Dzieci nie mają w domu porządnych wzorców
Pracuję jako nauczycielka od ponad 20 lat i coraz częściej zastanawiam się, czy nie czas rzucić to wszystko i zająć się czymś, co nie będzie kosztować mnie tyle nerwów. Nie chodzi o dzieci – one są tylko odzwierciedleniem tego, z czym mają codziennie do czynienia w domu. Problemem są więc ich rodzice. To oni sprawiają, iż szkoła zamiast miejscem nauki staje się przestrzenią, w której to nauczyciel jest traktowany jak wróg, a uczeń – jak ktoś, komu wszystko się należy.
Jeśli dziecko nie potrafi się skupić, nie szanuje innych, nie wykonuje obowiązków i nie ponosi żadnych konsekwencji, to winni są rodzice, którzy nie nauczyli go podstawowych zasad funkcjonowania w społeczeństwie. Widzę to codziennie. Uczniowie, którzy nie potrafią wysiedzieć 45 minut na lekcji bez ciągłego zerkania w telefon. Dzieci, które mówią do nauczyciela: "Nie będę tego robić" i słyszą w odpowiedzi od rodziców, że: "Nie można zmuszać, bo dziecko ma prawo do własnego zdania".
Czy naprawdę mamy aż takie trudności z powiedzeniem dziecku "nie"? Czy współczesne wychowanie musi oznaczać brak zasad, wymagań i dyscypliny? Wiem, iż rodzicielstwo nie jest łatwe. Wiem, iż po pracy jesteście zmęczeni, iż często nie macie już sił na rozmowy o szkole, odrabianie lekcji czy pilnowanie zasad. Ale jeżeli to nauczyciel ma wyręczać rodziców w wychowywaniu, to pozwólcie mu na to. Nie podważajcie moich decyzji, nie usprawiedliwiajcie złego zachowania, nie tłumaczcie, iż "mój syn jest po prostu żywiołowy".
"Muszę wychowywać cudze dzieci"
Coraz częściej czuję, iż jestem również kimś w rodzaju zastępczego rodzica – osobą, która nie tylko uczy, ale też musi tłumaczyć dzieciom rzeczy, które powinny być dla nich oczywiste. Rodzice całkowicie zdjęli z siebie odpowiedzialność za wychowanie, przerzucając ten obowiązek na szkołę. Dzieci nie znają podstawowych zasad kultury, nie umieją powiedzieć "dzień dobry" czy "przepraszam".
Rodzice oczekują od nas cudów. Mamy nauczyć ich dziecko wszystkiego – matematyki, historii, języków obcych, ale także szacunku, odpowiedzialności i umiejętności społecznych. I choć staram się robić, co mogę, to nie zamierzam wyręczyć was w waszej roli. jeżeli dziecko nie widzi w domu, iż szanuje się innych ludzi, to w szkole też tego nie będzie robić.
Wielu rodziców uważa, iż szkoła nie powinna stresować dzieci, iż powinna być przyjaznym miejscem, gdzie każdy może rozwijać się we własnym tempie. Zgadzam się – nikt nie chce, by dzieci czuły się przytłoczone czy zastraszone. Ale życie nie jest bezstresowe. Prędzej czy później wasze dzieci trafią na egzamin, na rozmowę o pracę, do szefa, który nie będzie ich głaskał po głowie za samo pojawienie się w firmie. I co wtedy?