Nauczyciele czują się bezkarni. "Robiła to za każdym razem z uśmiechem na ustach"

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Rido/shutterstock.com


Jeśli doświadczasz aktualnie przemocy w szkole, zgłoś ten fakt rodzicom, bliskim osobom, szkolnemu psychologowi albo komuś bliskiemu. Takich sytuacji nie można ignorować. Nie tylko nie mają prawa się wydarzyć, ale rzutują później na twoje dorosłe życie.
dla wszystkich nauczyciela najważniejszy jest przedmiot, którego on uczy. Nic dziwnego, iż wymaga od ucznia, aby przykładał się do niego jak najbardziej. Nauczyciele chcą widzieć zaangażowanie, sumienność i postępy. To całkowicie normalne. Normalne jest również to, iż nie każdy uczeń będzie miał predyspozycje i chęci, by z danego przedmiotu wszystko w mig rozumieć i go lubić. Jedni wolą przedmioty artystyczne, inni sportowe, jeszcze inni uwielbiają polski, albo nie wyobrażają sobie dnia bez matematyki.

REKLAMA









Każdy nauczyciel chce, by uczeń przygotowywał się na jego przedmiot perfekcyjnie
Niestety nie każdy nauczyciel okazuje wsparcie i zrozumienie uczniowi, który tego potrzebuje. Z opowieści czytelniczki Magdy wiemy, iż jej wspomnienia ze szkołą są niezwykle bolesne. "Matematyka była moją zmorą. Bywały dni, iż chciałam ją zrozumieć, próbowałam, ale wszystko mijało, gdy na horyzoncie pojawiała się nauczycielka. Idealny makijaż, zawsze świetny wygląd, prosta postawa, okulary na nosie i wpatrywanie się w nas, by wybrać ofiarę" - tak wspomina Magda lekcje matematyki w technikum ekonomicznym, do którego chodziła.




"Współczuliśmy temu, kto wylądował pod tablicą"
Jak miała dobry humor wybierała swoich ulubieńców, czyli tych, którzy matematykę uwielbiali. Jak popełnili błąd śmiała się z nimi i wspólnie szukali adekwatnego rozwiązania. Gdy jednak humor nie dopisywał do tablicy wybierała tych słabszych. "Teksty typu 'ty głupku', 'co z ciebie będzie w przyszłości', 'co ty masz w głowie zamiast mózgu'. to były te najłagodniejsze. Czas pod tablicą mijał, a ona nie pozwoliła usiąść do ławki, póki zadanie nie będzie zrobione poprawnie". Dla takich uczniów jak Magda to była prawdziwa katorga. Najgorsze było to, iż matematyczka na przerwach czy ulicy zachowywała się cudownie, zawsze uśmiechnięta, zagadywała. W sali szkolnej zmieniała się nie do poznania.

Wszyscy wiedzieli, iż była nie do ruszenia. Po każdym wejściu do sali czułam jak serce wali mi ze strachu. jeżeli koleżanka wcześniej zrobiła zadania na ten dzień i zdążyła wszystkim przesłać odpowiedzi było prościej, w innym przypadku, lekcja pełna stresu, bólu brzucha i obgryzanych paznokci murowana. Za każdym razem współczuliśmy temu, kto wylądował pod tablicą, wszyscy za bardzo się baliśmy, żeby się postawić. Dzisiaj, gdy córka mówi, iż ma podobnie wspomnienia wracają, a ja nie mam pomysłu co robić - dyrekcja i tak nie reaguje."

- kończy swój list Magda.
Idź do oryginalnego materiału