"W tym roku synek poszedł do pierwszej klasy. To dość duży rocznik i liczyłam się z tym, iż może być nauka na zmiany, jednak doznałam absolutnego szoku, gdy dowiedziałam się, w jakiej dokładnie jest klasie.
Wstyd się przyznać
Otóż pierwszych klas jest aż sześć, a mój Staś wylądował w klasie F. Od razu pomyślałam, co za wstyd, przecież to jakiś szary koniec i tak być nie może.
Nie mam nic do dzieci z innych klas i jak komuś to nie przeszkadza, to przecież jego sprawa. Ale dla mnie to bardzo ważne, u nas wszyscy w rodzinie byli w klasie A. Teraz to choćby jest mi wstyd mówić, iż Staś jest w F. Cała rodzina na nas dziwnie patrzy.
Syn zasłużył na co najmniej B
Zawsze tak było, iż klasy A są najlepsze, przypisuje się tam najlepszych nauczycieli, zawsze reprezentują szkołę i ogólnie są tam uczniowie, którzy osiągają lepsze wyniki, no zupełnie inny poziom.
To nie jest jakiś mój wymysł. Widzę to, do jakich klas chodzą dzieci u znajomych i jakie mają wyniki w nauce. Im dalej w las, tym gorzej: słabsze stopnie i mniej ambitny plan na życie. Tymczasem mój syn zasłużył w pełni, by być w klasie A, mógłby być choćby w B, ale litości – nie w F! choćby jeżeli teoretycznie nie ma różnicy w poziomie nauczania, to zdecydowanie to A działa mocno motywacyjnie. Choćby dla tego warto walczyć o zmianę.
Staś to ambitne dziecko, które bardzo pasuje właśnie do klasy A, dyrekcja jednak nie chce się zgodzić na przeniesienie syna. Ewentualnie jeżeli znajdę innego rodzica, który się zamieni, to mogą to rozważyć. Kto będzie chciał dobrowolnie zrezygnować z klasy A? Ja na pewno nie zostawię tego w ten sposób!".