Nauczycielka: "Dostałam wiadomość w niedzielę o 23:30. Oczekiwania? Po prostu absurdalne"

mamadu.pl 2 tygodni temu
Czy nauczyciel musi być dostępny całą dobę i powinien odpowiadać na wiadomości od rodziców, choćby w niedzielę późnym wieczorem? Nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej podzieliła się historią, która jej zdaniem doskonale pokazuje, jak bardzo dzieci są dziś wyręczane przez dorosłych – i jak absurdalne oczekiwania mają niektórzy rodzice wobec szkoły. Poniżej publikujemy jej list.


Dzieci nie są samodzielne


Piszę tego maila nie tylko jako nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, ale też jako osoba, która od ponad dwudziestu lat z pasją pracuje z dziećmi. Obserwuję też, jak zmienia się podejście do edukacji – zarówno ze strony uczniów, jak i rodziców. Niestety, coraz częściej dochodzę do wniosku, iż w obecnych czasach dzieci nie uczą się odpowiedzialności i samodzielności, bo we wszystkim wyręczają je dorośli. A dorośli – jakby nie zauważając problemu – oczekują, iż szkoła dostosuje się do ich wygody, dostępności i nastroju.

Skąd taka refleksja? W minioną niedzielę dokładnie o 23:30, dostałam wiadomość SMS od jednej z mam ucznia z mojej klasy. Jego treść brzmiała: "Córka zapomniała, jaką lekturę od jutra zaczynacie omawiać na lekcjach. Może pani teraz gwałtownie zrobić zdjęcie spisu lektur z terminami i mi podesłać?".

Nie, to nie żart. Takie wiadomości dostajemy regularnie. Często o absurdalnych porach – późnym wieczorem, w weekendy, o 7:00 tuż przed lekcjami, a czasem choćby w święta. I to nie są pytania o kwestie naprawdę ważne czy nagłe, tylko o rzeczy, które uczeń mógł (i powinien!) samodzielnie zapisać w zeszycie.

Gdy ja chodziłam do szkoły, jeżeli ktoś zapomniał, jaką lekturę trzeba przeczytać, musiał dowiedzieć się od koleżanki, sprawdzić w zeszycie, a jeżeli nie zdążył wypożyczyć i przeczytać książki – sam ponosił konsekwencje. To było naturalne i uczyło odpowiedzialności. Dziś widzę, iż uczniowie nie zapisują wielu rzeczy, bo wiedzą, iż w razie czego wszystko jest w Librusie albo rodzic napisze do nauczyciela i "załatwi sprawę".

Winni są rodzice


Panuje wśród rodziców przekonanie, iż przecież nauczyciel zawsze odpisze, zawsze pomoże. Tylko czy to jest nasza rola? Czy to my mamy przejmować odpowiedzialność za podstawowe obowiązki ucznia? Przecież od samego początku edukacji uczymy dzieci, iż powinny prowadzić zeszyty, notować ważne informacje, planować. To podstawowe kroki w nauce odpowiedzialności i samodzielności. Czy naprawdę musimy dodatkowo wysyłać SMS-y, przypomnienia w Librusie, a najlepiej jeszcze dzwonić do każdego ucznia z osobna?

Najgorsze jest jednak to, iż coraz więcej rodziców nie widzi w tym nic złego. Że pisanie do nauczyciela o takiej porze – i to na prywatny numer! – nie jest dla nich ani nietaktowne, ani nieodpowiednie. Bo przecież to "tylko jedno pytanie", bo "to tylko chwila", bo "nauczyciel i tak ma spis lektur pod ręką". Ale czy ktoś z państwa zadzwoniłby do lekarza o północy, żeby przypomniał, jaką receptę wypisał na ostatniej wizycie? Czy ktoś napisałby o 6:00 do prawnika z prośbą o szybkie podesłanie dokumentów, bo "dziecko zapomniało zabrać ich do szkoły"? Jestem przekonana, iż w takiej sytuacji rodzic by się 3 razy zastanowił.

Szanujmy siebie nawzajem. Ja nie odmawiam kontaktu z rodzicami – zawsze można umówić się na rozmowę, napisać wiadomość w Librusie, przyjść na konsultacje. Ale pisanie do nauczyciela o 23:30 z oczekiwaniem, iż ten natychmiast zrobi zdjęcie i odpowie, to już przesada.

A najbardziej boli mnie to, iż zamiast uczyć dzieci samodzielności, dajemy im sygnał: "Nie musisz się starać, ktoś inny zrobi to za ciebie". Tylko iż w życiu nikt nie będzie za nie wszystko pamiętał i rozwiązywał za nich problemów. Drodzy Rodzice, pozwólcie dzieciom uczyć się odpowiedzialności. Nie wyręczajcie ich we wszystkim. To dla ich dobra – i dla dobra nas wszystkich.

Idź do oryginalnego materiału