"Moja córka ma trzy lata i jest bardzo radosnym i energicznym dzieckiem. Jest też bardzo odważna, wszędzie zajrzy, wszędzie wejdzie, do każdego zagada. Żaden z niej wstydzioch. Łatwo nawiązuje znajomości z rówieśnikami, ich rodzicami i… niestety!… całkiem przypadkowymi dorosłymi!
Zdarzało się już, iż podchodziła do ludzi w restauracji, żeby sobie z nimi pogadać. Raz na środku pasów, ni stąd, ni zowąd przytuliła się do mężczyzny, który też przechodził przez jezdnię. Zgroza!
Ostatnio naprawdę najadłam się przez nią wstydu. Mieszkamy w Warszawie i korzystając z ładnej pogody, dużo czasu spędzamy na dworze. Pewnej soboty wybrałam się z córką na plażę nad Wisłą, tę kolo Poniatowszczaka. Tam zwykle jest sporo ludzi, atmosfera zabawy i lata.
Nie inaczej było tym razem. Zabrałam kocyk, wodę, ciastka i książeczki, które miałyśmy razem czytać i oglądać. W pewnej odległości od nas siedzieli starsi ludzie, tak około 50. Kobieta i mężczyzna. Mieli rowery i robili sobie grilla na takich jednorazowych grillach. Grilowali kiełbaski.
Moja córa podeszła do nich. Najpierw wdała się w pogawędkę. Zapytała, co robią. Oni uprzejmie odpowiedzieli. 'Lubię kielbaskę!' – wykrzyknęła radośnie. Wróciła do mnie, ale ciągle się na nich oglądała. Nagle zaczęła głośno mówić, jaka jest głodna. Łapać się za brzuszek. Ciastek nie chciała – 'To ma cukier, to niezdrowe!'.
Zaczęła się wręcz pokładać w spazmach z tego głodu. Zaproponowałam, iż wrócimy do domu na obiad. I wtedy się okazało, iż nie, ona nie jest głodna tak po prostu, ona jest 'głodna na kielbaskę z ognia'!
Poszła znowu do tej pary i stała tak nad nimi. Ja ją wolałam, a ona nic. Widać było, iż ci ludzie czuli się skrepowani. W końcu zapytali ją, czy chciałaby kiełbaskę. Chciała. Pani odcięła fragment swojej i podała jej razem z kromką chleba.
Myślałam, iż zapadnę się pod ziemię.
Bardzo ich przepraszałam, oni się uśmiechali i mówili, iż to żaden problem, ale pewnie myśleli sobie o tych współczesnych mamuśkach i bezstresowym wychowaniu roszczeniowych dzieci.
Nie chcę jakoś mocno jej blokować, bo wiem, iż nieśmiałym ludziom żyje się trudniej (sama jestem nieśmiała!), ale wiem też, iż takie zachowanie obcego dziecka nie wszystkim musi się podobać, a co więcej – może sprowadzić na nią niebezpieczeństwo.
Staram się z nią rozmawiać i tłumaczyć jej zasady zachowania względem obcych ludzi i w miejscach publicznych, ale na razie nie widzę efektu. Trochę nie wiem, co jeszcze miałabym zrobić? Zamknięcie jej w domu nie wchodzi w grę. Chociaż po tym zajściu to już sama nie wiem, może powinnam to zrobić?".