Nauczyciel nie gryzł się w język na zebraniu: "Wychowujecie dzieci jak rośliny w doniczce"

mamadu.pl 4 godzin temu
"Wychowawca mojej córki Poli zwołał ostatnio zebranie, na którym podzielił się czymś, co mocno mnie zaskoczyło. Okazało się, iż w klasie dzieje się coś, co powinno zaniepokoić nas, rodziców. Nie miałam o tym pojęcia, a teraz czuję, iż muszę na to zwrócić uwagę" – napisała do nas Ula.


Zebranie, które mną wstrząsnęło


"Wychowawca mojej córki Poli zwołał ostatnio zebranie. Mamy półrocze, więc wiadomo – to czas podsumowań. Zwykle mówimy o ocenach, postępach w nauce i ogólnie omawiamy takie tam standardowe sprawy. Ale tym razem usłyszeliśmy coś, czego absolutnie nikt się nie spodziewał. Okazało się, iż dzieci rozmawiają między sobą w klasie o czymś, co mnie totalnie zaskoczyło. Wychowawca powiedział, iż ostatnio zaczęły się żalić, iż nie mają wsparcia w rodzicach. I to nie były takie ogólnikowe teksty, tylko naprawdę głęboka tęsknota za zwykłym, codziennym kontaktem.

'Wychowujecie swoje dzieci jak rośliny w doniczce. Tylko patrzycie w telefony, a one czują się niewidzialne. choćby nie przychodzicie do nich na dobranoc' – powiedział nauczyciel.

W klasie zrobiło się cicho. Czułam, jak ściska mnie w żołądku. Bo przecież to niemożliwe. Ja zawsze dbam o Polę. Prawda?

Potem wychowawca opowiedział nam, co konkretnie mówią dzieci. Że wracają do domu,

a rodzice są zajęci – telefonem, pracą, serialem, czymkolwiek, tylko nie nimi. Że choćby nie pytają, jak minął im dzień. Że nie mają czasu w rozmowę.

'Moja mama zawsze mówi, iż jest zmęczona' – powiedziało jedno z dzieci.

'Mój tata tylko przewija TikToka albo rozmawia przez telefon z kolegami' – dodało drugie.

'Ostatnio mama choćby nie powiedziała mi dobranoc. Po prostu zamknęła się w


swoim pokoju' – rzuciło inne.

Czułam, jak robi mi się gorąco. Bo to nie były anonimowe historie. To były słowa dzieci, które znam. Które codziennie widzę, kiedy odbieram Polę ze szkoły.

I wtedy przyszła mi do głowy straszna myśl: a co, jeżeli moja córka czuje dokładnie to samo?


To był zimny prysznic


To, co usłyszałam, naprawdę mną wstrząsnęło. To była dla mnie totalna bomba. Tym bardziej iż Pola także brała udział w tych rozmowach. I to mnie uderzyło najbardziej, bo przecież staram się być jak najlepszą mamą, poświęcam jej czas, staram się z nią rozmawiać, pytać, co słychać. Ale może nie zauważam, iż czasem to po prostu nie wystarcza?

Po tym wszystkim od razu wzięłam Polę na rozmowę. Wiedziałam, iż muszę to wyjaśnić,

że nie mogę udawać, iż nic się nie stało. Siedziałyśmy razem, ja patrzyłam na nią, a ona na mnie, i czułam, iż muszę wyciągnąć z niej wszystko. Czułam w sercu, iż może rzeczywiście w ostatnim czasie byłam trochę zapracowana.

Tyle spraw na głowie, praca, dom, zakupy, do tego codzienne obowiązki. Czasami nie da się tego wszystkiego ogarnąć, a czasami zwyczajnie przychodzi taki moment, iż człowiek zapomina o tym, co najważniejsze. O tym, żeby po prostu porozmawiać, zapytać o jej dzień, o to, co się u niej dzieje, a nie tylko pytać, czy zjadła lub czy odrobiła lekcje.

Pola przyznała, iż rzeczywiście w ostatnich tygodniach czuła się trochę pominięta.

Że codziennie widzi mnie, jak biegam z jednego zadania do drugiego, a jak już się zatrzymam, to jestem zmęczona. Widziałam w jej oczach, iż nie mówiła tego z pretensją, ale z takim smutkiem, jakby to była dla niej przykra prawda, którą musiała zaakceptować.

Poczułam się okropnie. Wiem, iż nie jestem idealną mamą, ale teraz, kiedy to wszystko usłyszałam, mam straszne wyrzuty sumienia, iż Pola miała to poczucie, iż nie jest zauważana. I teraz, po tej rozmowie, obiecałam sobie, iż muszę to zmienić. Nie pozwolę, żeby coś takiego się powtórzyło".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału