Lekcje religii w szkołach traktowane są coraz bardziej po macoszemu. Rodzice i uczniowie nie podchodzą do nich z taką powagą i uważnością, jak chociażby te 20 lat temu. Ale czy mamy się czemu dziwić? Wiadomość, którą otrzymaliśmy od naszej czytelniczki, otwiera oczy i pokazuje, jak to w rzeczywistości wygląda.
Bezmyślna modlitwa
"Jestem oburzona tym, co dzieje się na lekcjach religii w szkole mojej córki (trzecia klasa podstawówki). Zamiast zgłębiać wiedzę, rozmawiać o wartościach czy uczyć się o historii chrześcijaństwa, dzieci spędzają ten czas na odmawianiu różańca. Ksiądz, który prowadzi zajęcia, wymaga od nich modlenia się, a nie przekazuje im żadnych treści edukacyjnych.
Moja córka opowiada, iż każda lekcja wygląda podobnie: modlą się, odmawiają różaniec, a jeżeli ktoś nie chce, marudzi lub przeszkadza, słyszy słowa krytyki. Czy naprawdę na tym powinna polegać religia w szkole? Coś mi tu trochę nie gra.
Gdy sama chodziłam do szkoły, lekcje religii wyglądały inaczej. Poznawaliśmy historie biblijne, dyskutowaliśmy o różnych wartościach. Było miejsce na pytania i refleksję. Żegnaliśmy się tylko na początku i końcu lekcji, nic więcej.
Modlitwa była częścią kościoła, mszy świętej i rekolekcji – nikt nie oczekiwał, iż dzieci w szkole będą odmawiać różaniec, zamiast się uczyć. To, co dzieje się dzisiaj, nie ma nic wspólnego z edukacją religijną, a raczej przypomina odprawianie nabożeństw w szkolnej klasie.
Nie mam nic przeciwko modlitwie, ale szkoła to nie kościół. Na religii dzieciaki powinny się uczyć, zrozumieć własną wiarę, poszerzać horyzonty, a nie klepać ten różaniec. To bezrefleksyjne odmawianie modlitwy, nie wnosi nic do ich rozwoju intelektualnego ani duchowego.
Ksiądz 'zmusza' tych uczniów do mechanicznego powtarzania modlitw, których znaczenia często choćby nie rozumieją. Wiem, bo rozmawiałam o tym z córką. Ona powtarza i nic więcej, myślami tak naprawdę jest gdzie indziej.
Na tych lekcjach nie ma miejsca na pytania, rozmowę, wyjaśnienie wątpliwości. To nie powinno tak wyglądać.
Muszę poruszyć ten temat na następnym zebraniu, bo tak to nie może zostać. jeżeli nic się nie zmieni, wypiszę córkę z lekcji i po problemie".
Treść nadesłanego listu skłania do głębszych przemyśleń. Bo w słowach, napisanych przez naszą czytelniczkę, ukryte jest mnóstwo prawdy – czy się to komuś podoba, czy nie.