"Moje dziecko – moja sprawa. Mam dość matek-snobek i ich ciągłych przechwałek"

mamadu.pl 6 miesięcy temu
Zdjęcie: Porównywanie się do innych matek może niszczyć poczucie własnej wartości. Fot. cottonbro studio/Pexels.com


Ania (imię czytelniczki zmienione na jej prośbę) mierzy się z tym, co prawdopodobnie spotkało wiele z was: porównywaniem do innych matek. Zaczęło się, kiedy była w ciąży, a im jej córka jest starsza, tym jest coraz gorzej. Szwagierka Ani to w końcu matka na medal, która wychowuje istne aniołki o IQ 180. Nie to, co Ania...


"Chcę się wyżalić, a wiem, iż wy publikujecie te maile od czytelniczek i potem jest dużo dobrych rad na Facebooku. Może mnie też ktoś doradzi, bo nie wiem, co mam już odpowiadać. Na język mi się cisną same złośliwości, a nie mam odwagi, by powiedzieć szwagierce, jak mnie denerwuje. Nie tylko ona zresztą, inne matki, które to robią, też.

Byłyśmy w ciąży w tym samym czasie, ona ma też starsze dziecko. Więc moja córeczka ma już 4 latka, jej też, a do tego ona ma też 6-letniego syna. Jeszcze jak byłyśmy w ciąży, to ciągle nas do siebie porównywała. Bo ona przytyła tylko 8 kg, a ja 18. Bo jej córeczka to już zaczęła kopać, a ja jeszcze nie czuję ruchów? Przy porodzie też, ona to 15 minut skurczów i urodziła, naturalnie oczywiście, a ja po 20 godzinach męczarni musiałam mieć cesarkę, bo poród nie postępował.

Wtedy przymykałam oko na uszczypliwości, bo cieszyłam się, iż w ogóle zostałam mamą, tak czekałam na moją córeczkę. Ale czym dziewczyny są starsze, tym jest gorzej.

Te jej cudowne dzieci...

U mnie i u męża w domu jest tak normalnie. Mała czasem krzyczy i się złości, czasem jest strasznie przylepiasta i nie chce zejść z naszych rąk albo stroi fochy, iż nie chce iść do przedszkola. Je słodycze, pije soczki, czasem coś grymasi, iż nie chce tego czy tamtego. No, normalne dziecko chyba, wydaje mi się, iż to u większości tak jest.

Ale nie u siostry męża. Nie, jej dzieci to po prostu ósmy i dziewiąty cud świata normalnie. Od maleńkości przesypiały całe noce, nigdy nie płakały, choćby przy ząbkowaniu, a o kolkach to nigdy nie słyszała, chyba iż ode mnie. Literki jej dzieci znały, jeszcze zanim poszły do przedszkola, a jak mają jakieś występy, to one zawsze najładniej i najgłośniej śpiewają. Nigdy się nie mylą ani nie stresują, gwiazdy estrady.

Na czekoladę czy cuksy patrzą z obrzydzeniem, a ich ulubiony deser to mus z awokado i gorzkiej czekolady. Jak szwagierka nam go raz zaserwowała, to moja córka tak pluła, iż już więcej nie dostaliśmy tego przysmaku. O przepis też nie prosiłam.

Przez nią czuję się okropną matką


Najgorsze w tym jest to, iż ona tak o tym wszystkim mówi, jakby to była jej zasługa, bo jest taką wspaniałą matką, a ja jestem beznadziejna. Nie myśli w ogóle, iż dzieci się po prostu różnią i miała dużo szczęścia pod różnymi względami.

Ostatnio była u nas z mężem i dziećmi (mieszkamy w tej samej dzielnicy Warszawy, dość często się widujemy), to jak na mnie naskoczyła, iż dałam dzieciom frytki z piekarnika i zwykły ketchup. Bo jej dzieci cukru nie jedzą, a takie frytki to sam cholesterol, mogłam z batatów zrobić i upiec z kroplą oliwy, a do tego podać brokuły na parze. Ja bym tego nie chciała jeść, mój mąż też się skrzywił, jak to usłyszał, a co dopiero nasza córka.

Ja nie jestem złą mamą, ja kocham moje dziecko, a ona się zachowuje, jakby wszystkie rozumy pozjadała i tylko czekała na oklaski i medale. Smutno mi przez to.

Nie wiem, czy jej o tym powiedzieć, bo nie chcę robić fermentu w rodzinie, czy to mam w sobie tak dusić. Doradźcie mi".

Idź do oryginalnego materiału