Na drzwiach kościoła zawisła kartka. Ksiądz: "Rodzice zapomnieli, czym jest komunia"

mamadu.pl 6 godzin temu
Zakaz fotografowania podczas mszy – taką informację zawiesił na drzwiach kościoła proboszcz przed uroczystością Pierwszej Komunii. Jak mówi jedna z matek, nie bez powodu – rodzice dzieci komunijnych od lat zachowują się w świątyni jak na koncercie celebrytów. W poruszającym mailu do naszej redakcji opisuje wstyd i frustrację, jakie towarzyszyły jej w tym wyjątkowym dniu.


Wymowna kartka na drzwiach kościoła


Naprawdę nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Mój syn w tym roku szedł do Pierwszej Komunii – wiadomo, wielkie przeżycie, wzruszenie, emocje. Wszyscy się przygotowywali: dzieci ćwiczyły pieśni i czytania, ksiądz prowadził próby, rodzice przygotowywali przyjęcia, stroje, kupowali alby, towarzyszyli dzieciom na spotkaniach. No i oczywiście – zrzutka na profesjonalnego fotografa, żeby dzieci miały piękne zdjęcia, bez chaosu, bez biegania po kościele z telefonami. Brzmi dobrze, prawda?

Tylko iż jak co roku – nie dało się tego przeżyć spokojnie. Już przy wejściu do kościoła witała nas kartka na drzwiach: "W czasie mszy fotografuje tylko fotograf z pozwoleniem. Inne osoby proszone są o niekorzystanie z aparatów i telefonów". Serio, ksiądz musiał to napisać, bo w poprzednich latach działy się dantejskie sceny. I wiecie co? Kartka wisiała, a i tak niektórzy mieli to gdzieś.

Rodzice po prostu nie znają granic. Chyba nie są w stanie wytrzymać godziny bez zrobienia zdjęcia – jakby ta komunia to była pokaz mody albo gala rozdania Oscarów, a nie msza święta. Widziałam matki z tabletami (!) w dłoniach, ojców, którzy kucali między ławkami z obiektywem jak z National Geographic.

Jedna pani wlazła w bok prezbiterium, żeby "mieć lepsze światło". Inna robiła zdjęcia z fleszem w trakcie podniesienia! A przecież tam obok stał fotograf, który robił zdjęcia każdemu dziecku. Naprawdę, wszystko było uwiecznione – nie było potrzeby robić z siebie klauna.

Gdzie duchowy wymiar sakramentu?


W pewnym momencie miałam ochotę wyjść. Byłam zażenowana. Tym, iż wokół jest jakaś komediowa trupa z aparatami. Ja rozumiem – pamiątka, emocje, łezka w oku – ale ludzie, czy my już zupełnie przestaliśmy odczuwać wstyd? I szacunek do wydarzenia i miejsca? Gdyby trzeba było, to niektórzy naprawdę weszliby na ołtarz, żeby "złapać kadr". Jakby msza była dodatkiem do sesji zdjęciowej, a nie odwrotnie.

Czego my uczymy nasze dzieci takim zachowaniem? Że jak bardzo chcesz czegoś, to nie musisz szanować innych? Że twoje zdjęcie jest ważniejsze niż cisza i modlitwa? Że jesteśmy na imprezie, a nie w kościele? Patrzyłam na te dzieci, jak w skupieniu idą przyjąć sakrament – i jednocześnie kątem oka widzą, jak ich mama kładzie się w ławce, żeby lepiej uchwycić ujęcie. Serio?

Niech ktoś w końcu powie głośno: robimy z tych uroczystości parodię. A przecież komunia to nie pokaz fotograficzny, tylko duchowe przeżycie. Może, zamiast pakować tysiące w dekoracje i zdjęcia, warto by się trochę zastanowić nad tym, co my naprawdę świętujemy. Bo jak tak dalej pójdzie, to za rok ktoś przywiezie drona i będzie latał nad głowami dzieci w kościele...

Idź do oryginalnego materiału