Nauczycielka: "Poprosiłam ucznia, żeby przestał rozmawiać. Po jego słowach zwątpiłam w młodzież"

mamadu.pl 2 tygodni temu
"Na lekcjach zawsze panuje pewien poziom hałasu, ale są jakieś granice. Kiedy kolejny raz zwróciłam uwagę uczniowi, który nieustannie rozmawiał z kolegami i koleżankami, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. To, co powiedział, wprawiło mnie w osłupienie". Publikujemy maila od naszej czytelniczki, Uli.


Gadatliwy uczeń w akcji


"Każdy nauczyciel dobrze zna ten typ ucznia – wiecznie rozgadany, zawsze w centrum uwagi, kompletnie niewzruszony faktem, iż lekcja trwa. Na początku próbowałam ignorować jego szepty i krótkie wymiany zdań z innymi osobami, licząc, iż sam się uspokoi. Nic z tego. W końcu nie wytrzymałam i przerwałam zdanie w połowie.

'Możesz się skupić na lekcji i przestać rozmawiać?' – zapytałam stanowczo.

W klasie zapadła cisza. Kilka osób uśmiechnęło się pod nosem, wszyscy czekali na reakcję. I wtedy on wypalił, jakby to było coś zupełnie normalnego:

'Ale proszę pani, ja i tak tego nie słucham, więc nie ma różnicy, czy rozmawiam, czy nie'.

Brak słów… dosłownie


Nie wiem, czego się spodziewałam – może zwykłego 'przepraszam', może przewrócenia oczami i chwilowego spokoju. Ale na pewno nie takiej bezpośredniej, wręcz lekceważącej

odpowiedzi. Stałam przez chwilę, próbując zebrać myśli. Cała klasa wpatrywała się we mnie, czekając na moją reakcję. W końcu udało mi się wydusić z siebie:

'To w takim razie po co tu siedzisz?'.

Na co on, z pełnym spokojem:


'Bo muszę'.

I znów zapadła cisza.

Czy to już całkowita obojętność?


Nie chodzi mi choćby o to, iż ktoś nie uważa na lekcji. To się zdarza. Nie każdy temat jest ciekawy, nie każdy uczeń chce słuchać. Dobrze o tym wiem. Ale żeby tak otwarcie przyznać, iż szkoła go kompletnie nie obchodzi i iż choćby nie zamierza udawać zainteresowania?

Zaczęłam się zastanawiać, co poszło nie tak. Kiedyś, choćby jeżeli ktoś się nudził, to przynajmniej próbował to ukryć, stwarzał pozory. A teraz? Brak skrępowania, zero poczucia, iż to coś niewłaściwego. jeżeli ktoś traktuje szkołę tylko jako przymus, a nie miejsce, gdzie może czegoś się nauczyć, to czy w ogóle jest sens prowadzenia lekcji?

Coraz częściej mam wrażenie, iż uczniowie są tu tylko ciałem, ale myślami kompletnie gdzie indziej. I iż choćby nie czują potrzeby, żeby to ukrywać. Taka postawa – otwarte przyznanie, iż szkoła nie ma dla nich znaczenia – sprawia, iż nauczyciel zaczyna

się zastanawiać, po co w ogóle wkłada w to tyle wysiłku. I to jest chyba najbardziej przykra refleksja, jaką można wynieść z tej sytuacji".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału