Rodzice w różny sposób starają się urozmaicić czas dzieciom w wakacje. Niektórzy wysyłają je na kolonie, inni decydują się na rodzinne wczasy w kurortach, a bywa również, iż rodzice stawiają na biwaki na łonie natury. Niestety, te ostatnie nie zawsze spotykają się z entuzjazmem najmłodszych. Tak było w przypadku pochodzącej z wybrzeża amerykańskiego stanu Connecticut Emily Hochberg. Jako dziecko nie cierpiała rodzinnych wyjazdów camperem, które były dla niej niekomfortowe i nudne. Dopiero jako dorosła kobieta i matka dwojga maluchów zrozumiała, co kierowało jej rodzicami. I poczuła, iż jest im za to wdzięczna.
REKLAMA
Zobacz wideo Triki, które pomogą wam zaoszczędzić pieniądze przy planowaniu wakacji. W te dni kupuj bilety [MAMY CZAS]
Emily nie cierpiała rodzinnych wyjazdów camperem. Były dla niej okropnym przeżyciem
Jak opisała Emily Hochberg w artykule na portalu Today.com, gdy była dzieckiem, rodzinne wakacje zawsze wyglądały tak samo. Cała pięcioosobowa rodzina pakowała się i wyruszała camperem na kemping.
"Całe wakacje wydawały mi się jednym, wielkim obowiązkiem. Składały się bowiem głównie z pakowania bądź rozpakowywania campera, niekończącego się strumienia plecaków i toreb i długich godzin jazdy do celu. I zawsze było coś do zrobienia - albo rozstawianie czegoś, albo pakowanie, aby wrócić już do domu. Do tego spałam na cienkim materacu i nie mogłam zasnąć przez chrapiących rodziców" - opisała młoda kobieta. Dodała też, iż rodzinnym wakacjom towarzyszyło narzekanie ojca, iż nikt mu nie pomaga i następnym razem pojedzie tylko z matką, a dzieci zostawi w domu.
Zabrała dzieci na wakacyjny wyjazd camperem. Wtedy zrozumiała postawę swoich rodziców
Emily ma męża i dwoje dzieci - roczne oraz trzy i półroczne, z którymi zwiedziła takie miejsca jak Hawaje, Meksyk czy różne miejscowości w Stanach Zjednoczonych. Zawsze się wówczas zatrzymywali w ośrodkach, gdzie był basen i atrakcje dla najmłodszych. Jednak pewnego dnia młoda kobieta zdecydowała się zabrać dzieci na wyjazd camperem, którego tak nienawidziła w dzieciństwie. I wtedy zrozumiała, co kierowało jej własnymi rodzicami.
Na początku maluchy miały sporo atrakcji - pieczenie pianek na ognisku, własnoręczne farbowanie koszulek (tzw. tie - dye) czy choćby szukanie kamieni szlachetnych. Jednak nie na długo. W pewnym momencie maluchy zaczęły narzekać na niedziałający telewizor w camperze, na śniadania i płakały co noc, gdy ze snu wybudzały je różne dźwięki. A wśród tego wszystkiego była Emily i jej mąż w niekończących się kursach między samochodem a camperem, aby przynieść to, co potrzebne i jednocześnie zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Wtedy dotarło do niej, co niegdyś czuli jej rodzice. Zrozumiała, iż byli zestresowani i zmęczeni, a nie po prostu wściekli, bo wyjazd z dziećmi to ciężka praca, a oni dawali z siebie wszystko, aby ich dzieci miały szczęśliwe wspomnienia, nawet, jeżeli nie wszystko było lekkie i przyjemne.