Moje dzieci w ogóle mnie nie słuchają. Syn i córka od 10 lat są wychowywani przeze mnie samotnie. Pracuję na dwóch etatach, żeby ich godnie utrzymać. Kiedy Leia miała 4 lata, a Pawełek skończył rok, ich ojciec wyjechał za granicę „zarabiać”. Tak już nigdy nie wrócił.
Rozwiodłam się z nim na odległość. Znajomi mówią, iż tam za granicą ma już nową rodzinę i dzieci. Leia jest bardzo zła na ojca, a Pawełek w ogóle go nie pamięta – zna go tylko ze zdjęć. Ale problem nie w tym. Teraz syn ma 11 lat, córka 15 i stali się zupełnie nie do opanowania.
Córka ciągle się sprzeciwia, nic nie robi w domu. Podejrzewam, iż wagaruje i zaczęła palić. Albo siedzi cały czas przy komputerze, albo włóczy się nie wiadomo gdzie. Syn pozostało mały, ale zachowuje się podobnie. Nie chce pomagać, burczy coś pod nosem, biorąc przykład z siostry.
Na każdą moją prośbę o pomoc reaguje złością i mówi: „Dlaczego muszę?” W szkole posypały się dwójki, nauczyciele skarżą się na oboje.
Rozumiem, okres dojrzewania i tak dalej, ale jak im wytłumaczyć, iż nie można żyć jak trutnie? Żeby dobrze jeść, trzeba pracować.
Swoimi kaprysami i histeriami doprowadzili mnie do kresu wytrzymałości.
Mam wrażenie, iż gdyby był ojciec, mógłby ustawić dzieci do pionu. One myślą, iż wszystko im się ode mnie należy: komputery, telefony, konsole, chipsy i przekąski.
Wiem, sama jestem sobie winna. Gdy byli mali – rozpieszczałam ich, było mi ich szkoda, bo wychowywali się bez ojca. I oto wyrosły lenie.
Co teraz robić, nie wiem. Terapia pracą nie działa, dogadać się po dobroci się nie da, a krzyki pomagają tylko na chwilę. Bić dzieci nie chcę, a gdy im zagroziłam, córka bezczelnie oświadczyła, iż zgłosi to do opieki społecznej, która ograniczy mi prawa rodzicielskie.
Odpowiedziałam jej, iż wtedy opieka zabierze ich do domu dziecka, na co córka odpowiedziała: „Tam będzie nam lepiej niż z tobą”. No i co ja mam teraz zrobić?
Drodzy rodzice, kto zetknął się z podobną sytuacją, proszę o radę…