Moja Siostra Porzuciła Adoptowaną Córkę Po Narodzinach Synka — Ale Karma Już Kroczyła Kiedyś W Jej Kierunku

polregion.pl 2 tygodni temu

Miłość nie powinna znać warunków. Ale dla mojej siostry miała. Bez cienia wyrzutów sumienia oddała swoją adoptowaną córkę, gdy urodziła syna. Kiedy próbowałam zrozumieć jej okrucieństwo, tylko wzruszyła ramionami: Przecież nigdy nie była naprawdę moja. Ale karma już pukała do jej drzwi.

Są chwile, które rozrywają serce i odbierają oddech. Dla mnie były to cztery słowa, które usłyszałam od siostry o jej czteroletniej adoptowanej córce: Odesłałam ją z powrotem.

Od miesięcy nie widzieliśmy Kingi. Mieszkała w innym województwie, a z jej ciążą daliśmy jej przestrzeń. Gdy urodziła synka, cała rodzina postanowiła ją odwiedzić. Chcieliśmy świętować.

Zapakowałam samochód starannie zapakowanymi prezentami i pluszowym misiem dla Karolinki, mojej czteroletniej chrześniaczki.

Gdy podjechaliśmy pod dom Kingi na przedmieściach Warszawy, zauważyłam, iż podwórko wygląda inaczej. Zniknęła plastikowa zjeżdżalnia, którą Karolinka uwielbiała. Nie było też jej małego ogródka ze słonecznikami, które zasadziliśmy razem w zeszłe lato.

Kinga otworzyła drzwi, kołysząc zawiniątko w ramionach. Poznajcie Kacperka! ogłosiła, odwracając dziecko w naszą stronę.

Wszyscy się rozczulili. Mama od razu wyciągnęła ręce, a tata zaczął robić zdjęcia. Ja rozejrzałam się po salonie żadnych śladów Karolinki. Ani zdjęć na ścianie, ani zabawek, ani rysunków.

Gdzie jest Karolinka? zapytałam, wciąż trzymając jej prezent.

Gdy tylko wypowiedziałam jej imię, twarz Kingi zesztywniała. Wymieniła szybkie spojrzenie z chłopakiem, Darkiem, który nagle zajął się ustawianiem termostatu.

A, odesłałam ją powiedziała bez cienia skruchy.

Co masz na myśli? zapytałam, pewna, iż źle usłyszałam.

Mama przestała kołysać Kacperka, tata opuścił aparat. Cisza stała się ciężka jak beton.

Zawsze chciałam mieć syna westchnęła Kinga, jakby tłumaczyła oczywistość. Teraz mam Kacperka. Po cóż mi córka? Przecież Karolinka była adoptowana. Już jej nie potrzebuję.

ODESŁAŁAŚ JĄ?! krzyknęłam, upuszczając prezent. To nie zabawka, którą zwraca się do sklepu, Kinga! To dziecko!

Wzruszyła ramionami. Spokojnie, Aniu. Przecież nigdy nie była naprawdę moja. To było tylko tymczasowe.

To słowo uderzyło mnie jak policzek. Tymczasowa? Jakby była tylko zastępstwem dla prawdziwego dziecka.

TYMCZASOWA? powtórzyłam, podnosząc głos. Ta mała dziewczynka nazywała cię 'mamą’ przez dwa lata!

No cóż, teraz może nazywać tak kogoś innego.

Jak możesz tak mówić?

Robisz z tego większą sprawę, niż jest odparła ostro. Zrobiłam, co było najlepsze dla wszystkich.

Przypomniałam sobie, jak Kinga czytała Karolince bajki, czesała jej włosy, mówiła wszystkim, iż to jej córka. Ile razy powtarzała: Rodzina to nie krew, tylko miłość.

Co się zmieniło? spytałam. Walczyłaś o nią. Przebrnęłaś przez tony papierów. Płakałaś, gdy adopcja została sfinalizowana.

To było wcześniej odparła obojętnie. Teraz jest inaczej.

Inaczej? Bo masz 'prawdziwe’ dziecko? Jak myślisz, co czuje teraz Karolinka?

Aniu, przesadzasz. Kochałam Karolinkę przyznaję. Ale teraz mój syn jest najważniejszy. On potrzebuje całej mojej uwagi. Na pewno znajdzie się dla niej inny dom.

Wtedy coś we mnie pękło. Karolinka nie była tylko jej córką. Była też trochę moja byłam jej chrzestną. Trzymałam ją, gdy płakała. Kołysałam do snu.

Przez lata marzyłam o macierzyństwie. Ale życie było okrutne poronienie za poronieniem, każde zabierając kawałek mnie. Aż pojawiła się Karolinka, swoim śmiechem, drobnymi rączkami wyciągniętymi w moją stronę, wołaniem ciociu Aniu.

A Kinga wyrzuciła ją jak niepotrzebną rzecz. Jak mogła?

Trzymałaś ją w ramionach, nazywałaś córką, pozwalałaś mówić ci 'mamo’ a potem odrzuciłaś, gdy tylko dostałaś 'prawdziwe’ dziecko?!

Kinga prychnęła, kołysząc Kacperka, który zaczął marudzić. Najpierw była z rodziny zastępczej. Wiedziała, iż tak może się stać.

Kinga, ona ma CZTERY LATA. Byłaś jej całym światem.

W końcu odezwał się Darko: Nie podjęliśmy tej decyzji lekko. Kacper potrzebuje teraz pełnej uwagi.

A porzucenie jej było sprawiedliwe?

Ośrodek znalazł jej dobre miejsce mruknął. Będzie dobrze.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozległo się pukanie do drzwi. Gdybym tylko wiedziała, iż karma zjawiła się tak szybko.

Darko otworzył drzwi. Stała tam para w oficjalnych strojach.

Pani Kingo? kobieta pokazała legitymację. Jestem Agnieszka, a to mój kolega, Tomasz. Z Ośrodka Pomocy Społecznej. Musimy porozmawiać w sprawie pewnych niepokojących sygnałów.

Kinga zbladła. OPS? Dlaczego?

Mamy pytania dotyczące procesu adopcji i pani umiejętności zapewnienia stabilnego domu synowi.

Kinga przycisnęła Kacperka mocniej. Mojego syna? Co on ma z tym wspólnego?

Pracownicy usiedli przy stole.

Mamy informacje, iż przyspieszyła pani procedurę rozwiązania adopcji, zaniedbując obowiązkowe wsparcie psychologiczne dla Karolinki wyjaśniła Agnieszka.

Kinga spojrzała na nas, szukając wsparcia. Nie dostała go.

To absurd! wykrztusiła. Działałam zgodnie z prawem!

Tomasz przewrócił strony notatek. Sąsiadka zgłosiła, iż oddała pani prawnie adoptowane dziecko zaraz po porodzie, bez planu przejściowego. To budzi wątpliwości co do pani kompetencji rodzicielskich.

Przypomniałam sobie sąsiadkę Kingi, panią Nowak, która zawsze uwielbiała Karolinkę. Patrzyłam, jak pewność siebie Kingi kruszy się jak piasek.

Nie może pani zabrać mojego dziecka! krzyknęła. To mój syn! Nie pozwolę

Urwała, uświadamiając sobie, co właśnie powiedziała.

Na razie nikogoTeraz, patrząc, jak Karolinka tańczy na swoim urodzinowym przyjęciu, otoczona rodziną, która nigdy jej nie opuści, wiem, iż los w końcu naprawił to, co Kinga złamała.

Idź do oryginalnego materiału