do samochodu w milczeniu. Jego ręce drżały, bluza rozpięta, jakby uciekł z lekcji. Spróbowałem rozładować napięcie żartem: Pobiłeś się? Oblałeś sprawdzian?
Odpowiedział tylko: To nie ja to ona. Tak się dowiedziałem. Dziecko nie należało już do jego dziewczyny.
Odeszła ze szpitala, nie podpisując choćby dokumentów.
A Jakub? Mój nastoletni syn, uzależniony od konsoli, nieporadny, dopiero uczący się golić? To on złożył podpis.
Tego wieczoru spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: jeżeli nikt jej nie chce ja ją chcę.
Na początku myślałem, iż to żart. Potem zrozumiałem, iż mówi poważnie. Śmiertelnie poważnie.
Mój 15-letni syn został ojcem a to wcale nie było najtrudniejsze.
Gdy Jakub wysłał mi tę wiadomość: Możesz mnie odebrać? To ważne, nie przypuszczałem, co się wydarzy. Wsiadł do auta, nie patrząc na mnie.
Jego dłonie drżały. Bluza była niedbale zapięta, jakby uciekł z lekcji. Spróbowałem rozluźnić atmosferę: Pobiłeś się? Spieprzyłeś klasówkę?
Szepnął tylko: To nie ja to ona. W ten sposób się dowiedziałem. Dziecko nie było już przy jego dziewczynie.
Po prostu wyszła ze szpitala, nie podpisując wypisu.
A Jakub? Mój syn, jeszcze nastolatek, wciągnięty w gry, nieśmiały, ledwo ogarniający maszynkę do golenia Podpisał.
Tego samego wieczoru spojrzał mi w oczy i rzekł: jeżeli nikt jej nie chce, ja się nią zajmę.
Myślałem, iż żartuje. Jakub miał 15 lat. Miał problemy z pamiętaniem o ładowaniu telefonu czy wyniesieniu śmieci.
Ale był poważny. Naprawdę. Nie wiem, co robić, tato ale nie mogę jej zostawić. Jestem jedynym, który chce się nią zająć. Nie chcę, żeby dorastała sama.
Wtedy zrozumiałem: to nie był kaprys. To była decyzja. Taka, jaką podejmują dorośli. I był gotów iść na całość.
Następne dni były zamglone. Skontaktowaliśmy się z opieką społeczną. Wyjaśnili nam ostrożnie, iż Jakub sam tego nie udźwignie.
Ale na każdą propozycję odpowiadał uparcie: Chcę ją zatrzymać. Jestem gotów.
Na początku myślałem, iż chce coś udowodnić. Ale nie. Wiedział, co robi. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w ciszy w salonie nad tym maleństwem w różowej kołysce. Kruche. Bezradne. I nie miałem pojęcia, jak damy radę.
Chcę tylko, żeby nie czuła się porzucona mówił Jakub, kołysząc ją. Wiem, jak to jest.
Nie zrozumiałem od razu. Wtedy spojrzałem na jego twarz. I pojąłem: nie mówił tylko o niej. Mówił o sobie.
Mój syn, tak zamknięty w sobie, uciekający w gry, gdy życie stawało się zbyt trudne, nigdy nie okazujący uczuć Wreszcie się otworzył.
Jestem przy tobie powiedziałem cicho. Nie musisz tego robić sam. Damy radę razem. Ale prawda była taka, iż się bałem.
Był taki młody. Za młody. A jednak nie miałem wyboru. jeżeli on się angażował, ja musiałem być przy nim.
Pierwsze miesiące to był wir. Jakub uczył się karmić, przewijać, uspokajać noworodka.
Bezsenność. Płacz. Chwile zwątpienia. Widziałem, jak czasem się chwieje. Ale zmuszałem się, by nie przejmować wszystkiego.
Musiał poczuć, iż da radę. choćby jeżeli oznaczało to upadki i wstawanie.
Pewnego popołudnia, wyczerpany, przyszedł do mnie: Nie dam rady, tato. Ona zasługuje na kogoś lepszego.
Te słowa złamały mi serce. Ale spojrzałem na niego i odparłem: To, iż tak mówisz, pokazuje, iż naprawdę próbujesz. Rozumiesz, jakie to ważne. A to właśnie jest odpowiedzialność.
Więc szukaliśmy pomocy. Rodzina, grupy wsparcia, opieka społeczna ale tym razem z prawdziwym wsparciem wokół nas.
Z czasem znaleźliśmy rytm. Jakub uczył się być ojcem. Po swojemu. Nie idealnie. Nie tradycyjnie. Ale prawdziwie.
A potem, pewnego dnia, wróciła jego dziewczyna. Zostawiła dziecko, ale później zrozumiała, iż nie może porzucić córki. Chciała być blisko. Dzielić ciężar. I razem zaczęli odbudowywać rodzinę.
Jakub wciąż był kruchy. Wciąż niepewny. Ale nie był już sam.
Nie spodziewałem się, jak bardzo się zmieni. Bałem się, iż nie podoła. Że jest zbyt młody, zbyt zagubiony. Ale zamiast tego zobaczyłem, jak staje się kimś nowym.
Nie idealnym ojcem. Ale młodym mężczyzną, który uczy się, rośnie i daje z siebie wszystko.
Chłopak, który nie wytrzymał pięciu minut bez konsoli, teraz czytał córce bajki. Uczył ją piosenek. Śmiali się razem. A ja patrzyłem na niego i on mnie czegoś nauczył.
Zawsze chcemy prowadzić nasze dzieci. Ale czasem to one pokazują nam drogę. Jakub pokazał mi, iż dojrzałość nie zawsze przychodzi z wiekiem, ale z odwagą stawienia czoła życiu.
Udowodnił, iż nie trzeba być idealnym, by kochać, walczyć, uczyć się. I przede wszystkim przypomniał mi, iż nigdy nie jest za wcześnie, by stać się dobrym człowiekiem.

Idź do oryginalnego materiału