"Mówiłyśmy na nią Iza-fiza, chodziła do niej jedna trzecia klasy. Bez korepetytorki sypały się zagrożenia"

gazeta.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Shutterstock, autor: @Pivolub


- Mieliśmy srogą nauczycielkę od fizyki, która budziła postrach w klasie. Jak pytała, to cała klasa milkła i nie było przebacz. Nie do końca rozumiałam omawiane przez nią zagadnienia - wspomina Magda i przyznaje, iż gdyby nie korepetycje, mogłaby po prostu nie zdać.Dziś część rodziców (i uczniów) nie wyobraża sobie życia bez korepetycji. I tak jest od wielu lat. Wiele osób uważa, iż to źle, bo uczniowie powinni zdobywać wiedzę na lekcjach. Niestety, często tak nie jest. Zdarza się, ze uczeń pracuje wolniej od innych lub iż nauczyciel słabo tłumaczy czy niespecjalnie się stara (co nie znaczy, iż mało wymaga). Wtedy pojawia się problem i ratunkiem są dodatkowe zajęcia.
REKLAMA


Mieliśmy srogą nauczycielkę od fizyki, która budziła postrach w klasie. Jak pytała, to cała klasa milkła i nie było przebacz. Nie do końca rozumiałam omawiane przez nią zagadnienia. Nie wiem, czy dlatego, iż źle tłumaczyła, czy też po prostu musiała lecieć z materiałem i nie miała czasu klepać z nami zadań- mówi mi Magda. - Na klasówkach często sypały się jedynki. W końcu koleżanka poleciła mi swoją korepetytorkę. Mówiła na nią Iza-fiza i faktycznie, ta to potrafiła tłumaczyć. W końcu doszło do tego, iż przed sprawdzianami do Izy zapisywała się 1/3 klasy. Ona faktycznie poświęciła czas na rozwiązywanie zadań - dodaje.


Zobacz wideo


Korepetycje u tej matematyczki kosztują 200 zł. "Prowadzę legalny biznes, nie omijają mnie podatki"


Podobny problem miała też Monika, która z kolei musiała chodzić na dodatkowe lekcje z chemii. Jej zdaniem to przede wszystkim wina nauczycielki, która przez większość lekcji, zamiast tłumaczyć, kazała przepisywać notatki do zeszytu. - Czasem pokazała jakieś doświadczenie lub zademonstrowała ze dwa równania przy tablicy. To jednak nie wystarczyło, by je opanować. I jasne, trzeba ćwiczyć te zadania w domu, ale żeby je ćwiczyć, trzeba mieć podstawy. My tych podstaw z lekcji nie wynosiliśmy. A mówię w liczbie mnogiej, bo jak wyszukałam korepetytorkę Agnieszkę, to numer do niej roznosił się po klasie jak świeże bułeczki. I nic dziwnego, bo raptem dwójki ze sprawdzianów zaczęły się zmieniać w czwórki lub piątki - opowiada.


Korepetycje shutterstock.com/Proshkin Aleksandr


Nauczycielka: Jak sobie nie radzisz, to idź na korkiAdam, chociaż już skończył swoją naukę kilka lat temu, przyznaje, iż "jego rodzice wydali fortunę na korki z matmy". Nie ukrywa, iż jest humanistą i przedmioty ścisłe nigdy nie były jego mocną stroną, jednak dodaje też, iż z dodatkowych zajęć musieli też korzystać bardzo dobrzy uczniowie.


Nasza matematyczka chyba nie lubiła swojej pracy i po latach wydaje mi się, iż w ogóle dzieci nie lubiła, a uczyć to już na pewno. Kiedyś pamiętam, iż jedna z najlepszych uczennic była chora i poprosiła ją, żeby wytłumaczyła jej jedno zadanie. A nauczycielka rzuciła do niej hasło 'jak sobie nie radzisz, to idź na korki'. I pewnie poszła, jak większość- wspomina Adam. - Nie jestem przeciwnikiem korków, uważam, iż dzięki nim można wyrównać nierówności, zrozumieć coś, czemu nauczyciel nie może poświęcić więcej czasu w lekcjach. Nie podoba mi się jednak, jak ktoś idzie na łatwiznę i mówi wprost, żeby ktoś sobie szedł na korki, to moim zdaniem słabe. Chciałbym wierzyć, iż dzisiaj już tak nie ma, ale nie będę ukrywał - nie wierzę. Malwina z kolei wspomina, iż jej nauczycielka francuskiego podsyłała kiedyś... uczniów swojej siostrze. - Uczyły innych przedmiotów, ale na początku roku sama wypytywała, czy mamy problem z matmą i gdyby coś, to ona nam może kogoś polecić. I serio pół klasy potem z tego skorzystało. Po jakimś czasie okazało się, iż to jej siostra. Korepetytorka była fajna, jednak mam mieszane uczucia. Bo czy to normalne, iż nauczyciele podsyłają uczniom korepetytorów? choćby jak robią to 'niby przypadkiem' i nie dotyczy to ich przedmiotów. Dla mnie to takie nie fair - mówi.Chodziliście na korepetycje? A może Wasze dzieci chodzą? Jakie koszty ponosicie w tej chwili z tego tytułu? Opowiedzcie nam o tym. Piszcie na justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału