Moje cierpienie: nienawidzę swojej żony i nie chcę z nią dziecka.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Moja rozpacz: nienawidzę swojej żony i nie chcę z nią dziecka

Jak mam teraz żyć dalej?
Nazywam się Andrzej.

Piszę ten tekst, bo nie jestem w stanie już dłużej tego w sobie tłumić.

Moja dusza jest rozdarta.

Jestem nieszczęśliwy.

Czuję się więźniem własnego życia.

W moim świecie wszystko decydowano za mnie – rodzice, krewni, tradycje.

Teraz żyję z kobietą, do której nie czuję nic poza nienawiścią.

Każdego dnia przeklinam chwilę, kiedy nie potrafiłem powiedzieć “nie”.

Moje serce należało do innej
Kochałem ją.

Tę, którą wybrałem sam.

Tę, z którą byłem szczęśliwy.

Nazywała się Alina, i kiedy byłem z nią, miałem wrażenie, iż znalazłem swoją drugą połowę.

Sześć miesięcy szczęścia.

Sześć miesięcy, kiedy po raz pierwszy czułem się prawdziwym mężczyzną, a nie marionetką w rękach rodziny.

Ale szczęście nie trwało długo.

Kiedy tylko ojciec dowiedział się o niej, wpadł w szał.

— Śmiałeś się związać z kimś obcym?!

Nie słuchał mnie.

Nie widział, jak ją kocham.

Dla niego liczyło się tylko jedno – iż nie należała do naszego środowiska.

Postanowił, iż nie będę miał wyboru.

I zrobił wszystko, by mnie złamać.

Brat i jego koledzy śledzili każdy mój krok.

A potem…

Potem nas znaleźli.

Nie mogłem ochronić swojej miłości
Tego dnia schowaliśmy się z Aliną w parku.

Siedzieliśmy na ławce, trzymając się za ręce.

Wydawało się, iż nikt nas nie znajdzie.

Ale nagle przed nami stanęli oni.

Mój brat.

I trzech jego kolegów.

Widziałem nienawiść w ich oczach.

Nie mówili nic – po prostu rzucili się na mnie.

Pamiętam, jak upadałem na ziemię, jak czułem ciosy w twarz, w brzuch.

Słyszałem, jak Alina krzyczała.

Słyszałem, jak próbowała mnie od nich odciągnąć.

Ale nie mogłem nic zrobić.

Pobili mnie.

Upokorzyli.

Podeptali mnie.

A potem zabrali mnie do domu.

Aliny już więcej nie widziałem.

Wydali mnie jak towar na rynku
Następnego dnia zostałem ożeniony.

Tak po prostu.

Bez mojej zgody.

Bez wyboru.

Jakbym był rzeczą, którą można się rozporządzać.

Krzyczałem.

Protestowałem.

Ale nikt mnie nie słyszał.

Rodzina zdecydowała, iż wie lepiej.

I znalazłem się w jednym domu z obcą kobietą, której choćby nie znałem.

Której nie chciałem znać.

Stałem się więźniem we własnym domu
Mieszkałem obok niej, ale nigdy nie widziałem w niej żony.

Nie rozmawiałem z nią więcej, niż było to konieczne.

Nie spałem z nią w jednym łóżku, jeżeli mogłem tego uniknąć.

Ale pewnego dnia powiedziała mi:

— Jestem w ciąży.

I zrozumiałem, iż teraz związali mnie jeszcze mocniej.

Teraz będę miał nie tylko małżeństwo.

Będę miał rodzinę, której nigdy nie chciałem.

Ale Bóg zdecydował inaczej.

Pewnego wieczoru wróciłem do domu zmęczony, zły, rozczarowany.

Widziałem, jak chodzi po domu z niezadowoloną miną, jak coś mamrocze pod nosem.

Rzuciłem jej kilka ostrych słów.

Odparła.

Nie wytrzymałem.

Popchnąłem ją.

Upadła.

I kilka godzin później poroniła.

Wiecie, co jest najstraszniejsze?

Nie czuję wyrzutów sumienia.

Nie żałuję.

Jestem zadowolony, iż tego dziecka nie będzie.

Bo go nie chciałem.

Nie wiem, jak żyć dalej
Mieszkam z kobietą, której nie kocham.

Myślę o innej, której straciłem.

Patrzę w lustro i widzę rozbitego człowieka, który nie zrobił nic, aby uratować swoje życie.

Nie wiem, co robić.

Nie widzę wyjścia.

Ale jedno wiem na pewno:

Nie pogodzę się z tym.

Znajdę sposób, by odejść.

Znajdę sposób, by się wyrwać.

I wtedy znów będę mógł oddychać.

Idź do oryginalnego materiału