Zakaz dotyczy wszystkich. Nie tylko uczniów. Ministerstwo Zdrowia tłumaczy to ochroną zdrowia dzieci. Związki zawodowe nauczycieli mówią o kolejnym ciosie w i tak już zmęczonych pedagogów.

Fot. Warszawa w Pigułce
Efekt domina który nikt nie przewidział
Kilka lat temu zakazano sprzedaży napojów energetycznych niepełnoletnim. Uczniowie przestali pić Red Bulla i Tigery. Problem rozwiązany? Nie. Młodzież przerzuciła się masowo na kawę z automatów szkolnych. Zaczęli pić espresso, americano, cappuccino – wszystko co było dostępne w szkolnych korytarzach.
Państwowa Inspekcja Sanitarna zaczęła otrzymywać skargi. Rodzice alarmowali, iż dzieci piją za dużo kofeiny. Dyrektorzy szkół zgłaszali przypadki małych dzieci kupujących kawę. Nauczyciele nie wiedzieli jak reagować – formalnie nic nie łamało prawa.
Ministerstwo Zdrowia postanowiło działać. W czerwcu 2025 opublikowało projekt rozporządzenia, które budzi ogromne kontrowersje. Od 1 września 2026 roku kawa zniknie z polskich szkół całkowicie. Nie będzie jej w automatach, nie będzie w sklepikach, nie będzie w żadnej formie.
Medycyna przemawia jednoznacznie
Amerykańska Akademia Pediatrii nie pozostawia wątpliwości – dzieci poniżej 12 roku życia w ogóle nie powinny pić kawy. Punkt. Bez wyjątków. Dla nastolatków limit to maksymalnie 100 miligramów kofeiny dziennie. Jedna mała filiżanka.
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności podaje konkretne liczby – 3 milligramy kofeiny na kilogram masy ciała. Pięćdziesięciokilogramowy licealista może wypić maksymalnie 150 miligramów. Problem? Przeciętne espresso zawiera 60-80 miligramów. Duża kawa z automatu potrafi mieć 200 miligramów.
Badania pokazują niepokojące dane. Każde 10 miligramów kofeiny wypite przez trzynastolatka zmniejsza jego szansę na dobry sen o 12 procent. Brak snu u nastolatków przekłada się na gorsze wyniki w nauce, problemy zdrowotne, zaburzenia psychiczne. Dodatkowo kofeina utrudnia wchłanianie wapnia – kluczowego dla budowy kości w okresie wzrostu.
Ministerstwo Zdrowia ma argumenty. Ma badania. Ma opinie ekspertów. Ma skargi rodziców. Wszystko się zgadza. Kofeina szkodzi dzieciom. Trzeba działać.
Dorosły pracownik bez dostępu do kawy
Tu zaczyna się prawdziwy problem. Zakaz nie dotyczy tylko uczniów. Dotyczy wszystkich. Bez wyjątków. Nauczyciel, dyrektor, sekretarka, woźny – nikt nie kupi kawy na terenie szkoły. choćby jeżeli ma 50 lat i pije kawę od 30 lat.
Rozporządzenie zakazuje sprzedaży kawy w jednostkach oświatowych. Kropka. Nie ma zapisu „sprzedaży niepełnoletnim”. Nie ma klauzuli wyłączającej dorosłych. Prawo jest bezwzględne – kawa znika ze szkół całkowicie.
Dla wielu nauczycieli to absurd. Pełnoletni, dorosły człowiek zostaje pozbawiony dostępu do legalnego produktu spożywczego w swoim miejscu pracy. Może przynieść kawę w termosie. Może wyjść do sklepu na przerwie. Ale nie może kupić kawy w szkolnym automacie, choć formalnie nic mu to nie zabrania poza terenem placówki.
Związki zawodowe pedagogów sygnalizują rosnące oburzenie. Nauczyciele zarabiają poniżej średniej krajowej. Są przeciążeni obowiązkami. Pracują po godzinach bez dodatkowego wynagrodzenia. Teraz dodatkowo zabiera się im podstawowy komfort – szybki dostęp do kawy w miejscu pracy.
To nie jest kwestia zdrowia. Nikt nie twierdzi, iż dorosły nauczyciel szkodzi sobie pijąc kawę. To kwestia techniczna – rozporządzenie nie przewiduje wyjątków. Albo szkoła ma automaty z kawą, albo ich nie ma. Trzeciej opcji nie ma.
Czy zakaz rozwiąże cokolwiek
Historia uczy, iż takie zakazy rzadko działają. Pamiętacie zakaz śmieciowego jedzenia w szkołach? Chipsy, słodycze, napoje gazowane znikły ze szkolnych sklepików. Co się stało? Uczniowie zaczęli kupować to samo w Żabce obok szkoły.
Każda sieć sklepów w promieniu kilkuset metrów od szkoły stała się naturalnym dostawcą zakazanych produktów. Dzieci jadły dokładnie to samo co wcześniej. Tylko kupowały to poza terenem placówki. Problem został przeniesiony, nie rozwiązany.
Z kawą będzie identycznie. Licealista chcący napić się kawy przed lekcjami kupi ją w sklepie po drodze. Może kupić w Starbucksie naprzeciwko. Może wziąć z domu w termosie. Rozporządzenie zakazuje sprzedaży na terenie szkoły, nie posiadania.
Uczeń z kawą z zewnątrz formalnie nie łamie żadnych przepisów. Szkoła nie może mu jej zabrać. Nie może ukarać. Może co najwyżej zaapelować. I tu powstaje kolejny absurd – część uczniów będzie pić kawę, bo kupią ją przed szkołą. Inni nie będą, bo szkolny automat zniknął. Czy to sprawiedliwe?
Ekonomia może rozwiązać problem szybciej
Niektórzy eksperci zauważają interesujący fenomen – cena kawy rośnie szybciej niż inflacja. Filiżanka espresso w kawiarni kosztuje dziś 10-15 złotych. Za rok może kosztować 20. Nastolatek z kieszonkowym 50 złotych tygodniowo nie kupi sobie kawy codziennie.
Naturalna selekcja ekonomiczna może okazać się skuteczniejsza niż urzędnicze rozporządzenia. Gdy kawa będzie kosztować tyle co obiad, większość młodzieży zrezygnuje sama. Bez przymusu, bez zakazów, bez kontroli.
Ministerstwo Zdrowia tego nie bierze pod uwagę. Zakłada, iż uczniowie będą pić kawę niezależnie od ceny. Może mają rację. Może nie. Czas pokaże.
Co jeszcze zmienia się w szkolnych jadłospisach
Zakaz kawy to tylko wierzchołek góry lodowej. Ministerstwo przygotowało kompleksową rewolucję żywieniową. Produkty sprzedawane w szkołach będą musiały spełniać rygorystyczne normy – maksymalnie 15 gramów cukru, 10 gramów tłuszczu i 1 gram soli na 100 gramów produktu.
Napoje mogą zawierać maksymalnie 5 gramów cukru na 250 mililitrów. Produkty mleczne – nie więcej niż 13,5 grama cukru na 100 gramów. Pieczywo cukiernicze – do 15 gramów cukru i 10 gramów tłuszczu.
Ciekawy paradoks – gorzka czekolada minimum 70 procent będzie dozwolona. Mleczna czekolada – zabroniona. Logika? Gorzka zawiera mniej cukru. Ale czy dziecko chętniej sięgnie po gorz
ką niż po mleczną? Wątpliwe.
Szkolne stołówki muszą wprowadzić dania z warzyw strączkowych minimum raz w tygodniu. Smażone potrawy tylko dwa razy tygodniowo. Obiady dwudaniowe powinny pokrywać 30 procent dziennego zapotrzebowania energetycznego. Przedszkola – aż 75 procent.
Resort wprowadza też modną ostatnio „dietę planetarną” – więcej warzyw, mniej czerwonego mięsa, częściej rośliny strączkowe. Ekologia spotyka się z medycyną. Brzmi pięknie w teorii. Jak będzie w praktyce?
Szkoły przed dylematami
Wdrożenie nowych przepisów stawia placówki przed szeregiem problemów praktycznych. Część szkół ma długoterminowe umowy z firmami obsługującymi automaty vendingowe. Trzeba je wypowiedzieć lub renegocjować. To może oznaczać kary umowne.
Dyrektorzy zastanawiają się nad egzekwowaniem zakazu. Czy uczeń z kawą z domu łamie przepisy? Formalnie nie – zakaz dotyczy sprzedaży, nie posiadania. Ale czy szkoła powinna tolerować sytuację, gdy część uczniów pije kawę przyniesioną z zewnątrz?
Nauczyciele szukają obejść. Niektóre szkoły rozważają pokoje nauczycielskie z ekspresami do kawy – teoretycznie niedostępne dla uczniów, więc formalnie legalne. Inne myślą o zniżkach w pobliskich kawiarniach dla pracowników szkół. Trzecie planują kupno termosów służbowych.
Państwowa Inspekcja Sanitarna będzie kontrolować przestrzeganie przepisów. Kary za łamanie zakazu mogą być dotkliwe. Dyrektorzy nie mają wyboru – muszą wdrożyć nowe zasady. choćby jeżeli uważają je za absurdalne.
Perspektywa międzynarodowa
Polska nie jest pierwsza z takim zakazem. Francja ma ścisłe limity kofeiny w produktach dla dzieci. Norwegia sprzedaje energetyki tylko osobom powyżej 16 lat. Dania wprowadzają coraz surowsze ograniczenia.
Z drugiej strony – Włochy. Hiszpania. Grecja. Tam nastolatki piją kawę od zawsze. Włoski licealista zamawia espresso w barze przed szkołą i nikt nie widzi w tym problemu. To część kultury, nie patologia.
Różnica wynika z tradycji. W krajach śródziemnomorskich kawa to element rytuału społecznego, nie narkotyk. W północnej Europie dominuje podejście restrykcyjne – chrońmy dzieci przed wszystkim co potencjalnie szkodliwe.
Polska wybrała model skandynawski. Zakazy, ograniczenia, kontrola. Czy to dobry kierunek? Historia pokaże.
Co czeka nauczycieli od września 2026
Za dziesięć miesięcy polski system edukacji wejdzie w erę bez kawy. Automaty znikną, szkolne kawiarnie zamkną się lub zmienią profil, a nauczyciele stracą wygodny dostęp do kofeiny w miejscu pracy.
Dla pedagogów to kolejny cios. Niskie zarobki, przeciążenie obowiązkami, presja egzaminów, agresja rodziców, problemy z dyscypliną – lista frustracji jest długa. Teraz dodajemy jeszcze jeden punkt – brak kawy w szkole.
Czy to drobnostka? Dla kogoś pracującego 8-10 godzin dziennie, często bez przerwy na lunch, kawa to nie luksus. To sposób na przetrwanie dnia. Szybka dawka energii między lekcjami. Moment wytchnienia w pokoju nauczycielskim.
Zabierając kawę, Ministerstwo Zdrowia nie zabiera tylko napoju. Zabiera rytuał. Zabiera komfort. Zabiera małą przyjemność w trudnej pracy. Czy to celowe? Nie. Czy to ważne? Dla tysięcy nauczycieli – bardzo.
Finał absurdu
Rok 2026 przyniesie polskim szkołom zakaz, który ma chronić dzieci przed kofeiną. W praktyce uderzy głównie w dorosłych pracowników. Uczniowie kupią kawę przed szkołą lub przyniosą z domu. Nauczyciele stracą dostęp do automatów w miejscu pracy.
Ministerstwo Zdrowia ma dobre intencje. Ma badania. Ma argumenty medyczne. Nie ma jednak zdrowego rozsądku. Zakazując sprzedaży kawy wszystkim, tworzy sytuację absurdalną – dorosły człowiek nie może kupić legalnego produktu w swoim miejscu pracy.
Czy zakaz ograniczy spożycie kofeiny przez młodzież? Wątpliwe. Historia podobnych regulacji pokazuje, iż młodzi ludzie znajdą sposób na dostęp do tego czego chcą. Sklepy wokół szkół nie podlegają zakazowi. Kawiarnie działają normalnie. Problem został przeniesiony poza mury szkoły, nie rozwiązany.
Realnie stracą głównie nauczyciele. Kolejny raz.







![Marzenia o podróżach międzygwiezdnych zaczynają się w szkolnej ławce [FOTO]](https://nos-portal.pl/wp-content/uploads/2025/12/591693830_732741122589558_3775676200909756597_n.png)
