Nauczycielka: "7-letnia Hania chwyciła mopa i mnie walnęła". Strach pracować w szkole

mamadu.pl 2 tygodni temu
Współczesna szkoła staje przed wieloma wyzwaniami, a jednym z najbardziej niepokojących jest agresja uczniów wobec nauczycieli. Coraz częściej pedagodzy muszą mierzyć się nie tylko z brakiem szacunku, ale także z werbalną, a choćby fizyczną przemocą. Niestety, nie jest to żart, a smutne realia.


–  To, co się wydarzyło, nie powinno się zdarzyć. Nie powinnam się znaleźć w tym miejscu, w którym się znalazłam. Zawsze miałam dobry kontakt z rodzicami, z uczniami, przez tyle lat pracy nie było na mnie żadnych skarg – mówi Ewa, nauczycielka klas 1-3 ze szkoły pod Rzeszowem, a jej słowa cytuje Radio Zet.

Życie nauczyciela


Kilka słów wstępu. Ewa, wspomniana przed chwilą nauczycielka, rok temu dostała pierwszą klasę. Mała, kameralna grupa. Wydawać by się mogło, iż idealna do pracy. Nic bardziej mylnego. Jak wspomina nauczycielka, jedna z uczennic, Hania, była wyjątkowo nadpobudliwa. Nie słuchała, nie reagowała na polecenia, potrafiła podejść i wyłączyć komputer w trakcie lekcji. Cały czas musiała być w centrum zainteresowania. Zaczepiała inne dzieci z klasy. Biła je, kopała, dusiła, rzucała w nie nożyczkami, wrzucała im plecaki do kosza.

– Rodzice pozostałych uczniów wiedzieli, iż robię, co w mojej mocy, żeby pomóc. Co chwila mieliśmy spotkania. Dyrektorowi zgłaszałam na bieżąco sytuację, ale odwoływał się do mojego doświadczenia i stażu pracy – opowiada Ewa.

Hania w drugim semestrze dostała nauczycielkę wspomagającą. – Gdy dziewczynka zachowywała się agresywnie, nauczycielka miała wyjść z nią na korytarz, by ją wyciszyć, ale ta podrapała ją, skopała i zwyzywała – dodaje Ewa. Opowiada też o innych niepokojących wydarzeniach, których główną bohaterką była wspomniana uczennica.

Ludziki z kasztanów i jarzębiny


Na początku kolejnego roku szkolnego uczniowie przynieśli jarzębinę i kasztany. Mieli przygotowywać ludziki. Niestety, lekcja nie potoczyła się po myśli nauczycielki.

– Hania przyszła tego dnia wyjątkowo nabuzowana. Stwierdziła, iż nie będzie nic pisać, podarła książki i zrzuciła z ławki jarzębinę i wszystkie kasztany, jednym rzuciła w koleżankę – wspomina Ewa, która poprosiła o pomoc inną nauczycielkę.

Kiedy ta wyprowadziła Hanię z klasy, uczniowie zabrali się za sprzątanie.

– Dzieci przyniosły mopa, wytarliśmy podłogę, bo była cała śliska od jarzębiny. Zebrałam ich w kółku pod tablicą, żeby omówić z nimi sytuację, uspokoić ich. Po chwili do klasy weszła Hania. Chciała zabrać śniadanie ze swojego plecaka. Nagle chwyciła mopa, którego zostawiliśmy pod ścianą, i walnęła mnie. Dostałam w głowę i rękę. Spadłam z krzesła, jak długa leżałam na podłodze. Dzieci zaczęły płakać. Obraz nie do pomyślenia – wspomina Ewa, a ja nie mogę uwierzyć, iż takie rzeczy dzieją się w polskiej szkole.

Agresja to powszechny problem


Choć większość uczniów zachowuje się tak, jak należy, to problem agresji wobec nauczycieli jest realny. Wielu pedagogów doświadczyło przemocy fizycznej, psychicznej lub słownej albo zna takie przypadki wśród swoich koleżanek/kolegów.


– Gdy zacząłem jeździć po szkołach w ramach różnych spotkań, warsztatów, zauważyłem powtarzające się historie typu: nauczyciel pobity, nauczycielka pogryziona, uczeń rzucił w nauczyciela plecakiem – mówi Leszek Dowgiałło, dyrektor ds. profilaktyki Centrum Edukacji i Rozwoju PROGRESOWNIA, społeczny rzecznik praw nauczycieli.

Nauczyciele szkół ponadpodstawowych często spotykają się też z przemocą słowną, zwłaszcza internetową.

– Na Instagramie szkoły wypisywali o mnie negatywne, nieraz wulgarne komentarze, oczywiście z anonimowych kont typu Miś Uszatek. Mam grubą skórę, więc mnie to nie ruszało. Komentarze zostały po prostu usunięte, ale zdarzało się, iż uczniowie przerabiali zdjęcia nauczycieli do filmików pornograficznych – mówi nauczyciel chemii w poznańskim liceum.

Ogromna skala


Przerażających historii na palcach jednej ręki nie zdołamy policzyć, bo przypuszczam, iż są ich setki, a może tysiące. Niektórzy doszukują się winy w nauczycielach, inni wiedzą, iż leży ona po stronie uczniów.

Historia z Hanią i mopem ma zaskakujące zakończenie, które choćby w najmroczniejszych snach nie przyszłoby mi do głowy.

Mama Hani we wszystkim widziała winę nauczycielki, dyrektor wspominał coś choćby o emeryturze dla Ewy. Ta jednak nie chciała zrezygnować z pracy. – Wręcz przeciwnie, chciałam dokończyć tę klasę, bo naprawdę trafiły mi się cudowne dzieci i fajni rodzice – wspomina nauczycielka.

Sprawa Ewy trafiła do komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli, gdzie zarzucono jej m.in. stygmatyzowanie uczennicy. Została zawieszona przez dyrektora w obowiązkach do czasu zakończenia się sprawy w komisji dyscyplinarnej. Ewa cały czas jest zawieszona, a Hania normalnie chodzi do szkoły.

Źródło: wiadomosci.radiozet.pl


Idź do oryginalnego materiału