Moja sąsiadka każe mężowi odbierać dzieci ze szkoły, robić pranie i ogarniać cały dom. I nie widzi w tym nic złego.

przytulnosc.pl 8 godzin temu

To bardzo ambitna kobieta. Od zawsze taka była. Kiedy inne dzieci biegały po podwórku, ona siedziała z książką. Zawsze najlepsze oceny, potem studia z wyróżnieniem, aż w końcu — własna kancelaria adwokacka.

Sukces przyszedł szybko. Znali ją wszyscy w mieście. Dziewczyny jej zazdrościły, chłopacy się do niej ustawiali w kolejce. A ona… wyszła za mąż za mężczyznę, który nie miał żadnej kariery. Niczego wielkiego nie osiągnął. Ale był… wygodny.

Mąż Natalii zajmuje się domem. Odbiera dzieci z przedszkola i szkoły, pierze, sprząta, gotuje. Dzięki temu Natalia mogła w pełni skupić się na karierze. I rzeczywiście — z dnia na dzień szła coraz wyżej. A on — stał w miejscu.

I właśnie to „stanie w miejscu” zaczęło go zżerać od środka.
W końcu jesteśmy w Polsce. Tutaj facet, który nie zarabia, często czuje się mniej wart. A jeżeli jeszcze żona zarabia krocie i jest znana w całym mieście…

Zaczęły się kłótnie.
A Natalia powiedziała mu jedno:
„Nikt ci nie zabrania robić kariery. Tylko sam musisz się za to zabrać.”

Bo jak długo można ciągnąć związek, w którym jedna osoba się rozwija, a druga stoi w miejscu?

Mam wrażenie, iż ten związek długo nie przetrwa.
Albo ona odejdzie, bo jej z nim nudno i ciągle czuje się obciążona jego frustracjami.
Albo on ją zostawi — nie wytrzymując swojej zazdrości i kompleksów.


A wy? Co sądzicie? Czy związek może przetrwać, kiedy jedna osoba osiąga sukces, a druga nie rusza się z miejsca?

Idź do oryginalnego materiału