"Myślałam, iż szkoła przesadza z wymaganiami. Potem zobaczyłam zeszyt córki"

mamadu.pl 6 dni temu
Wielu rodziców sądzi, iż szkoła wymaga zbyt wiele, ale czy problem zawsze leży w systemie? Czasem to dzieci same utrudniają sobie naukę, nie dbając o czytelność i staranność notatek. Mail, który przesłała do naszej redakcji Justyna, to przestroga dla wszystkich, którzy jeszcze nie zajrzeli do zeszytów swoich pociech.


Przyznaję – byłam jedną z tych mam, które uważały, iż szkoła przesadza. Że wymaga za dużo, iż dzieci mają za mało czasu w odpoczynek i zabawę. Zawsze powtarzałam córce: "Nie musisz być najlepsza, ważne, żebyś się starała". A potem zobaczyłam jej zeszyty z matematyki i polskiego.

Oceny to nie wszystko, zeszyt też jest ważny


Nie wiem, jak to się stało, iż przez tyle czasu nie zwróciłam na to uwagi. Może dlatego, iż zawsze słyszałam od niej "wszystko dobrze", kiedy pytałam, jak w szkole. Oceny w Librusie też były zawsze okej.

Tymczasem w jej zeszytach panował kompletny chaos. Notatki wyglądały, jakby były pisane w pośpiechu, pełne niedokończonych zdań i urwanych myśli. Równania w zeszycie od matematyki były niedokończone, a obok nich znajdowały się skreślenia i poprawki, które trudno było rozszyfrować. W zeszycie do polskiego nabazgrolone strasznie.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, iż problem nie tkwi w "przesadnych wymaganiach" szkoły, ale w tym, iż moja córka po prostu nie skupia się na lekcjach i nie przykłada uwagi do prowadzenia zeszytów. jeżeli moja córka – inteligentna, interesująca świata dziewczynka – sama się w tym gubi, to znaczy, iż nie uczy się odpowiedzialności za swoją pracę.

Rodzice, nauczmy się mądrze wspierać dzieci


Zaczęłam baczniej się przyglądać temu, co córa robi w szkole. Nie cierpię porównywać, ale inne dzieci w klasie potrafią prowadzić czytelne notatki i nadążać z zapisywaniem poleceń. Moja córka najwidoczniej jest rozproszona i nie traktuje tego jako istotnej części nauki. I to nie szkoła ją "dręczy", tylko ona sama utrudnia sobie sprawę, nie dbając o to, by mieć porządek w zeszytach. I wstyd mi to przyznać, ale byłam zawsze tą matką, która pisze do nauczycieli z pretensjami, iż np. dziecko dostało uwagę czy iż uczyła się, umiała na 5, a ze sprawdzianu 4-.

Czy mamy tu problem z wymaganiami? Może bardziej z podejściem dzieci do nauki, a przede wszystkim z naszym podejściem. Dzieci nie potrzebują lżejszego programu, ale większej świadomości, iż ich praca ma znaczenie. A my musimy je w tym wspierać, zamiast zawsze uważać, iż co złe, to szkoła. Bo nauczyciele naprawdę mogą mieć racje, tylko musimy to przyjąć do wiadomości.

Idź do oryginalnego materiału