"Nauczyciele wcale nie mają laby. Dostaje nam się za coś, czemu winni są rodzice"

mamadu.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: Nauczyciele przed zakończeniem roku mają do uzupełnienia wiele dokumentów. fot. ADRIAN SLAZOK/REPORTER/East News


Ostatnie dni w szkole przed wakacjami to dla jednych laba, a dla innych najbardziej intensywny czas w roku szkolnym. Przeczytajcie wiadomość, jaką dostaliśmy od nauczycielki kształcenia zintegrowanego: kobieta czuje żal, iż oskarża się ją o lenistwo.


Pustki w szkole po wystawieniu ocen


"Za chwilę koniec roku szkolnego i widzę, iż sporo osób wypowiada się na temat ostatnich dni nauki w szkole. Rodzice narzekają, iż dzieci nie chcą chodzić na lekcje, sami uczniowie też już czują totalny luz i w ogóle nie obchodzi ich, czy w szkole ktoś jeszcze czegoś naucza. Zdarzają się też nauczyciele, którzy otwarcie przyznają, iż im się nie chce, więc ostatnie dni po wystawieniu ocen wyglądają tak, iż lekcje są tylko, jak to się mówi, na papierze" - zaczyna swój list nauczycielka.

"W rzeczywistości od 4. klasy podstawówki aż do końca liceum większość uczniów traktuje obecność w szkole z przymrużeniem oka. Wydaje im się, iż jeżeli już oceny są wystawione, to nie ma sensu przychodzić do placówki. Większość uważa, iż lepiej w tym czasie pospać, obejrzeć serial, ostatecznie spotkać się z kolegami (choć to ostatnie jest dość rzadkie u współczesnej młodzieży)".

W klasach 1-3 nie ma laby


Pedagożka opowiada jednak o tym, iż w jej pracy nie ma czegoś takiego jak czerwcowy luz: "Uczę w klasach 1-3, więc w przypadku nauczania początkowego sytuacja wygląda trochę inaczej. w tej chwili jestem wychowawczynią 2. klasy, więc wielu moich uczniów do szkoły przez cały czas odwożą rodzice i mają wpływ na to, czy dzieci są na lekcjach. W naszej szkole na tym poziomie nauczania są oceny opisowe, więc moich uczniów jeszcze nie obowiązuje też wystawianie ocen (więc nie ma pustek po wystawieniu ocen).

To ja musiałam przygotować komentarze dotyczące ich osiągnięć i braków, wypisując świadectwo dla wszystkich ucznia indywidualnie. Wiadomo przecież, iż nie napiszę każdemu dziecku tego samego, bo każde inaczej się rozwija i ma trochę inne sukcesy w szkole. Dodatkowo w przypadku dzieci, które mają kształcenie zintegrowane, nie ma mowy o tym, żeby klasy świeciły pustkami.

Oczywiście jest trochę luźniej, nie ma takiej presji jak w ciągu roku, więc możemy np. robić zajęcia w grupach czy realizować różne kreatywne pomysły, na które normalnie brakuje czasu. Prawda jest jednak taka, iż do ostatniego dnia przed zakończeniem szkoły lekcje są normalnie. Wtedy więc i ja nie mam aż takiego luzu jako nauczyciel".

Kto zna to od podszewki, nie oskarża


Kobieta przyznaje jednak, iż bolą ją komentarze o nauczycielach-nierobach, którzy sobie odpuszczają w czerwcu: "Chciałabym też, żeby wszyscy pamiętali, iż może dzieci robią sobie wolne od szkoły i rodzice się na to zgadzają, ale dla nauczycieli to bardzo trudny czas. Począwszy od rewolucji, jaka się dzieje w maju, kiedy lekcji nie ma, bo są majówka i egzaminy ósmoklasisty, zakończywszy na całej papierologii, którą muszę wypełnić, by mieć gotową dokumentację na Radę Pedagogiczną.

W tym roku musiałam wypisać całej klasie oceny opisowe, przygotować dokumentację na radę, przedyskutować kwestię uczniów, którzy mieliby nie zostać przepuszczeni do kolejnej klasy. Kiedy czytam, iż pustki w szkole są winą nauczycieli, którym się nie chce, czuję, iż to jakiś społeczny wymysł.

Tak mówią osoby, które nie miały styczności z żadnym nauczycielem prywatnie i nigdy nie rozmawiały o tym, jak w rzeczywistości wygląda nasza praca. Gdyby osoby tak mówiące zdawały sobie sprawę, ile przed zakończeniem roku mamy pracy do wykonania, raczej powstrzymałyby się od takich komentarzy" – podsumowuje z żalem pedagożka.

Idź do oryginalnego materiału