Moje dziecko nie mówi "dzień dobry". I nie, nie mam z tym żadnego problemu

mamadu.pl 6 godzin temu
Moje dziecko nie mówi "dzień dobry". Czasem milczy, czasem patrzy w bok, czasem po prostu nie ma ochoty. I wiecie co? Nie mam z tym żadnego problemu – bo grzeczność to coś więcej niż automatyczne formułki.


"No powiedz dzień dobry!" – komenda z lat 90.

Pamiętam to dobrze – dzieciństwo w czasach, gdy grzeczność była mierzona szybkością i głośnością wypowiadania "dzień dobry". Wystarczyło, iż weszła ciocia do pokoju albo sąsiadka pojawiła się na klatce schodowej, a rodzic w sekundę odpalał tryb kontrolny:

"Powiedz dzień dobry!".

Nie mówiłeś? Szybkie szturchnięcie łokciem albo znaczące spojrzenie. Mówiłeś zbyt cicho? "Głośniej, bo nie usłyszała!". Nie chciałeś mówić? "No powiedz, przecież to nie boli!".

"Dzień dobry" stało się takim dziecięcym zaklęciem – wypowiadanym automatycznie, często bez zrozumienia, do ludzi, których się nie znało i z którymi nie miało się ochoty wchodzić w żadną interakcję.

Nie było tu miejsca na samopoczucie, osobowość, ani choćby chwilową nieśmiałość. Liczył się efekt: dziecko ma być grzeczne, czyli ma mówić "dzień dobry".

Grzeczność bez treści


Czy to "dzień dobry" coś dawało? Czasem tak, ale najczęściej – nie. Było jak start na wuefie: na gwizdek, bo tak trzeba. A jeżeli gwizdka nie było – z miejsca ocena z zachowania spadała. Dorosły świat traktował te słowa jak potwierdzenie dobrze działającego systemu wychowania.

Ale przecież można powiedzieć "dzień dobry" i równocześnie mieć kompletny brak szacunku do drugiego człowieka. Można uśmiechnąć się do nauczycielki, a potem wyśmiewać ją za plecami. Można być cicho, nie mówiąc formułek, a i tak być

serdecznym, troskliwym i wrażliwym. Słowa to nie wszystko. Zwłaszcza słowa narzucone.

Mój model? Kontakt ponad kurtuazję


Dlatego moje dziecko nie mówi "dzień dobry". Czasem mówi. Czasem nie. Czasem powie "hej", a czasem po prostu przejdzie obok w ciszy. I nie, nie przeszkadza mi to. Bo nie uczę go odruchów. Uczę go uważności na drugiego człowieka. Uczę, iż nie każdy musi być

bliski. Że nie trzeba się zmuszać do kontaktu tylko dlatego, iż "tak wypada". Że czasem można po prostu nie chcieć i to też jest w porządku.

Chciałabym, żeby moje dziecko potrafiło być dobre dla innych – nie poprzez "dzień dobry" jak z nagrania, tylko poprzez empatię. Czasem będzie to delikatny uśmiech. Czasem pomoc. Czasem rozmowa.

I jeżeli pewnego dnia powie "dzień dobry" – to nie dlatego, iż stoję za nim z uniesioną brwią, tylko dlatego, iż naprawdę chce się z kimś przywitać.

Idź do oryginalnego materiału