"Jak wielu rodziców pobieram 500 plus i mocno się do niego przyzwyczaiłam. Nie wyobrażam sobie, by teraz mogło zabraknąć tego świadczenia. Z niecierpliwością czekam, aż zmieni się ono w 800 plus. Pomaga mi sfinansować choćby zajęcia dodatkowe, na które normalnie raczej nie byłoby mnie stać. To nie tylko pomoc edukacyjna dla moich dzieci, ale i szansa na rozwijanie ich pasji. Jednak wygląda na to, iż mogę je stracić...
Wygórowane oczekiwania
Nie ukrywam przed dziećmi, iż przy wzrastających cenach nie jest łatwo. Przestałam już robić zakupy spontanicznie. Wszystko sprawdzam, liczę i planuję. Dzięki takiemu podejściu możemy chodzić do kina i teatru, coś odłożyć czy wyjechać latem na zagraniczne wakacje. Co tu dużo mówić, życie w Polsce jest drogie, mimo to staram się, by moje pociechy jak najmniej to odczuwały.
Starsza córka ma 15 lat i ostatnio usłyszałam od niej coś, co mnie mocno zasmuciło. Od kilku lat mierzymy się z trudnym wyzwaniem. Koledzy i koleżanki mojego dziecka dostają dużo gadżetów, drogie ubrania, kosmetyki, dziewczynki chodzą na manicure i do fryzjera.
Ja uważam, iż to zbyteczne rozpieszczanie nastolatków. Dzieciaki w tym wieku nie rozumieją wartości pieniądza, ciężkiej pracy czy posiadanych rzeczy. Mimo to uważają, iż wiele im się należy.
'Oni mają, więc i ja chcę'
Ja jako nastolatka odkładałam sama pieniądze na moje zachcianki i uważam, iż to mnie wiele nauczyło. W dzisiejszych czasach nie jest to takie proste. Nie dziwi mnie, iż córka się buntuje. Skoro koleżanki dostają wszystko na złotej tacy, to ona też chce.
Ostatnio jak bumerang wraca temat iPhone'a. Młodzież nosi takie telefony, ale ja uważam, iż to stanowczo za drogi gadżet. Podczas jednej z dyskusji moja wzburzona nastolatka wykrzyczała, iż jej się należy, bo 'zarabiam na niej, otrzymując 500 plus'. Zdębiałam. Wyznała, iż to niesprawiedliwe, iż sobie opłacam z tego angielski, basen i akrobatykę, podczas gdy jej koleżanki i koledzy sami decydują, na co idzie ta kwota.
Gdzieś między słowami wyczułam, iż rozmawiała z rówieśnikami, którzy ją przekonali, iż jej się należy te 500 zł. Przeraża mnie, iż to nie jednostkowa fanaberia, a jakaś dziwna norma w tej szkole.
Na dziecko, czyli na mnie
Przez moment pomyślałam, iż może to i dobry pomysł. Taka nauka zarządzania budżetem, z którego córka kupi np. produkty higieniczne, ubrania czy opłaci telefon, a jak zrobi to mądrze, to zostanie jej na przyjemności. Jednak już przy spokojniejszej rozmowie okazało się, iż to tak nie działa. Córka twierdzi, iż te pieniądze są jej i powinna otrzymywać je do ręki, a także samodzielnie nimi zarządzać.
Chciałam się dopytać, jak wy podchodzicie do tematu 500 plus u swoich nastoletnich dzieci. Wasze pociechy też tak interpretują '500 zł na dziecko'? Mam wrażenie, iż przez lata używając takiego określenia, sami strzeliliśmy sobie w kolano. Wpoiliśmy dzieciakom, iż to ich kasa i teraz taki jest efekt. Nie podoba mi się to roszczeniowe podejście, ale z drugiej strony skoro wszyscy tak robią, to nie dziwi mnie jej bunt. Córki absolutnie nie martwi fakt, iż jeżeli jej dam taką kwotę do ręki, to ja stracę budżet między innymi na dodatkowe zajęcia".