Moja teściowa oblała mnie wiadrem wody, żeby mnie obudzić, ale nie spodziewała się takiego obrotu spraw

polregion.pl 1 tydzień temu

Moja teściowa wylała na mnie wiadro wody, żeby mnie obudzić, ale nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Minęły już dwa lata, odkąd wyszłam za mąż, a od samego początku moja teściowa nigdy mnie nie zaakceptowała. Uważa, iż jej syn zasługuje na kogoś lepszego niż ja, i robi wszystko, by nas poróżnić.
Na początku starałam się nie zwracać uwagi na jej uwagi, ale z czasem jej krytyka stała się coraz częstsza i bardziej bolesna. Cokolwiek zrobiłam, nigdy nie było dla niej dość.
Przez cały ten czas mój mąż, Jan Kowalski, wiedział, co się dzieje. Ale powtarzał mi, iż to minie, iż jego matka w końcu mnie zaakceptuje i iż w głębi duszy jest dobrą osobą.
Pewnego ranka weszła do mojego pokoju i wylała na mnie wiadro lodowatej wody, krzycząc: Wstawaj, leńu! Obudziłam się gwałtownie, kompletnie zszokowana, przemoczona i oszołomiona.
Gdy zapytałam, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała autorytarnym tonem: W moim domu nikt nie wyleguje się w łóżku do południa! Tu wszyscy wstają wcześnie!
Spojrzałam na zegarek: była 6:30 w niedzielę. Nie mogłam milczeć. Drżącym z irytacji głosem odparłam: Mam prawo odpocząć! To mój jedyny wolny dzień.
Nawet nie próbowała zrozumieć. Wpatrzyła się we mnie twardo i powiedziała: Jakie prawo? Dopóki mieszkasz pod moim dachem, zapomnij o swoich prawach! Tu liczą się tylko moje zasady!
To była ostatnia kropla. Przekroczyła wszelkie granice, i tym razem wiedziałam, iż trzeba działać
Opowiadam wam całą historię i chętnie usłyszę, co o tym myślicie. Czy uważacie, iż moja teściowa miała prawo traktować mnie w ten sposób?
Reszta mojej opowieści znajduje się w artykule pod linkiem w pierwszym komentarzu .
Gdy opowiedziałam wszystko mężowi, byłam na granicy wytrzymałości, ale też zdecydowana.
Wytłumaczyłam mu, jak upokarzające było zachowanie jego matki i jak się przez to czułam.
Powiedziałam, iż nie zniosę już takiego traktowania, zwłaszcza od kogoś, kto powinien być postacią macierzyńską, a nie tyranem.
Wyjaśniłam, iż nie proszę go, by wybierał między nią a mną, ale chcę, by zajął jasne stanowisko.
Potrzebowałam jego wsparcia i wyznaczenia granic wobec matki.
Przez chwilę milczał.
W końcu spojrzał mi w oczy i powiedział: Masz rację. Jesteśmy przede wszystkim my. Musimy odejść i żyć własnym życiem.
Zdecydowaliśmy się wyjechać razem i zacząć od nowa, z dala od toksycznego wpływu jego matki.

Idź do oryginalnego materiału